Po( d) gląd

Redaktor naczelna: Kaja Widera-Filińska, pomoc techniczna: Jakub Płotkowski

 

Numer 20 (styczeń - luty - marzec 2024)


 

OD REDAKCJI


Witamy! Nadeszła ciepła, słoneczna wiosna!
Po zimowym zastoju przyszedł czas na porządki, wietrzenie szafy i umysłu. Wszyscy w szkole przygotowani są do okresu wielkich zadań. Do końca roku szkolnego daleko i nie ma czasu aby myśleć o odpoczynku. Wiosna w szkole, to moment, który przypomina wszystkim o wzmożonej pracy. Uczniowie zdobywają oceny i walczą o jak najwyższe noty, ósmoklasiści przygotowują się do egzaminu kończącego szkołę podstawową i głowią się nad wyborem najlepszej dla siebie ścieżki kształcenia, rodzice dopingują swoje pociechy. Z kolei nauczyciele wytyczają kolejne projekty i zadania aby wraz z wychowankami sprostać wszystkim celom wyznaczonym przez podstawę programową. I choć brzmi to mało optymistycznie, to w gruncie rzeczy wszyscy wiemy, że uczniowie zapamiętają te chwile do końca życia. Wycieczki, konkursy, sprawdziany, klasowe przygody, egzaminy. Nawet jeżeli wydaje się, że wiosenne przesilenie bardziej męczy niż napawa energią, to jest swoistym preludium do czerwcowych podsumowań i upragnionych przez uczniów wakacji.
Dlatego wszystkim Czytelnikom życzymy siły, radości i wytrwałości aby pod koniec roku szkolnego móc cieszyć się z wyników swojej pracy i w pełni korzystać z wakacji.

PS Kochanym Ósmoklasistom życzymy jak najlepszych wyników na egzaminie.
POWODZENIA!


 

10.03.2024 Rybnik
Drogi Mały Księciu!
Chciałabym opowiedzieć Ci o moim śnie, w którym podróżowałam po planetach razem z Tobą. Odwiedzaliśmy inne planety niż te, które Ty sam zwiedziłeś. Śniło mi się, że wyruszyliśmy oczywiście z Twojej planety, czyli B-612. Pożegnałeś się z Różą i przemieściliśmy się na planetę, która wyglądała jak Brazylia. Było bardzo dużo tańczących i śmiejących się ludzi, jedzenie, które jedli wyglądało przepysznie, lecz my zwiedzaliśmy dalej. Napotkaliśmy cmentarz, gdzie na grobach szczęśliwi i uśmiechnięci ludzie zostawiali jedzenie. Bardzo nas to zdziwiło, przecież zmarli nie jedzą. Spotkaliśmy małego chłopca, który tak jak inni ludzie siedział na grobie. Odciągnęliśmy go na bok i zaczęliśmy rozmowę. Chłopiec miał na imię Diego i wyjaśnił nam o co chodzi. Otóż w Brazylii i Meksyku obchodzi się w ten sposób święto zmarłych. Siedzą cały dzień na grobie najbliższych dzieląc się z nimi jedzeniem. Moim zdaniem jest to całkiem niezły pomysł na spędzanie tego dnia. A Ty jak uważasz? Następnie udaliśmy się na planetę pięknych drzew. Były one różowe, czerwone i zdarzały się też pomarańczowe. Poinformowałam Cię, że na pewno jest to Japonia czyli tzw. ,,kraj kwitnącej wiśni‘’. Niestety nie widzieliśmy tam żadnych ludzi tylko faunę i florę tego pięknego kraju. Mam nadzieję, że jeszcze spotkam Cię w śnie i spędzimy razem więcej przygód.

Antonina Sikora, kl. 8A


 

KĄCIK POETYCKI PANI ALEKSANDRY STĘŻAŁY

Szymon Burak 2a

Piosenka o ptakach

Przyleciały
ptaki:

jeden
piękny

drugi
duży

trzeci
byle
jaki.

Razem
sobie
zaśpiewały

wiosnę
w końcu
przywołały.

Jeden
piękny

drugi
duży

trzeci
byle jaki.

 

Edyta Kupska 8 b

***

Kolorowe
kwiaty

pachnące

zakwitły
już sobie

na łące…

Pachnie
cała łąka

radosna…

Przechadza
się po niej

już wiosna…

 

Mateusz Halejcio 8 b

***

Marzec
się już
kończy.

Ludzie jednak
łopaty
plastikowe
kupili,

gdyby zima
w tym roku
znów wróciła

w prima aprilis.


Piszesz wiersze? Nie rób tego do szuflady!
Czas na debiut! Zapraszamy do publikacji!
Własne, podpisane (imię, nazwisko, klasa) utwory
można przesyłać na adres:
astezala@rybniksp34.onmicrosoft.com


 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK
Sałatka z koroną
Czasami masz ochotę na coś wykwintnego, ale nie chcesz spędzić w kuchni wielu godzin.
Ta propozycja jest akurat dla ciebie!
Sałatka, która jest doskonałym daniem na kolację lub przyjęcie. Nie tylko dobrze smakuje, ale i prezentuje się świetnie!
Składniki (na dwie porcje):
1 placek tortilli pełnoziarnistej,
Olej do skropienia tortilli,
Papryka słodka w proszku, czosnek granulowany, pieprz ziołowy
1 ugotowana pierś z kurczaka (można podebrać mamie z rosołu),
Mała puszka kukurydzy,
1 pomidor,2 liście sałaty lodowej, kilka rzodkiewek, mała cebula, 1 ogórek konserwowy lub kiszony
Do sosu czosnkowego: 1 ząbek czosnku, 4 łyżki jogurtu naturalnego, 1 łyżka majonezu, odrobina soli oraz pieprzu
Sposób wykonania:
1. Placki tortilli skropić olejem i posypać przyprawami – słodką papryką, czosnkiem granulowanym i pieprzem ziołowym. Potem pokroić za pomocą noża do pizzy na małe trójkąty. Przełożyć na blachę wyłożoną papierem do pieczenia.
2. Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 stopni i upiec trójkąciki na chrupko – około 5 minut.
Najlepiej upiec od razu więcej – są pyszne i doskonale zastąpią chipsy.
3. Pierś z kurczaka pokroić w kostkę. Warzywa również pokroić.
4. Przygotować szklanki o pojemności 200 – 250 ml, najlepiej przezroczyste, żeby sałatka wyglądała efektownie.
5. Do jogurtu dodać rozgnieciony ząbek czosnku i łyżkę majonezu. Zamieszać i doprawić solą i pieprzem.
6. W szklankach układamy warstwami warzywa i kurczaka – kolejność jest dowolna, ale staramy się, by warstwy kontrastowały ze sobą kolorystycznie. Na koniec przykrywamy wszystko warstwą białego sosu czosnkowego.
7. Wokół brzegu szklanki wkładamy pionowo trójkąty z tortilli – robimy to tuż przed podaniem, by pozostały chrupkie!
8. Kto nie ma ochoty na kurczaka – może go zastąpić np. szynką konserwową lub serem mozzarella.
9. Smacznego!


 

Numer 19 (listopad - grudzień 2023)


 

OD REDAKCJI!


Święta Bożego Narodzenia, to zawsze czas, który budzi skrajne emocje. Z jednej strony wszyscy cieszą się na wolne dni, kiedy możemy pobyć z bliskimi, z drugiej towarzyszy nam zabieganie, podenerwowanie, natrętne myśli, że mogliśmy zrobić więcej dla siebie i rodziny.
W szkole jest zupełnie tak samo jak w domu. Nieodłącznym elementem podsumowania semestru jest podenerwowanie jakie udziela się uczniom, rodzicom, nauczycielom. Dlaczego tyle sprawdzianów, zadań domowych? Czy mogę wprowadzić nowe zagadnienia, kiedy zaraz zaczynają się święta? Czy mogłem zrobić więcej? Dlaczego nie czuję zadowolenia z ocen, kiedy tyle pracowałem?
U wielu z nas pewien niedosyt miesza się ze szczęściem i zadowoleniem. Bowiem pewien etap się kończy, a kolejny musi być już tylko lepszy. I najczęściej tak jest...
W szkole, od początku września wszyscy podejmujemy trud, którego pierwsze wyniki widać już w grudniu. Ale nawet jeśli nie wszystko wyszło po naszej myśli, mamy szansę wyciągnąć wnioski i skorygować błędy.
Właśnie za to co nowe, nieznane, czyste, mające dopiero zaistnieć w naszym życiu kochamy święta Bożego Narodzenia i cieszymy się na Nowy Rok. Zamknięcie wszystkich spraw i nadzieja, jaka towarzyszy myślom wybiegającym w przyszłość, daje ludziom siłę do życia.
I właśnie nadziei dającej energię, siłę, Redakcja życzy wszystkim Czytelnikom. Niech nie pochłonie nas szaruga dnia, zmęczenie, rozczarowanie. Znajdźmy w tej beznadziei- NADZIEJĘ i spokój.


 

Laura Sobik, kl. V c

„Alternatywna historia Janka Muzykanta”

Wójt skazał Janka na chłostę, którą wykonać miał Stach. Podczas gdy Stach podniósł kij by uderzyć Janka, powrócili szlachcice. Pan dworu podszedł do Stacha i zapytał:
-Dlaczego chcesz uderzyć tego chudego chłopca?
-Ponieważ włamał się do dworu. Odpowiedział Stach.
Pan dworu był wyrozumiałym człowiekiem, schylił się do przerażonego Janka.
-Dlaczego włamałeś się do dworu? Chciałeś coś ukraść?
Janko odpowiedział cichym i wystraszonym głosem:
- Ja nie chciałem kraść. Ja tylko chciałem dotknąć tych skrzypiec. Marzę o tym! Ja tak kocham muzykę! Słyszę ją prawie wszędzie.
Szlachcic słysząc to, pomyślał że chłopiec może mieć ukryty talent.
-Lokaj! Przynieś te stare skrzypce z kredensu!
Lokaj wszedł do dworu, zabrał skrzypce i podał je panu dworu. Szlachcic przekazał je Jankowi mówiąc:
-Proszę, zagraj sobie.
Chłopiec był szczęśliwy i jednocześnie zaskoczony. Janko nie znał żadnych nut. Wziął skrzypce. Natomiast wszyscy chłopi, którzy się zebrali chcieli już zatykać uszy, lecz chłopiec zagrał naprawdę ładną melodię. Pan dworu zaskoczony umiejętnościami chłopca powiedział :
-Masz talent chłopcze. Jeśli będziesz miał czas, przyjdź do dworu, a lokaj pouczy cię gry na skrzypcach. Uradowany Janko podziękował i wrócił do domu. Chłopiec na lekcje gry na skrzypcach chodził tak często, jak tylko mógł. Uczył się szybko i szło mu coraz lepiej. Pewnego razu pan dworu zapukał do drzwi chaty Janka.
- Dobry wieczór. W jakiej sprawie pan przychodzi ? Zapytała matka Janka.
-Dobry wieczór. Ja w sprawie pani syna. Chłopak ma naprawdę wielki talent, który marnuje się na tej wsi. Więc mam propozycję. Janko pojedzie do miasta. Będzie miał zapewnione wyżywienie, pokój, naukę w szkole i oczywiście lekcje gry na skrzypcach ze znanymi muzykami. Co pani na to ? Zaskoczona matka po chwili zastanowienia opowiedziała:
-To wspaniała propozycja. Jeśli Janko się zgodzi, to może jechać
-Jeśli tak będzie, to za tydzień wyjeżdża. Do widzenia.
Następnego dnia matka opowiedziała wszystko synowi. Chłopak tak się ucieszył, że już zaczął się pakować. Minął tydzień. Janko pożegnał się z matką i szlachcicami. Wsiadł do pociągu i pojechał do miasta. W szkole szło mu bardzo dobrze. Miał wielu przyjaciół, ale jeszcze lepiej szło mu na lekcjach gry na skrzypcach. Nawet nauczyciel gry na skrzypcach był zdumiony talentem i umiejętnościami chłopca. Janko w końcu nie czuł się odrzucony. Na jedenaste urodziny dostał od matki i szlachciców skrzypce. Piękne, drewniane z wyrytym z tyłu napisem „ Janko Muzykant’’. Chłopiec tak się ucieszył, że omal nie wybuchł z radości. Grał na nich cały czas, gdy tylko miał chwilę. Często też grał na ulicy. Znało go prawie całe miasto i to nie jako dziwoląga, tylko jako utalentowanego chłopca. Gdy podrósł stał się znanym muzykiem i kompozytorem, a wszyscy chłopi z jego rodzinnej wsi byli z niego niezwykle dumni.


 

KĄCIK POETYCKI PANI ALEKSANDRY STĘŻAŁY


W Kąciku Poetyckim tym razem prezentujemy wiersze zimowo - świąteczne (z odrobiną humoru):

 Julia Matlak 5a
***
Zima przyszła
jakoś wcześnie
tego roku…

I rzuciła
śnieżką
w auto trochę 
z boku.

Tata 
opon
na zimowe
nie zdążył
zmienić,

dlatego tańczy
na śliskiej drodze
jak baletnica

tej zimnej.
śnieżnej 
jesieni.

Miłosz Szczerbiński 8b
***
Już niedługo
przyjdzie
Mikołaj Święty.

Renifery
przywiozą
grubego Gościa.

Wraz z nim 
przyjadą 
prezenty.

Wejdzie
przez komin
do domu.

Swoje paczki zostawi
(tylko grzecznym
dzieciakom,
bo przecież
nie byle komu).

Ja tam do końca
nie wiem,
czy taki grzeczny
jestem,

ale liczę po cichu,
że i mnie coś
podrzuci
swoim szerokim
gestem…

Mateusz Halejcio 8b
***
Pierwsza gwiazdka
zamrugała.
Mama karpia już podała
i dwanaście innych
potraw…

Aż tu nagle
łomot w pokoju.
Choinka
kładzie się 
na ziemi…

Bombki stłuczone,
lampki zepsute…
I tylko nigdzie
nie widać kota
- wielkiego psotnika
i łotra… 

Piszesz wiersze? Nie rób tego do szuflady!
Czas na debiut! Zapraszamy do publikacji!
Własne, podpisane (imię, nazwisko, klasa) utwory
można przesyłać na adres:
astezala@rybniksp34.onmicrosoft.com


 

 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK

W sam raz na wieczory zimowe – reniferki pomarańczowe!

Gdy wieczory zaczynają się już wczesnym popołudniem, dobrze jest mieć coś pysznego do przekąszenia – to znakomicie poprawi nam nastrój. W dodatku reniferki robi się błyskawicznie!

Składniki:
1 duża pomarańcza
2 szklanki mąki
1i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
Pół szklanki mleka
1/3 szklanki oleju
1 duże jajko, szczypta soli
Do ozdoby : małe precelki, czekolada gorzka i 3 łyżki mleka, kolorowe cukierki, małe okrągłe biszkopty. Forma do muffinek, papierowe foremki (papilotki)
1. Sparzyć wrzątkiem na głębokim talerzu dużą pomarańczę. Wystudzić ją.
2. Otrzeć skórkę (tylko pomarańczową część) na drobnej tarce.
3. Pomarańczę przekroić i wycisnąć z niej sok. Powinno być około pół szklanki. Jeśli soku jest za mało – dołożyć jeszcze sok wyciśnięty z połówki owocu.
4. Pomieszać mąkę, cukier, proszek, sól, otartą skórkę w jednej misce.
5. W drugiej misce zamieszać płynne składniki – mleko, sok z pomarańczy, olej i jajko.
6. Składniki mokre wlewamy do suchych i szybko mieszamy.
7. Papilotki wkładamy do formy na muffinki i napełniamy je ciastem (około 2/3 wysokości).
8. Pieczemy około 25 minut w temperaturze 180 stopni. Studzimy.
9. Robimy polewę z gorzkiej czekolady połamanej na małe kawałki, którą umieszczamy w misce i stawiamy w rondelku z gotującą się na małym ogniu wodą. Do miski dolewamy 3 łyżki mleka. Płynną czekoladą pokrywamy wierzch muffinek. Na wierzchu umieszczamy biszkopcik. Z cukierków robimy oczy i nos reniferka. Płynna czekolada służy nam za „klej”. Z prawej i lewej strony dajemy precelki – rogi reniferka.
10. Smacznego!


 

Numer 18 (wrzesień - październik 2023)


 

OD REDAKCJI

Redakcja szkolnej gazetki „Po(d)gląd” wita wszystkich Czytelników w nowym roku szkolnym 2023-2024.
Za nami wakacje, piękny słoneczny wrzesień, pierwsze szkolne sukcesy i radości. Wszyscy zdołaliśmy się już wdrożyć w rytm szkoły, która każdego dnia stawia przed nami szereg nowych wyzwań.
Początek roku szkolnego nigdy nie jest łatwy. Kolejny raz wchodzimy w tryb zadań domowych, sprawdzianów, projektów, od których zdołaliśmy odwyknąć przez wakacje. Jednak nieustanna praca polegająca na nauce jest niezbędna aby w przyszłości czuć się spełnionym. Szkoła pozwala zrozumieć życie, własne upodobania, zdolności. W szkole poznajemy przyjaciół, ludzi, którzy nas wspierają. Na naszej drodze spotykamy nauczycieli, którzy weryfikują naszą wiedzę i umiejętności, ale też w wielu przypadkach stają się mentorami.
W związku z rozpoczęciem roku szkolnego i zbliżającym się świętem Edukacji Narodowej redakcja „Po(d)glądu” życzy wszystkim Uczniom aby czuli się w szkole szczęśliwi, aby mogli realizować się na wszystkich frontach i rozwijać swoje uzdolnienia. Jednocześnie składamy najserdeczniejsze życzenia wszystkim Pracownikom szkoły, którzy każdego dnia mają na uwadze dobro dzieci.


Zapraszamy wszystkich chętnych do pisania na łamach gazetki „Po(d)gląd” !
Artykuły, opowiadania, wszelkiego rodzaju teksty można przysyłać na adres : kaja_w1@o2.pl
Teksty w języku angielskim można przesyłać panu Jakubowi Płotkowskiemu lub pani Annie Stochaj.


 

„ Historia mojej pasji, początek wielkich marzeń…”

LAURA SOBIK, kl. 5C

Mam na imię Laura i opowiem Wam o mojej końskiej przygodzie, która trwa do dnia dzisiejszego. Gdy miałam około dwóch lat, pierwszy raz jechałam na koniu. Miało to miejsce na pikniku historycznym w zamku w Chudowie. Jedną z licznych atrakcji była możliwość przejażdżki na kucyku. Co prawda w ogóle tego nie pamiętam, lecz z opowieści rodziców, zdjęć, wiem że byłam zafascynowana.

Rok później podczas wakacji przypadkowo trafiliśmy na Ranczo Grandessa. Przywitała nas sympatyczna pani instruktor, która zaproponowała mi przejażdżkę na kucyku. Jak się okazało kucykiem i to nie takim małym była Grandessa, klacz zimnokrwista rasy Tinker. Grandessa miała długą czarną grzywę oraz czarno-białe umaszczenie, czyli tak zwane srokate. Pani instruktor dopasowała strzemiona do mojej wysokości, a tata pomógł mi na nią wejść. Na Grandessie czułam się jak księżniczka. Wtedy też powzięłam postanowienie, że chcę się nauczyć jeździć na koniach.
W następne wakacje pojechaliśmy do pałacu Hanza, gdzie w okolicach mieściła się kameralna stajnia. Aby się do niej dostać, najpierw musiałam przejść przez piękny las, następnie szłam malowniczą ścieżką otoczoną polami zbóż. Widać było pagórki, jeziora i lasy. Miałam tam pierwsze lekcje jazdy konnej. Pani instruktorka wzięła mnie na lonże i uczyła kłusować, anglezować oraz pokazała wiele innych rzeczy przydatnych podczas jazdy. W czasie wakacyjnego pobytu bardzo często tam chodziliśmy. Jeździłam na kucyku rasy walijskiej o imieniu Celinka. Miała ona izabelowate umaszczenie i bardzo przyjacielskie usposobienie. Nie wątpliwą zaletą takich kameralnych stajni jest fakt, że instruktor cała swoją uwagę poświęca jednej osobie. Dowiedziałam się, że Celinka miała bardzo bogatą historię sportową, brała udział w wielu zawodach, a w tej stajni była na swojej końskiej emeryturze.
Po tych lekcjach jazdy konnej jeszcze bardziej zainteresowałam się końską tematyką. Zaczęłam dużo czytać i oglądać filmików z ciekawostkami o koniach. Po wielu namowach, udało mi się przekonać rodziców aby zapisali mnie na systematyczną naukę jazdy konnej w mojej rodzinnej miejscowości. Koń na którym zaczęłam jeździć ma na imię Pipi. Jest to kuc o siwej maści, równo przyciętej grzywie i spokojnym usposobieniu. Jej ulubionym smakołykiem są babeczki dla koni. Jest idealnym koniem do nauki dla początkujących. Standardowo zaczynałam jazdę na lonży, jednak na drugich zajęciach pani instruktor zapytała się mnie, czy chciałabym spróbować sama pojeździć. Oczywiście z wielkim uśmiechem na twarzy zgodziłam się. Myślałam że będę jechać tylko stępem, lecz po chwili instruktorka powiedziała abym ruszyła kłusem. Moja radość była ogromna i zaczęłam kłusować. To było wspaniałe uczucie móc wreszcie samodzielnie pojeździć i to całkiem szybko.
Po wielu zajęciach pojechałam w teren do pobliskiego lasu na moim ukochanym kucyku Pipi. Oczywiście nie byłam sama. Jechała również ze mną pani instruktor oraz kilka innych osób. Bardzo się cieszyłam. Jazda konna, świeże powietrze, bliski kontakt z naturą. Nie przypuszczałam, że zwykła wyprawa w teren może być tak emocjonująca. Przejeżdżaliśmy przez wąską ścieżkę pokrytą liśćmi, igłami i mchem, co powodowało, iż końskie kroki stawały się ciche i miękkie. Drzewa otaczające ścieżkę tworzyły klimatyczny tunel, wśród którego słychać było odgłosy leśnych ptaków. Początek wyprawy był bardzo spokojny, lecz później wydarzyło się coś, co zapamiętam na długo. W pewnej chwili przed nami przeleciała sarna, przez którą Pipi się spłoszyła. Zaczęła wykonywać nieprzewidywalne i nerwowe ruchy, oddychała szybko i ciężko, jej sierść była wyprostowana, a uszy uniesione do góry i nagle zadębowała. Na szczęście nie spadłam, ponieważ mocno złapałam się jej szyi. Wystraszyłam się nie na żarty. Pani szybko uspokoiła Pipi i spytała się, czy chcę nadal jechać. Musiałam się chwile zastanowić, jednak pomimo strachu zdecydowałam się pojechać dalej. Ta przejażdżka nauczyła mnie, że konie to nieprzewidywalne zwierzęta, które mogą różnie reagować w nieznanych im sytuacjach. Dlatego też trzeba być czujnym i uważnym na zachowanie konia oraz mieć szacunek do tych wspaniałych zwierząt.
Po dwóch latach indywidualnej jazdy konnej, postanowiłam przepisać się na lekcje w grupie. Na pierwszych grupowych zajęciach pani spytała się mnie, czy chcę zagalopować. Byłam bardzo zaskoczona i jednocześnie szczęśliwa. Instruktorka powiedziała mi, jak to zrobić . Zagalopowałam. Jakie to było cudowne! Ten wiatr we włosach! Te emocje! Wspaniałe przeżycie, które jeszcze bardziej uświadomiło mnie w tym, że jazda konna to jest to, co bardzo kocham. Pewnego razu, jak co tydzień przyszłam do stajni. Okazało się, że tym razem nie pojadę na Pipi, tylko na bardzo wysokim koniu o imieniu Lusio. Jak go zobaczyłam trochę się wystraszyłam, ponieważ był on bardzo wysoki. Mimo to dobrze mi się na nim jeździło. Byłam z siebie zadowolona, ponieważ był to pierwszy tak duży koń, na którym galopowałam. Lekcja z Lusio była pożegnaniem z Pipi i przejściem na wyższy poziom edukacji.
Jednak moim ukochanym koniem, nie jest Lusio, a Werka. Jest ona posłuszna, spokojna i rozumiemy się bez słów! Dzięki niej poczułam się pewnie i zaczęłam skakać przez niskie przeszkody. Bardzo dobrze mi szło, więc pani widząc to, podwyższyła mi lekko poprzeczkę. Kiedy ją przeskoczyłam poczułam jeszcze większą przyjemność z jazdy konnej. Zapragnęłam więcej!
Od tego momentu pragnę wziąć udział w zawodach skokowych. Dlatego też zaczęłam bardziej przykładać się do treningów.
Poza nauką jazdy, uwielbiam spędzać czas z końmi. Relaksuje mnie głaskanie ich szorstkiej sierści oraz wyczesywanie ich długiej grzywy. Spędzam długie godziny w stajni. Pomagam młodszym jeźdźcom osiodłać i rozsiodłać konie. Wyprowadzam te piękne zwierzęta na pastwisko, karmię je oraz wykonuję wiele innych zajęć.
W sportach jeździeckich oprócz skoków fascynuje mnie również dresaż. Konie w tej dyscyplinie wykonują serię ruchów, zwanych figurami. Poruszają się z taką lekkością , że wyglądają jakby tańczyły. Niestety nigdy nie miałam możliwości tego spróbować, ponieważ nasza stajnia zajmuje się głównie treningami skokowymi. Mam jednak nadzieję, że kiedyś uda mi się tego spróbować.
W przyszłości bardzo chciałabym mieć własnego konia. Jakie to musi być wspaniałe uczucie! To moje wielkie marzenie! Odkąd zakochałam się w koniach, nie potrafię przestać o nich myśleć. Zastanawiam się, czy wybrać skoki lub dresaż? A może jednak jazdę rekreacyjną i długie godziny spędzania czasu w stajni? Sama jeszcze nie wiem. Na razie mam na to czas. Nieważne w jakiej formie, ważne abym zawsze miała kontakt z tymi majestatycznymi zwierzętami. Póki co, tak wygląda moja końska przygoda i mam nadzieję, że będzie trwać jak najdłużej.


 

Kącik poetycki pami Aleksandry Stężały

Witajcie!

W tym numerze prezentujemy poetyckie przemyślenia na temat jesieni i powrotu do szkoły.

 

Paweł Wilkowicz kl. 8a

Wrzesień.

idzie,

a z nim

jesień.


Kolorowa

złota

pora.


Starsze

dzieci

wracają

do szkoły


Młodsze

idą do

przedszkola.

 ***

 

Mateusz Halejcio kl. 8b

 

W szkole

jakieś

zamieszanie...


Głośno

i tłoczno

się zrobiło.


To przecież

wrzesień!


I od uczniów

w każdej.klasie

bardzo się zaroiło!

*** 

  

Milosz Szczerbiński kl. 8b


Po wakacjach

wracamy

do szkoły.


Choć nie

każdy z tego

powodu

jest uśmiechnięty

i wesoły,


to przecież

wszyscy wiemy,

że dzięki szkole


o wiele więcej

potrafimy

i rozumiemy!

*** 

Piszesz wiersze? Nie rób tego do szuflady!
Czas na debiut! Zapraszamy do publikacji!
Własne, podpisane (imię, nazwisko, klasa) utwory
można przesyłać na adres:
astezala@rybniksp34.onmicrosoft.com


 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK

 

Jesienna szarlotka Shreka

Początek jesieni to czas obfitujący w soczyste jabłka. Często mamy ich nawet nadmiar – bo zostajemy nimi obdarowani przez rodzinę, przyjaciół. Czasami nie wyglądają one zbyt atrakcyjnie, ale właśnie takie – niezbyt duże, soczyste, lekko kwaskowate są najlepsze na szarlotkę! I to na taką, która nie wymaga użycia piekarnika.

Składniki:

Około 1 kg jabłek ( może być trochę więcej)

2 galaretki w kolorze zielonym
Pół szklanki wody
24 prostokątne pełnoziarniste herbatniki
1 kartonik śmietanki 30% (300 ml) prosto z lodówki
1 płaska łyżka cukru pudru

Sposób wykonania:

1.Jabłka obieramy, wycinamy gniazda nasienne i kroimy na osiem części.

2. Dajemy je do dużego garnka, wlewamy tam pół szklanki zimnej wody, stawiamy na piecu i doprowadzamy do wrzenia. Sprawdzamy łyżką, czy jabłka są odpowiednio miękkie, tzn. czy można je przekroić łyżką. Nie gotujemy zbyt długo, aby się nie rozpadły.
3.Gdy jabłka są gotowe, odstawiamy garnek z jabłkami na deskę i wsypujemy do nich dwie suche galaretki w kolorze zielonym. Mieszamy ostrożnie aż do rozpuszczenia galaretek.
4. Po lekkim wystudzeniu odlewamy do kubka trochę płynnej galaretki (wystarczy
1 filiżanka). Odstawiamy ją (gdy wystygnie) do lodówki, aby dobrze stężała. Stawiamy garnek z jabłkami i galaretką w chłodnym miejscu, np. przy oknie i czekamy aż zacznie lekko tężeć.
5. Teraz ułożymy herbatniki w formie prostokątnej. Na spodzie ma się znaleźć 12 herbatników (jak na zdjęciu). Brzegi możemy zabezpieczyć folią aluminiową. Na wierzch wykładamy jabłka z galaretką i wyrównujemy powierzchnię łyżką. Na wierzch kładziemy znowu 12 herbatników lekko dociskając je do warstwy jabłek.
6.Śmietankę ubijamy na puszystą masę za pomocą miksera. Dodajemy 1 łyżkę cukru pudru i jeszcze chwilę ubijamy. Puszystą śmietanką smarujemy wierzch ciasta.
7.Wyjmujemy z lodówki stężałą galaretkę w kubeczku, przekładamy na talerz i widelcem rozdrabniamy ją na małe kryształki. Posypujemy nimi bitą śmietaną i zostawiamy deser na około 2 godziny, aby herbatniki nieco zmiękły.
8.Kroimy szarlotkę i podajemy na podwieczorek. Smacznego! 


 

Numer 17 (maj - czerwiec 2023)


 

OD REDAKCJI

Drodzy Czytelnicy!

To już ostatni nr Po(d)glądu w roku szkolnym 2022-23. Serdecznie dziękujemy wszystkim zaangażowanym w projekt gazetki szkolnej: DYREKCJI, UCZNIOM, NAUCZYCIELOM. Jednocześnie mamy nadzieję, że w przyszłym roku szkolnym ciągle będziemy mogli publikować ciekawe prace młodych twórców i serdecznie zachęcamy do wspólnej pracy.


Redakcja życzy Wszystkim pomyślnego zakończenia roku szkolnego, udanych i bezpiecznych wakacji

oraz pomysłów, które zaowocują ciekawymi tekstami, które będziemy mogli opublikować w przyszłym roku.


 

Alicja Chabuz, kl. VIII E 

„WIELKA GRA”

Pierwszy dzień wakacji rozpoczynał się dobrze, wyjazdem z rodziną do Warszawy. Na liście miejsc do odwiedzenia standardowo znalazły się miejsca lubiane przez turystów: Stare Miasto, czy Zamek Królewski. Na naszej liście znajdowało się również muzeum Powstania Warszawskiego. Przy wejściu do muzeum otrzymaliśmy ulotkę zachęcającą do wzięcia udziału w grze terenowej w obrębie muzeum, związanej z historią Powstania. Naszym zadaniem było poznanie historii powstania poprzez odnalezienie poszczególnych elementów z gry. Przechodząc od sali do sali dowiadywaliśmy się więcej o powstaniu i rozwiązywaliśmy kolejne zagadki. W sali poświęconej poczcie harcerskiej spotkaliśmy trzech przystojnych chłopców w harcerskich mundurach.
Chłopcy zainteresowali się naszym poszukiwaniem listu, znajdującego się w jednej z gablot. Zapytali nas czego szukamy i czym są te dziwne urządzenia, które mamy w rękach, mając na myśli nasze telefony komórkowe. Zwrócili również uwagę na nasz niestosowny ubiór, jak na czasy wojny, ponieważ byłyśmy ubrane w bardzo kolorowe bluzki. Pomagali nam szukać listu i zapytali, czy mogą do nas dołączyć. Harcerze zaczęli się przedstawiać imionami: Jan Bytnar, Aleksy Dawidowski i Tadeusz Zawadzki. Po czym każdy z nich dodał, abyśmy zwracały się do nich pseudonimami Rudy, Alek i Zośka. Zaczęłyśmy się śmiać i powiedziałyśmy im, że nie wybrali sobie oryginalnych imion, bo znałyśmy je z „Kamieni na Szaniec” Aleksandra Kamińskiego. Patrzyli na nas ze zdziwieniem. Nie wiedzieli o czym mówimy i zaczęli nam o sobie opowiadać. Wszyscy usiedliśmy w kinie, gdzie wyświetlany był film o ruinach Warszawy, a chłopcy zaczęli pokazywać mam miejsca, w których dokonywali akcji sabotażu i akcji dywersyjnych. Jednocześnie byli bardzo zdziwieni, jak bardzo Warszawa została zniszczona przez okupantów podczas Powstania. Postanowiłyśmy zapytać harcerzy, jak trafili do konspiracji, co ich do tego skłoniło i czy nie lepiej było przeczekać wojnę w jakimś bezpiecznym miejscu. Jeden po drugim zaczęli mówić nam o swojej miłości do ojczyzny, przekonywać że własnego kraju nie zostawia się w potrzebie, że ich obowiązkiem było walczenie o wolną Polskę. We wrześniu 1939 roku dołączyli do akcji Małego Sabotażu, gdzie zdobywali pierwsze szlify w konspiracji.
Mimo trudnych, wojennych czasów, chłopcy nadal się przyjaźnią, wspierają oraz sobie nawzajem pomagają. Opowiedzieli nam o zrywaniu hitlerowskich flag i rozbijaniu szyb salonów fotograficznych, ze względu na znajdujące się za nimi zdjęcia niemieckich oficerów. O akcjach rozwieszania polskich flag na święta narodowe 3 maja i 11 listopada. Zaczęłyśmy dopytywać o to, czy się nie bali. Jednak zapewniali nas, że była to ich powinność, a Rudy i Alek wręcz ze śmiechem zapewnili nas, że zrywanie niemieckich flag było świetną zabawą i że rywalizowali ze sobą kto ich więcej zerwie. Opowiedzieli nam również o akcji wysadzenia pociągu w sylwestrową noc oraz o tym, żeby nigdy nie dopuścić się takich czynów, jak okupanci w czasie wojny. Opowiedzieli nam także o tym, jak Rudy został aresztowany przez gestapo, natomiast Rudy nie chciał opowiadać o tym co działo się na Pawiaku. Alek i Zośka opowiedzieli nam jak zaczęli planować akcje odbicia Rudego. Nie tylko jak zaplanowali akcję, ale też jej przebieg, akcji, która przeszła do historii jako Akcja pod Arsenalem. Rudy zapytał nas:
- Czy pamiętacie wiersz Słowackiego "Testament mój"?
-Daj nam moment. -Szybko wyciągnęliśmy telefony i wyszukałyśmy ten wiersz.

Razem z chłopcami zaczęłyśmy deklamować:

"Lecz zaklina, niech żywi nie tracą nadziei
A kiedy trzeba, na śmierć idą po kolei,
Jak kamienie przez Boga rzucane na szaniec"

Kiedy wszystkie miałyśmy już łzy w oczach, trójka harcerzy poprosiła nas, abyśmy nigdy nie zapomniały ich słów i poświecenia dla ojczyzny. Życzyli nam, abyśmy nigdy nie musiały się zmierzyć z taką sytuacją jak oni. Po tych słowach odeszli w ciszy, a my przez jeszcze parę minut siedziałyśmy w ciszy. Każda z nas próbowała zrozumieć sytuację, która się właśnie wydarzyła. Po dobrych kilku minutach postanowiłyśmy wstać i dokończyć grę terenową. Cały czas myślałyśmy o Rudym, Alku i Zośce, którzy nauczyli nas, że miłości do ojczyzny jest ważniejsza od życia, a jednocześnie w walce należy zachować człowieczeństwo, że w każdej sytuacji można liczyć na przyjaciół. Chciałyśmy im podziękować, więc zaczęłyśmy ich szukać, lecz nigdzie ich nie było, jakby zniknęli...


 

Cyberprzemoc może dotknąć każdego z nas!

Cyberprzemocą są wszystkie formy agresji przy użyciu internetu i innych urządzeń elektronicznych.
Za cyberprzemoc uznaje się:
- Cybernękanie, czyli obraźliwe wiadomości na komunikatorach lub w postaci smsów o jakiejś osobie;
- Stalking - wieczne obserwowanie ofiary, nie tylko w sieci ale i w życiu realnym;
- Trolling i hejt - nabieranie i obrażanie osób w internecie;
- Wykluczenie, gdy grupa zmawia się przeciwko jednej osobie;
- Szkodliwe wyzwania - krążące po sieci m.in. wyzwania na TikToku np. skocz z mostu lub robienie zdjęć na krawędzi dachów wysokich budynków;
- Patostreamy - relacje na żywo z szkodliwymi treściami np. propagujące przemoc, wulgaryzmy, picie alkoholu, branie narkotyków;
- Tworzenie fikcyjnych kont w celu ukrycia tożsamości w czasie wykonywania jednej z opisanych wyżej form cyberprzemocy.
Badania wykazały, że aż 52% użytkowników internetu w wieku miedzy 12-17 rokiem życia padło ofiarą cyberprzemocy. Cyberprzemoc nie jest niewinną zabawą, tylko karalnym przestępstwem lub wykroczeniem. Jeżeli uważasz, że wiadomości, które otrzymujesz są formą cyberprzemocy lub jeśli trafisz na treści, które są szkodliwe, porozmawiaj z rodzicami lub nauczycielami. Pamiętaj również, że nikt nie jest do końca anonimowy w sieci.

Alicja Chabuz, 8E


 

Pomysł na aktywne wakacje

Dziś zabiorę Was na wycieczkę po Bieszczadach, a dokładnie do miejscowości Ustrzyki Górne, która położona jest nad potokiem Wołosatym w województwie Podkarpackim. Ustrzyki Górne stanowią dobrą bazę dla turystyki pieszej. W okolicy znajdują się najwyższe szczyty polskich Bieszczadów: Tarnica (1346 m n.p.m.), Wielka Rawka (1304 m n.p.m.) oraz Połonina Caryńska (1297 m n.p.m.).
Połonina Caryńska gwarantuje wspaniałe widoki. Szlak, przewidziany na 3 godziny i 20 minut, startuje początkowo łagodnie, przez mostek nad rzeczką, później drewnianą kładką, aż w końcu zapuszcza się w buczynowy las.

Po godzinie marszu dochodzimy do wiaty, w której można chwilkę odpocząć, a po kolejnych 25 minutach wychodzimy z lasu i już ukazują się piękne widoki. W Bieszczadach czas płynie nieco wolniej, więc warto przysiąść i podziwiać piękno przyrody. Panorama ze szczytu jest rozległa, z dobrze widocznym masywem Wielkiej Rawki, Połoniny Wetlińskiej, Tarnicą i Haliczem. Są ławeczki, więc można odpocząć i zjeść drugie śniadanie. Południowo-zachodnie stoki Połoniny Caryńskiej są krótkie i opadają stromo ku dolinom, zaś północno-wschodnie tworzą łagodniejsze grzbiety.

Zejść możemy do Brzegów Górnych (trasa jest nieco bardziej stroma, zajmie około 45 minut) lub zejść do Ustrzyk Górnych, gdzie znajduje się kilka miejsc z dobrą, regionalną kuchnią. Bieszczady to góry magiczne, dzikie i nieokiełznane. Z roku na rok cieszą się coraz większą popularnością
Mam nadzieję, że zaciekawiłam Was troszkę swoją opowieścią. W Bieszczadach nie można się nudzić, nawet w deszczowy dzień można miło spędzić czas, np. przejechać się Bieszczadzką Kolejką Leśną czy odwiedzić Muzeum Wypału Węgla Drzewnego.

Anna Jaworska kl. 8e


 

OCHRONA ŚRODOWISKA

Ochrona środowiska to bardzo ważny temat, który powinien zainteresować każdego z nas, ponieważ wszyscy mamy wpływ na stan naszej planety. Warto pamiętać o tych kilku zasadach, które poniżej wymienię.  
Jednym z podstawowych działań, które możemy podjąć jest segregacja śmieci. W naszych domach powinniśmy mieć oddzielne kosze przynajmniej na plastik i papier, a najlepiej jeszcze na metal i szkło.  
Segregacja, to kluczowy motyw i ważny jest także poza domem, np. gdy jesteśmy w szkole, w pracy, na wycieczce. Na szczęście specjalnie oznakowane pojemniki na śmieci są coraz częściej dostępne. Wszystko zależy od naszej dobrej woli. Dzięki temu odpady trafiają do odpowiednich miejsc, gdzie zostaną poddane recyklingowi. 
Następnym ważnym działaniem jest oszczędzanie wody i prądu. Gdy myjemy ręce lub zęby, zakręcajmy kran aby woda niepotrzebnie nie leciała.  
Podobnie jest z prądem. Zawsze należy wyłączać światło, czy ładowarki, które często całymi godzinami tkwią w gniazdkach.  
Warto zwrócić też uwagę na to, co kupujemy. Powinniśmy starać się kupować produkty ekologiczne, ponieważ nie zawierają szkodliwych substancji i nie wpływają negatywnie na środowisko. Można też wykorzystywać np. reklamówki wielorazowego użytku lub butelki z filtrami.  
Ochrona środowiska to ważna sprawa, która wymaga zaangażowania każdego z nas. Żyjemy na tej planecie razem i każdy powinien o nią dbać, bo nie wiadomo, jak będzie wyglądać nasza i Ziemi przyszłość. Pamiętajmy o tym, gdyż wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za nasz DOM i dobro przyszłych pokoleń. 
 
Kinga Traczyk VIII E


 

MARTA RUMPEL, kl. VIII E

„OSWAJANIE”

Pewnego, nudnego, szarego i deszczowego dnia znalazłam coś, co całkiem zmieniło moje spojrzenie na świat i innych ludzi. Nauczyło mnie to jednej, bardzo ważnej rzeczy, którą zapamiętam na zawsze.
Wracałam ze szkoły, zastanawiając się tylko nad jedną kwestią - dorosłym życiem. Myślałam nad tym kim chcę być w przyszłości, co chcę robić i co jest moim celem. Martwiłam się tym. Przerażała mnie myśl, że kiedyś nie będę już dzieckiem, prawdopodobnie się zmienię i zapomnę o wszystkim, co jest teraz dla mnie ważne. Byłam prawie w połowie drogi do domu, zamyślona. Nie zauważyłam, że nie mogę iść dalej, ponieważ (z powodu ulewy) długi kawałek drogi był mocno zalany. Miałam dwie opcje: iść przez wodę i wrócić do domu cała mokra, albo iść drogą okrężną. Wybrałam tę drugą. Na szczęście ta była sucha i mogłam spokojnie przejść. Pomyślałam sobie, że w sumie nigdy tamtędy nie szłam. Ciekawe było to doświadczenie, ale był to dopiero początek przygód, które miały się rozegrać tego samego dnia.
Po drodze szczególnie moją uwagę przykuł jeden dziwny dom. Wyglądał na dawno opuszczony i niezamieszkany. Dobiegały z niego dziwne odgłosy, które usłyszałam dochodząc z niego. Słyszałam jakby jakieś małe zwierzątko prosiło o pomoc. Były to typowe jęki szczeniaka, który ma kłopoty. Po krótkim namyśle postanowiłam tam pójść i zobaczyć co się dzieje. Trochę się bałam, że coś zaraz spadnie mi na głowę, ale czułam, że muszę interweniować. Drzwi otworzyły się bez problemu. Były lekko uchylone, lekko zardzewiałe. Podłoga skrzypiała i uginała pod ciężarem moich stóp. Byłam coraz bliżej źródła odgłosów. Wnętrze domu wyglądało równie tajemniczo, jak z zewnątrz. Było ciemno, wszystko zakurzone i trochę straszne, ale nie było aż tak zniszczone, jak się spodziewałam. Jęki dochodziły z góry, z poddasza. Schody wyglądały w miarę stabilnie, więc szybko przez nie przeszłam. Moim oczom ukazał się mały szczeniaczek przygnieciony niewielką deską, która najprawdopodobniej odczepiła się z szafki. Od razu rzuciłam się do pomocy. Powoli uklękłam przy piesku i delikatnie pomogłam mu się wydostać. Na całe szczęście nie był ranny, ale był przerażony i zmęczony, ponieważ był przez jakiś czas uwięziony pod dużym ciężarem. Chciałam się upewnić, czy na pewno nic mu nie jest, ale za bardzo się mnie bał, żebym mogła się zbliżyć. Spojrzałam na szafkę, żeby zobaczyć skąd odpadła ta deska. Od razu zauważyłam ubytek w meblu, bo w jednej z półek brakowało drzwiczek. Zaciekawiło mnie jednak coś, co było w jej środku. Wyglądało to jak jakaś książka. Zdziwiło mnie to, że była w tak dobrym stanie. W książce znajdowały się również zdjęcia. Powoli po nie sięgnęłam i z bliska zauważyłam, że to nie były zdjęcia, tylko rysunki! Bardzo ciekawe szkice. Na jednym były narysowane trzy baranki, na drugim kwiat róży, a na ostatnim jakiś chłopiec w dziwnym ubraniu i z szablą w ręku. Uznałam to za dziwne. Sięgnęłam jeszcze po tajemniczą książkę. Przypominała ona notatnik, albo... dziennik? I tak, miałam rację. Na pierwszej stronie widniał podpis, data i duży nagłówek: „Jak poznałem Małego Księcia?”. Wydawało mi się to śmieszne. Ta nazwa „Mały Książę”. Przypomniałam sobie, że nie jestem sama. Szybko odłożyłam znaleziska i podeszłam to szczeniaka. Trząsł się z zimna i zapewne z głodu. Zdjęłam bluzę, zrobiłam mu z niej kocyk i dałam mu jedzenie jakie mi zostało ze szkoły. Już mi trochę zaufał, ale napewno nie na tyle, żebym mogła go wziąć do domu. Ponieważ minęło już dobre pół godziny odkąd powinnam być w domu, powzięłam decyzję o powrocie. Obiecałam pieskowi, że wrócę następnego dnia.
Tak też zrobiłam. Do szkoły wzięłam dla niego jedzenie i po lekcjach od razu się do niego udałam. Weszłam ostrożnie przez te same drzwi i po tych samych schodach. Nic się nie zawaliło. Na mój widok piesek się schował, ale nie uciekał. Jedzenie wyjęłam wolnym ruchem, aby go nie przestraszyć. Później miseczkę i kocyk. Usiadłam w odpowiedniej odległości od niego, żeby mógł spokojnie skorzystać z tego, co mu przyniosłam. Zerknęłam na szafkę stojącą obok i przypomniałam sobie o rysunkach i dzienniku. Moja ciekawość była zbyt duża, żebym to zostawiła. Podeszłam, wyjęłam dziennik i otworzyłam na pierwszym wpisie. Był on napisany 40 lat temu. Przeczytałam go i dowiedziałam się, że autor był pilotem i podczas jednej z podróży zepsuł mu się samolot i musiał awaryjnie lądować na pustyni. Przejęty naprawą samolotu nie zauważył nawet, jak zbliżył się do niego tajemniczy chłopiec. Tak samo mi, jak i autorowi wydało się to dziwne, że na tak wielkiej pustyni, jak Sahara, wędrował sobie samotnie mały chłopiec. Zorientowałam się, że musi on być tym z obrazka. Przyjrzałam mu się jeszcze raz, ale dokładniej. Miał dziwny strój, szablę w ręku, jasne włosy i cerę (co wynika z tekstu). Wyobraziłam go sobie jako zagubionego chłopca, o niskim wzroście i blond włosach. Jednak czytając dalej, dowiedziałam się, że się nie zgubił. Jedyne o co poprosił pilota było narysowanie mu baranka. Tu spojrzałam na drugi rysunek. Gdy skończyłam czytać pierwszy wpis, uznałam tą historię za bardzo ciekawą. Zerknęłam na mojego towarzysza i zobaczyłam, że zasnął, więc żeby mu już nie przeszkadzać wróciłam do domu.
Przez następny tydzień powtarzałam czynność przychodzenia do tajemniczego domu, który najprawdopodobniej należał do autora dziennika. Znalezione zapiski okazały się bardzo ciekawe i nierealne, ale wierzyłam w nie całym sercem. Poznawałam coraz więcej jej szczegółów i motywów. Poznałam przeszłość Małego Księcia, którą odkrył pilot. Dowiedziałam się czego szukał i pragnął chłopiec. Jakie osoby poznał oraz że zdobył przyjaciela, który nauczył go na czym polega oswajanie. Porównałam jego opowieść z moją przygodą, ze szczeniakiem, którego tam znalazłam. Chciałam się z nim zaprzyjaźnić, tak jak Mały Książę z lisem. Piesek z każdym dniem ufał mi coraz bardziej, dlatego i czytana historia zaczęła nabierać realnego, sensownego kształtu.
Po dwóch tygodniach w końcu doszłam do końca dziennika. Przeczytana historia nauczyła mnie wielu ważnych rzeczy. Między innymi żeby być otwartym na nowe przyjaźnie oraz tego, że nawet jeśli muszę dorosnąć, nie muszę się w ogóle zmieniać i że nie mogę zapomnieć o dzieciństwie. Wierzę, że chłopiec z dziennika, który pochodził z planety B-612 szczęśliwie na nią wrócił i spędza miło czas razem ze swoją różą.


 

Kącik poetycki Pani Aleksandry Stężały

 

Edyta Kupska 7b
***
Zapachniało
słodkim bzem

Fioletowo
się zrobiło

To już maj,
Na pewno wiem.
I majowa
przyjdzie miłość…

Wonny,
śpiewny, 
coraz dłuższy 
zakochany w maju 
dzień.

 

Mateusz Halejcio 7b

***

Majowe słońce
-jasne
- gorące.

Choćby 
niesforne
stado chmur

złośliwe
je zaćmiło

ono przebije
się przez te chmury

-majowa,
niezniszczalna
miłość.

  

Paweł Wilkowicz 7a

***

Kiedy maj
się mai

i słońce
wspina

coraz
wyżej

i wyżej 
na niebie

-czekam,
kiedy przyjdzie

kolejny 
już miesiąc,

a wraz z jego 
końcem
 
-wiem na pewno że
mam rację

tak wytęsknione
WAKACJE! 

 

 

DZIEŃ MATKI
Niestety lub i stety,
Na Dzień Matki
Dziś innego coś niż kwiatki,
Dziś rozmowa o uczuciach,
O miłości naszej nutach.
Ja więc zacznę
Niech w te oczy w głąb popatrzę,
By powiedzieć,
Co pięknego tam może siedzieć:
Widzę miłość do podróży,
Jak przed egipskim słońcem
Oczy mruży,
Jak bacznie obserwuje ptaki,
Jak swej jedynej córce czesze kłaki,
Jak ją karmi,
Jak ją uczy,
Jak pod uchem czasem huczy…
Jednak córka kocha swoją Mamę
A gdyby Mamy zabrakło,
Córka zostawiłaby łez plamę.

Izabella Pańczyk kl. VIII C

Wiersz napisany z okazji DNIA MATKI: 26.05.2022 r.  w wieku 13 lat

 

Piszesz do szuflady?
Czas na debiut!
Swoje wiersze wyślij na adres:
astezala@rybniksp34.onmicrosoft.com


 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK

Odkryj na nowo Chatkę Puchatka!

Kiedyś był to deser, który gościł w każdym domu!
Łatwy, bez pieczenia, z dostępnych składników i efektowny!

Składniki:

300 g półtłustego twarogu
150 ml jogurtu naturalnego
3 łyżki miodu
2 łyżki ciemnego kakao bez cukru
18 sztuk prostokątnych herbatników
Cukier puder do posypania deseru
Owoce jagodowe np. borówka amerykańska, czarne jagody, maliny.
Folia aluminiowa do zawinięcia „chatki” – duży arkusz

Sposób wykonania:

1. Twaróg ucieramy starannie w misce z jogurtem i miodem.
2. Masę dzielimy na dwie nierówne części .
Większą część (około 2/3) pozostawiamy w misce.
Pozostałą część przekładamy do innej miseczki i mieszamy starannie z kakao. Jeśli masa jest za gęsta – dodajemy jeszcze łyżeczkę jogurtu.
3. Na 9 herbatników nakładamy po kopiastej łyżeczce czekoladowego twarogu, rozsmarowujemy i przykrywamy pozostałymi herbatnikami. Trzeba zrobić to dokładnie i równo.
4. Herbatniki układamy na folii aluminiowej w trzech rzędach. Muszą tworzyć duży, równy prostokąt.
5. Na herbatniki wykładamy równą warstwę białego twarogu. Na środek kładziemy borówki lub inne owoce.
6. Składamy boki deseru do środka, by zetknęły się u góry.
7. W miejscu zetknięcia dekorujemy równo owocami.
8. Całość zawijamy starannie i wkładamy na kilka godzin do lodówki (najlepiej na całą noc).
9. Przed podaniem posypujemy deser cukrem pudrem i kroimy na trójkątne plastry . Można to zrobić bez problemu, gdyż herbatniki pod wpływem kremu stają się miękkie.

Smacznego!


 

Numer 16 (marzec - kwiecień 2023)


 

OD REDAKCJI

Wiosna to doskonały czas na metamorfozę. W tym okresie nie tylko zmieniamy garderobę, ale także nawyki. Zaczynamy się więcej ruszać, spędzać czas na świeżym powietrzu, wprowadzamy diety i przeróżne postanowienia, które mają nam pomóc w zrzuceniu zimowego, fizycznego i mentalnego kożuszka. Bo choć był on cieplutki, miły i bezpieczny, to często przykrywał nasze lenistwo, wymówki, brak otwarcia na nowości.
Niedawno, na lekcji języka polskiego klasa IV c tworzyła symboliczne potworki, które ukazywały ludzkie negatywne cechy, nawyki, nałogi. Wspomniane lenistwo, bałaganiarstwo, uzależnienie od komórki, czy komputera. Uczniowie klasy doskonale wiedzieli, jak można sobie z nimi poradzić i stać się lepszymi ludźmi, którzy walczą ze złymi przyzwyczajeniami, a nie biernie się im poddają. W wiosennym słońcu widać więcej i nic się nie ukryje, dlatego warto wprowadzić wiosnę w życie, uporządkować nie tylko dom, ale również myśli i z optymizmem powitać nowy dzień.

REDAKCJA ŻYCZY WSZYSTKIM CZYTELNIKOM CUDOWNYCH,

RODZINNYCH ŚWIĄT WIELKANOCNYCH!


 

Marta Rumpel, kl. VIIIE

CZUJĘ WIOSNĘ!

Czy tylko ja tak mam?
Gdy wracam do domu ze szkoły, jest piękna, słoneczna pogoda. Słyszę wokół śpiew ptaków i mijam mnóstwo dzieci bawiących się na boisku szkolnym. Jeżdżących na rowerach, śmiejących się. Wtedy jestem bardzo szczęśliwa i to nie tylko, dlatego że właśnie skończyłam lekcje (ostatnio miałam nawet ochotę wyjść na spacer z psem, co nigdy dotąd się nie zdarzyło). Wiem, że do wiosny jeszcze jest trochę czasu i że pewnie nie raz zobaczę płatki śniegu, ale ja już ją po prostu czuję! To nie tak że nie lubię zimy, ale już mi się znudziła (ja tak mam z każdą porą roku, gdy za długo się ciągnie). Chciałabym pojeździć na rowerze, spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu. Z drugiej strony nie chcę, żeby ten czas tak szybko mijał, ponieważ wiosna, choć piekna, będzie zwiastowała nadchodzące wakacje i pożegnanie ze szkołą podstawową.


 

Kinga Traczyk VIII E 

Wiosenne zmianny:)

Czy aktywność fizyczna jest ważna?

Bez zastanowienia odpowiedz jest jasna i oczywista! Aktywność fizyczna jest najważniejszym elementem dotyczącym zdrowia fizycznego i psychicznego.
Regularna aktywność fizyczna sprawia, że nasze mięśnie i kondycja ulegają wzmocnieniu, przez co organizm może dłużej oraz zdrowiej funkcjonować. Oprócz wychowania fizycznego w szkole, warto uprawiać dodatkowo jakiś inny sport. Chociażby w domu poświęcić pół godziny dziennie na serię jakichś ćwiczeń. Jest to o wiele lepsze rozwiązanie niż siedzenie cały dzień przy komputerze lub leżenie w łóżku i ogladanie seriali. Warto jest też pamiętać o zdrowym odżywianiu. Jedzenie dużej ilości owoców i warzyw będzie doskonałym zatrzykiem energii i witamin, które pozolą nam wzmocnić odporność.


 



Kącik poetycki Pani Aleksandry Stężały

 

Paweł Wilkowicz 7a
***


Coraz cieplej
          słońce świeci
na podwórku
dużo dzieci.


Każde biega
          i też zerka
na komórkę,
zamiast w berka


zagrać
          razem z kolegami
i, niestety, zamiast
razem


spędzać czas
          wspólnie się bawić,
często (zbyt)
jesteśmy sami…

 

Mateusz Halejcio 7b
***


Wiosna…


Już ptaki
tańczą 
za moim oknem…


W promieniach
słońca
się zanurzam.


W nich,
jak w ożywczym
deszczu moknę.


Promienie
czule mnie 
muskają


Radość
się budzi
jak mały zając


i z resztek śniegu
się wynurza
wiosenna
kolorowa burza. 

 

Miłosz Szczerbiński
***


Nieśmiała,
cicha,
dyskretna…


Przyszła
pod koniec
marca.


Czeka 
z rozwojem 
do kwietnia.


I chociaż
się tylko
uśmiecha


Nie mówiąc
zbyt wiele
nikomu…


Zaprośmy
Wiosnę
do domu! 

 

Jeśli piszesz do szuflady - czas na debiut!


 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK


Puchar zdrowia - wiosenny deser – bomba witaminowa!

Znasz to uczucie – na dworze wiosenne słońce, lekki wiatr - a ty czujesz, że opadasz z sił, nie masz ochoty na wyjście z domu? Dopadło cię wiosenne zmęczenie!

Jest na to rada! Przygotuj sobie i innym owocowo- jogurtowy deser, który pobudzi cię do życia!

Składniki: (na dwie porcje)
Duży kubek jogurtu greckiego (około 400 g),
4 kostki gorzkiej czekolady,
3 łyżki mleka
2 łyżki miodu,
Sok z połowy limonki,
1 duża pomarańcza,
4 owoce kiwi
Owoce do dekoracji - dowolne
Potrzebne będą również 2 szklanki oraz blender lub tarka jarzynowa

Jak zrobić?
1.Do jogurtu dajemy dwie łyżki miodu i starannie mieszamy.
2.Obrane kiwi blendujemy lub ścieramy na drobnych oczkach tarki.
3.Obraną pomarańczę kroimy na mniejsze kawałki i również blendujemy lub ścieramy.
4.Wyciskamy sok z połowy limonki. Dajemy po kilka kropel do musu z kiwi oraz musu z pomarańczy. Resztę wlewamy do jogurtu i mieszamy.
5.Czekoladę i mleko roztapiamy w kąpieli wodnej, stale mieszając.
6.Owoce do dekoracji dzielimy na małe kawałki.
7.Na dno szklanek dajemy po dwie łyżki jogurtu, polewamy to cienką warstwą płynnej czekolady. Na to kilka łyżek musu pomarańczowego. Znowu warstwa czekolady i jogurtu. Teraz kilka łyżek musu z kiwi i ostatnia cienka warstwa czekolady.
8.Deser dekorujemy kawałkami owoców i odkładamy na godzinę do lodówki.
9.Smacznego!


 

Numer 15 (grudzień 2022 - styczeń - luty 2023)


 

OD REDAKCJI

Redakcja szkolnej gazetki „ Po(d)glądu” na początku Nowego Roku 2023, chciała życzyć Czytelnikom wszystkiego co najlepsze: zdrowia, spokoju ducha, satysfakcji z życia, poczucia bezpieczeństwa i aby rok 2023 był dla wszystkich Uczniów, Rodziców i Pracowników SP nr 34 wyjątkowo DOBRY!
Za nami cudowne święta Bożego Narodzenia oraz ferie, które raz na trzy lata wypadają wyjątkowo szybko. Grudzień i styczeń był nie tylko czasem spotkań w gronie najbliższych, świątecznej atmosfery, zabawy, ale również bardzo intensywnym okresem dla uczniów i nauczycieli. Nim rozpoczęły się ferie, uczniowie musieli zdobyć końcowe oceny, ósmoklasiści napisać próbne egzaminy, a nauczyciele z Dyrekcją zamknąć i podsumować I semestr roku szkolnego 2022/23.
Obiektywnie patrząc na miniony czas, był on wyjątkowo udany dla SP nr 34. Oczywiście zawsze znajdzie się ktoś, kto zaneguje przedstawioną tezę. Jednak prawda jest taka, że nasza szkoła pięknieje z dnia na dzień. Uczniowie mają pomysły, realizują różnego rodzaju projekty, jeżdżą na wycieczki, biorą udział w konkursach szkolnych i międzyszkolnych, organizują apele, przedstawienia. Większość wymienionych elementów uwieńczona jest sukcesem, satysfakcją. Ktoś mógłby powiedzieć, że nie ma w tym niczego nowatorskiego. Przecież na tym, między innymi, polega funkcjonowanie szkoły. A jednak kiedy popatrzymy na ubiegłe lata, sprawa nie jest już taka oczywista. Zasadniczo chodzi o naukę zdalną, która pozbawiona była interakcji społecznych, jakie są podstawą klasycznego nauczania. Właśnie to, że nasi uczniowie codziennie mogą widywać się w szkole, wspólnie się uczyć, przeżywać sukcesy, bawić się, kreować swoją przyszłość jest największym szczęściem. Nic nie wpływa tak pozytywnie na człowieka, jak możliwość kontaktu z drugą osobą.
Warto tu nadmienić jeszcze jedną kwestię, mianowicie, że nasze dzieci mają możliwość chodzenia do szkoły. Uczenia się w języku ojczystym, przebywania w gronie rówieśników, którzy myślą podobnie do nich. W SP nr 34 uczy się spora część dzieci z Ukrainy. Dzieci, które wraz z rodzinami musiały uciekać ze swojej ojczyzny aby znaleźć schronienie w Polsce. Oczywiście uczniowie z Ukrainy bardzo dobrze sobie radzą, szybko uczą się języka polskiego, zaprzyjaźniają się z Polakami, chcą poznawać kulturę naszego kraju. Jednak w tym wszystkim jest sporo smutku. Dzieci tęskną za przyjaciółmi, bliskimi, domami, zwierzętami, szkołą - wszystkim tym, co musiały zostawić w swoim kraju. Wszystko po to, żeby żyć w bezpiecznym miejscu i cieszyć się zwykłym dniem.
Dlatego wydaje się, że należy cieszyć się z tego co mamy, co zostało nam dane i z optymizmem patrzeć w przyszłość. Gdyż to, jak ona będzie wyglądała, w dużej mierze zależy od nas samych i naszego spojrzenia na życie.


 

Paweł Wilkowicz  kl. VIIA

Zima

Zima to moja ulubiona pora roku. Lubię, gdy wszystko dookoła jest przykryte białą pierzynką, świeci słońce i lekko pada śnieg. W lesie jest cicho i spokojnie. Można zauważyć zwierzęta skaczące przez wysoki śnieg i szukające jedzenia. Gdy byłem w górach sarny i zające podchodziły pod okna naszego domu. O tej porze miasto ustrojone jest świątecznymi dekoracjami, które razem z białym śniegiem dają miłą świąteczną atmosferę, mimo szumu samochodów. Na rynku i w uliczkach świątecznie jarmarki, brzmiące kolędy, piękna choinka i czas spędzony z rodziną - to jest to na co czekamy każdego roku.
Zimą jest dużo wolnego czasu, ponieważ mamy ferie, w czasie których wyjeżdżam albo z rodziną, albo z kolegami w góry. 
Dla mnie zima to mróz i duża ilość śniegu. Wtedy jestem zadowolony. Mogę siedzieć na dworze cały czas.  
Właśnie dziś, gdy piszę o zimie jest tak jak mi się podoba. Już zdążyłem pójść na podwórko poszaleć na śniegu. W górach zima jest najpiękniejsza. Tam co roku jeździmy z rodziną. Rzucamy się śnieżkami, tarzamy się z siostrą w śniegu, chodzimy po zaspach. Najlepsze jest jeżdżenie na nartach, a gdy jesteś na szczycie oglądasz piękne zimowe widoki i potem szybki zjazd na dół. Jak mam dość nart, jeżdżę na sankach i na pontonie. Wieczorem organizujemy kulig i ognisko z kiełbaskami, a razem z kolegami urządzamy bitwę na śnieżki.
Cała moja rodzina lubi zimę. Dorośli trochę mniej, bo odśnieżanie samochodu i jazda w śnieżycy, nie należy do przyjemnych.
 
Uwielbiam zimę!


 

Tara i Śnieżek

W Poznaniu, na ulicy Serdecznej, żyła sobie dziewczynka, która miała na imię Tara. Miała 15 lat. W przeciwieństwie do innych dzieci, Tara nienawidziła świąt. Dodatkowo, tego jednego, jedynego dnia, przyjeżdżała do niej ciocia z Kanady. Tara bardzo jej nie lubiła. Nie dość, że było z niej wścibskie i niesympatyczne babsko, to jeszcze zawsze krzyczała na Tarę z powodu jej ocen – a przecież dziewczynka miała same piątki. Nastolatka nienawidziła świąt też z tego powodu, że była sama. Jej rodzice umarli pięć lat temu w zamachu na pociąg kolejki wąskotorowej. Od tamtego czasu dziewczyna radziła sobie sama i żyła z renty rodzinnej po rodzicach oraz ze stypendium szkolnego. W święta nie było dla niej prezentów. Dziewczyna była nielubiana w szkole. Dzieci przezywały ją, że jest ,,biedna”. Dlatego Tara chodziła często do pani pedagog, z którą jednak nie mogła być szczera. Nie mogła wyjawić jej, że mieszka sama. Jednak od tej wigilii wszystko miało się zmienić. Jak zawsze dziewczyna kupiła paluszki rybne, frytki i pierogi z mięsem. To wydawało jej się najbardziej świąteczne. W jej mieszkanku nie było nawet choinki. Tara weszła do mieszkania, zamknęła drzwi. Wrzuciła frytki i paluszki do piekarnika. Timer ustawiła na 20 minut. Usiadła w fotelu. Wtem usłyszała serię pisków. Otworzyła drzwi, a za nimi stał młody mastif tybetański. Dziewczyna kochała psy i na nich się znała. Od razu więc poznała co to za rasa. Troszkę przestraszona wpuściła psa do domu. Gdy zamknęła drzwi rozległ się dźwięk dzwonów. Wtedy pies stanął na tylnych łapach i przemówił do Tary:
- Witaj, nazywam się Śnieżek. Zostałem zamieniony w posłańca ze względu na moją złą przeszłość, kiedyś nie byłem dobrym pieskiem. Strzeż się, żebyś ty także się taka nie stała. Jak wiesz, o północy zwierzęta mówią ludzkim głosem. A teraz otwórz lodówkę.
Dziewczyna stała oniemiała. Wydawało się jej niemożliwe, że właśnie rozmawia z psem. Jednak jakaś wewnętrzna siła kazała jej otworzyć lodówkę. Gdy ją otworzyła zobaczyła mnóstwo jedzenia, które sądząc po ilości mogłoby ją kosztować pięć rent. To naprawdę sporo.
- Woow - zdołała tylko wykrztusić.
-Otwórz szafę.
Dziewczyna otwarła szafę. Nie było tam już jej postrzępionych ubrań tylko nowe markowe ciuchy. Tara była pozytywnie zaskoczona. Gdy już ochłonęła, pies odezwał się po raz ostatni.
-Otwórz portfel.
Dziewczyna spodziewała się, co może tam znaleźć. Zaciekawiona zajrzała do portfela i znalazła tam 100000zł. Dziewczyna spojrzała pytająco na Śnieżka. Ale ten tylko szczeknął - no tak, jest już 00:01, więc on już nic nie powie. Tara zamiast pozbyć się psa, postanowiła go zatrzymać. Była bardzo zadowolona. Polubili ją w szkole oraz miała pieniądze na drobne zachcianki. I choć nie żyła w wielkich luksusach, było to trochę więcej niż ta bieda, którą miała na początku.


PARĘ LAT PÓZNIEJ


Tara postanowiła założyć schronisko dla bezdomnych zwierząt, na które wykorzystała większość swojego majątku i czasu. Jej schronisko im. Tary Nowak na ulicy Serdeczne stało się jednym z najważniejszych i najsławniejszych na całym świecie.

 

ANTONINA SIKORA, KL. VII A


 

Kącik poetycki pani Aleksandry Stężały


W tym numerze prezentujemy wiersze o zimie i feriach. 


Miłosz Szczerbiński 7b

Zimę
        panią w białej sukni


bardzo kiedyś
bałwan kochał
i na nartach do
niej jeździł.


Ale ona raczej
chłodno przyjmowała
te zaloty,


więc w tej długiej,
zamieciowo- śnieżnej 
poniewierce
całkiem mu zamarzło 
bałwankowe serce.

 

Paweł Wilkowicz 7a

 ***

My się zimy
nie boimy


i na sankach,
łyżwach, nartach


z każdej górki
wciąż jeździmy.


Kiedy nam
przymrozi nosy,


to zaczniemy 
wniebogłosy


Zimie krzyczeć
pod oknami,


żeby też 
zjeżdżała z nami!


Mateusz Halejcio 7b

***
Ferie, ferie
-nadzieja 
darowana
uczniowskiemu
światu.


Miał być
śnieg,
narty i sanki,


a tu - masz ci los
(jak smutny, płaczący sopel)
  ocieplenie klimatu!

 

Jeśli piszesz do szuflady - czas na debiut!
Wyślij swoje utwory poetyckie na adres
astezala@rybniksp34.onmicrosoft.com


 

Prace naszej autorki Antoniny (Toni) Oriekhovej z VIIA


 

Prace Mikołaja Banialisa z kl. VIIA

Mikołaj Banialis jest uczniem klasy VIIA. Mikołaj interesuje się: informatyką, grafiką komputerową, matematyką. W szerokim spektrum zainteresowań Mikołaja jest również rysunek, sztuka.


 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK

Tradycyjne, śląskie miodowe – pierniczki choinkowe – ze słodkim witrażykiem!

Ten przepis jest tradycyjny, ale wzbogacony o ciekawy element dekoracyjny wykonany ze śląskich cukierków – „szkloków”.
Pół kg mąki, 1 słoiczek miodu (ok. 40 dag), 15 dag masła, 1 mały proszek do pieczenia, 1 torebka przyprawy do piernika, 1 łyżeczka cynamonu, 1 duże jajko.
10 dag kolorowych landrynek
Lukier, czekolada, polewa, posypki, bakalie – do dekoracji
1.W garnku na małym ogniu roztopić miód z masłem i wystudzić.
2. Mąkę wymieszać z proszkiem, przyprawą i cynamonem. Zrobić „górkę” i domieszać całe jajko. Zrobić w tym dołek i dolewać powoli miód z masłem (wystudzony). Ciasto musi być miękkie i kleiste. Można dać do lodówki i kilka dni trzymać – aż będzie czas na pieczenie, ale można od razu wałkować. Podsypywać dobrze mąką i wałek też posypać . Odrywać po kawałku ( wielkość dużego jabłka). Cienko wałkować i wykrawać pierniczki.
3.W niektórych robimy okienka – nożem lub małą foremką lub nawet nakrętką od butelki.
4. Landrynki sortujemy kolorami w osobnych woreczkach i każdą rozbijamy tłuczkiem .
5.Pierniczki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia. W każde okienko sypiemy trochę potłuczonej landrynki.
6. Pieczemy w temperaturze ok.180 stopni - ok. 5-6 min.
Landrynki stopią się i utworzą przejrzysty witraży. Teraz można ozdobić pierniczki.
Najprostszy lukier - 1 białko, sok z cytryny, cukier puder (ok.2 szklanki lub więcej ). Ucierać w misce aż zbieleje (krótko) – jeśli za gęsty – dodać parę kropli soku z cytryny. Jeśli za rzadki – dosypać cukru pudru i znowu utrzeć. Lukrujemy zimne pierniczki. Ozdabiamy według własnej fantazji.
To dobry pomysł na samodzielnie zrobiony prezent dla rodziny! Smacznego!

Chrupiące, smaczne, kolorowe – przekąski karnawałowe

Nadszedł czas imprez karnawałowych. Jeśli to na ciebie przyszła kolej zorganizowania domówki – ten przepis jest akurat bardzo odpowiedni. Składniki są typowe, można fantazjować i jedne produkty zastępować drugimi, a całość przygotujemy w kilkanaście minut!

Składniki:
Chleb tostowy pełnoziarnisty,
Twaróg chudy,
Kilka łyżek jogurtu,
Cebula mała lub szczypiorek, ogórek zielony, pomidor, zielona sałata, rzodkiewka, papryka
Sól i pieprz, ketchup, czosnek granulowany
Kilka plasterków szynki i żółtego sera, małe kulki mozzarelli.
Chleb tostowy opiekamy w tosterze. W połowie złocistych grzanek wycinamy małą szklaneczką kółka i odkładamy je na bok. Twaróg mieszamy z jogurtem, szczypiorkiem lub posiekaną cebulką na gładką pastę. Możemy też podzielić gotowy twarożek na dwie części – do jednej dodać teraz granulowanego czosnku, a do drugiej – posiekaną rzodkiewkę. Doprawiamy solą i pieprzem.

Teraz pierwszy rodzaj grzanek.

Na upieczoną kwadratową grzankę dajemy odrobinę twarożku , na to plasterek szynki i sałaty zielonej. Teraz cienka warstwa twarożku na całą grzankę i na to grzanka z dziurką. Teraz puszczamy wodze fantazji i ozdabiamy – np. kleksikami serka, plasterkami rzodkiewki.

Drugi rodzaj grzanek.

Na chrupiące kółeczko z chleba tostowego dajemy cienką warstwę twarożku, na to wycięte z szynki kółeczko (tą samą szklaneczką), znów odrobina serka, plasterek ogórka, na to plaster pomidora i kółko wycięte z żółtego sera i trochę ketchupu (nie jest to konieczne). Na wierzch dajemy znów plasterek ogórka i kawałeczek sałaty. Kuleczkę mozzarelli wbijamy na wykałaczkę i na wierzch jeszcze np. kwadracik czerwonej papryki. Wykałaczkę wbijamy w kanapeczkę i układamy całość na talerzu przykrytym listkami sałaty.
Ta przekąska ma tę zaletę, że można ją przygotować wcześniej. Nie rozmięknie, gdyż kromki chleba zostały opieczone w tosterze.
Miłej zabawy!


 

Numer 14 (listopad 2022)


 

OD REDAKCJI:

Listopad to dla większości ludzi wyjątkowo nieciekawy miesiąc. Zimny, szary, zwiastujący nadchodzącą zimę i czas stagnacji. Jednak w tym swoim jesiennym mroku, tajemniczości, posiada wyjątkową moc. Czas przesilenia przypomina nam o przemijaniu, o tym że na tym świecie nic nie trwa wiecznie, o naszych bliskich, którzy odeszli, a których ciągle mamy w sercu. Ludzie posiadający refleksję nad życiem, w listopadową noc potrafią dostrzec migoczące na wietrze światełko, które symbolizuje kruchość życia, piękno. Jest ono roziskrzone, niecierpliwe. Natomiast w natłoku codziennych spraw, problemów, mniejszych i większych dramatów praktycznie niezauważalne. Dlatego zamiast zamartwiać się, rozżalać, prezentować niezadowolenie, skupmy się na tym co ważne. A co jest istotne? My sami powinniśmy być dla siebie ważni, nasi bliscy, których ciągle mamy przy sobie, uśmiech drugiego człowieka, z którym mamy okazję rozmawiać, zimny wiatr na policzku, pierwszy jesienny przymrozek. To wszystko co sprawia, że czujemy w sobie życie, roztańczoną iskierkę w naszym sercu, która rozjaśnia mrok.


 

Biegowirus cz. I

Uniwersytet w Lublinie. Za chwile ma się rozpocząć wykład dr Tosi. Wchodzi spóźniona. Bojąc się krytyki ze strony słuchaczy postanawia przejść wejściem dla „luzerów”. Przy wejściu leży papier toaletowy. Zajęta rozmyślaniami tego nie zauważa. Dopiero policjant, stojący przed nią budzi ją z letargu.
- Mam tu wykład z prawa, gdzie są wszyscy?
- Doszło do poważnej kradzieży , ale na szczęście znamy sprawcę.
- Co dokładnie skradziono?
- Cenny pergamin z wystawy o Egipcie. Gruba sprawa! Ubezpieczenie nie obejmuje eksponatów, spróbujemy odzyskać ten pergamin.
- Jak doszło do włamania?
- Proszę za mną - pokażę rozbitą gablotę. Alarm, kraty w oknach, zamknięte drzwi, ochroniarze, mógł włamać się tylko kurator wystawy!
- Przyjrzę się tej sprawie!
Pani Doktor postanawia więc zabawić się w tajnego detektywa. Prosi o możliwość rozejrzenia się po miejscu zbrodni. Otwiera sejf, ale jest w nim tylko środek do konserwacji pergaminu. Chce zajrzeć jeszcze do sarkofagu, ale wydaje jej się on zbyt oczywisty. Ostatecznie wychodzi z muzeum z pustymi rękami. Kustosz zostaje przesłuchany na komisariacie. Niestety nic nie wie. Doktor Tosia wpada na pomysł, aby porozmawiać z kustoszem osobiście na uniwersytecie.
- Dzień dobry Panie Black.
- Witam dr Antonino, w czym mogę pomóc?
- Mam do pana jedno pytanie: Co robił pan w ten dzień kiedy ukradziono pergamin?
- Służyłem na służbie. Gdzie miałbym być?! Sekunda….. byłem pewien że w sarkofagu nie było mumii…
- Panie Black, Panie Black, wszystko dobrze?
Kustosz zemdlał, doktor zadzwoniła po karetkę. Gdy karetka przyjeżdża Tosia postanawia pojechać z nimi. W drodze do szpitala lekarze z karetki zauważają biegacza leżącego na poboczu, karetka zatrzymuje się z piskiem. Lekarze klękają przy chorym.
- Nie mam pewności ale wygląda to na kolejny przypadek biegowirusa.
- Co się stało? Czym jest biegowirus?
- Nie czyta pani gazet? W ciągu ostatnich dziesięciu dni trzydzieści młodych osób zapadło w śpiączkę po upadku w czasie joggingu. Nikt nie wie dlaczego. Zdaniem ekspertów to jakiś rzadki wirus, którego aktywuje się po wysiłku.
- A mówią że sport to zdrowie !!!
W szpitalu okazuje się że i biegacz i kustosz doznali dużego szoku. Na razie nie ma z nimi kontaktu. Kilka godzin później Tosia wychodzi ze szpitala. Wraca do mieszkania bardzo późno. Niespodziewanie dzwoni dzwonek do mieszkania. Wchodzi piękna kobieta przypominająca królewnę Śnieżkę, ale przedstawia się jako Hrabina Alukard i prosi o znalezienie jej męża - Hrabi Alukard. Przyjechał do Lublina czternaście dni wcześniej pociągiem z Ainawlysnart w Rumunii na wizytę w klinice chirurgii estetycznej. Doktor choć niechętnie, zgadza się. Gdy kończy rozmowę z Hrabiną, rozlega się pianie koguta. Kobieta magicznie i szybko ulatnia się z mieszkania. Następnego dnia Doktor postanawia iść do chirurgii estetycznej i zapytać, czy może dotarł tu mąż tajemniczej kobiety. Niestety, nikt nie widział ani nie słyszał o tajemniczym Hrabim. Doktor Tosia postanawia udać się na dworzec kolejowy, ponieważ jest przekonana, że Hrabia nie mógł przemknąć się tam nie zauważony. Nikt go jednak nie widział. Pani detektyw otrzymuje jednak informację, że na stację dotarła paczka z Rumunii na adres ,,Hrabia Alukard, al. Cmentarna 1”. Doktor zaczyna już łączyć kropki. Podjeżdża pod wskazany adres, ale z zewnątrz widać tylko stary opuszczony domek. Postanawia do niego wejść. W środku panuje straszny bałagan i słychać czyjś oddech. Tosia gasi latarkę. Teraz już wyraźnie widzi, od kogo wcześniej słyszała oddech. Na środku pokoju w czarnej pelerynie z znakiem nietoperza stoi dorosły mężczyzna. Doktor postanawia wyjść z ukrycia.
- Hrabia Alukard - jak mniemam?
- Hmm. A ty to kto?
- Detektyw Antonina. Zastałam wynajęta przez pana żonę. Ona umiera ze strachu o pana!
- Jesteś młoda pani Doktor. Jak zdrowie?
- Świetnie, a skąd to dziwne pytanie?
- Bo wścibskie panny dostają w skórę!!!
- Nie mów hop Panie Hrabio!
Tosia wiedziała, że jak go złapie to cała zagadka się wyjaśni. Dobiegając za Hrabią do parku miejskiego nagle go gubi. Wtem z głębi parku słychać przeraźliwy, donośny krzyk. Pani Detektyw biegnie w tamtym kierunku. Na środku alei leży młody mężczyzna. Doktor od razu wpada na to, iż jest to pewnie kolejny przypadek biegowirusa. Zanosi biegacza do szpitala. Tam potwierdza się założona teoria. Detektyw prosi o rozmowę z kustoszem. Gdy lekarz udał się po niego, do uszu doktor dolatuje rozmowa.
- Pan ma otwarte złamanie nogi. Trzeba przynieść dwie rolki opaski gipsowej.
- Skończyły się! Już lecę!
- Niemożliwe! Dwa dni temu doktor Franto wziął zapas na cały miesiąc i jeszcze żadnej nie zużyliśmy.
- Zapytaj go, co z nim zrobił.
- Nie wiem gdzie on jest. Nie przyszedł rano na swój dyżur……


ANTONINA SIKORA kl. VIIA


 

Czy na pewno Halloween?

31.10.2022 roku w Halloween razem z znajomymi postanowiliśmy przejść się po naszej okolicy, by zbierać cukierki i przy tym dobrze się bawić. ( Opowiadanie inspirowane " Dziadami" cz. II, A. Mickiewicza)

Czekając na Marka ,dołączyła do mnie Kasia i Wiktoria. Pięć minut później Marek wyszedł z bloku i mogliśmy udać się na słodkie łowy. Pukając do drzwi pierwszego domu otworzyła nam pani z uśmiechem na twarzy. Dała Markowi do siatki dwie duże czekolady. Od razu poszliśmy do kolejnego domu. Tam, niestety, nikt nam nie otworzył, więc poszliśmy dalej. Kolejny dom wyglądał imponująco. Drzwi uchyliły się i na progu stanął starszy pan. Z uśmiechem powiedział do nas:
-Niestety nie mam nic dla was drogie dzieci.
- Nic się nie stało- odpowiedziała Kasia.
- A może chcecie się napić czegoś ciepłego?
Na chwilę zapadła cisza.
- Jest bardzo późno, rodzice będą się martwić- oznajmiła Kasia.
- Dobrze rozumiem, mogę wam coś powiedzieć?
- Tak słuchamy.
- Lepiej wracajcie do domu, dzieci w waszym wieku nie powinny same krążyć po okolicy. A już na pewno nie zapuszczajcie się do lasu!
- Dobrze, będziemy ostrożni, dziękujemy. Do widzenia panu.
Dzieci idąc przez las były ostrożne, ale nie potraktowały jego słów poważnie.
Nagle Kasia się potknęła i upadła.
-Coś się stało? - zapytała Wiktoria.
- Zobaczyłam coś czarnego. Ta postać była straszna, zamiast głowy miała dynię z krzywym uśmiechem. Zmykajmy stąd.
- Może to ten duch, o których mówił ten pan?
-Na pewno nie! Duchy nie istnieją.
-Dziewczyn! - Zawołał zniecierpliwiony Marek.
- Chodźmy spokojnie.
Dzieci szły dalej przez las. Nagle przed nimi pokazała się postać z dynią zamiast głowy. Stwór, a może przebieraniec, zaczął gonić trójkę dzieci przez las wołając:
- Dzieci chodzicie do mnie, nic wam nie zrobię ,obiecuję!!! Hi! Hi! Hi!
Jednak dzieci uciekały ile sił w nogach i nic nie było w stanie ich powstrzymać.
Marek zawołał do przyjaciół: Co robimy?
Kasia odpowiedziała: Nie wiem ,biegnijmy na cmentarz!
Dzieci wbiegły na cmentarz, a tam zobaczyły księdza.
Wystraszone dzieci opowiedziały wszystko i zaczęły prosiły o pomoc. Wszyscy byli przerażeni i roztrzęsieni.
Ksiądz uspokoił dzieci. Poprosił o wspólną modlitwę. Dzieci razem z księdzem zaczęły się żarliwie modlić. Kiedy skończyli, okazało się, że strach minął i są już bezpieczni.
Ksiądz odprowadził dzieci do domu, a te obiecały, że już nigdy nie będą świętowały Halloween. Zamiast tego pójdą ze swoimi rodzinami na cmentarz i pomodlą się za przodków. Dzięki modlitwie dzieci zrozumiały, że to co często wydaje się zabawą, nie jest do końca właściwe i bezpieczne.


PATRYK NOWROT kl. VIIA


 

W tym numerze panuje jesienny nastrój. Wiersze przepełnione są smutkiem i tęsknotą... Przeczytajcie sami!



Paweł Wilkowicz 7a

***

Liście lecą

w listopadzie


jak łzy

same


Jesień płacze.

Bo jej smutno

jest i tęskno


za najlepszą

przyjaciółką


Wiosną piękną.

 

Mateusz Halejcio 7b

***

Czy to łzy

po szybach

płyną?


Czy to

deszcz listopadowy?

 

- Nie wiadomo.


Tęskni chłopiec

za dziewczyną...


Patrzy w okna,

smutnym wzrokiem,

ale w wodzie

szyby toną...


Czy to łzy

po szybach

płyną?


Czy to

deszcz listopadowy?

 

- Nie wiadomo.

 


Miłosz Szczerbiński 7b

***

Serce drży

z zimna

 

- rozstań

chłodnych,

jesiennych

westchnień…

i szlochów

deszczowo - tęsknych

się boi...

 

- Taki listopad

w sercu moim.

 


Piszesz do szuflady? Teraz masz okazję debiutować!

Czekamy na Twoje wiersze! Wyślij je na adres:

astezala@rybniksp34.onmicrosoft.com


 

Kącik Kulinarny Pani Teresy Konsek

Aksamitnie gładki i intensywnie różowy – koktajl truskawkowy

Kiedy czytamy skład jogurtów o „smaku truskawkowym”, okazuje się, że truskawek w nich jest bardzo mało, za to mamy – wzmacniacze smaku, barwniki, aromaty identyczne z naturalnymi… A na opakowaniu – zdjęcia dorodnych owoców! Nie dajmy się zwieść! Zróbmy prawdziwy koktajl truskawkowy!

Lista składników jest krótka:

1litr kefiru,
1 opakowanie mrożonych truskawek (około 400 g)
2 łyżki miodu,
Garść płatków migdałowych.
Sposób przygotowania:
1.Odkładamy 5-6 najładniejszych truskawek do dekoracji.
2. Resztę truskawek wkładamy do kielicha blendera. Wlewamy kefir oraz dodajemy garść płatków migdałowych. Na wierzch należy dodać 2 łyżki miodu. Nie musimy czekać, aż truskawki się rozmrożą! Zamykamy dokładnie kielich blendera i miksujemy wszystko około 1 min. – do uzyskania jednolitego koloru .
3.Teraz rozlewamy koktajl do wysokich szklanek, a na wierzch każdej z nich kładziemy po jednej dorodnej truskawce. Podajemy zdumionej rodzinie zaraz po przygotowaniu! Smacznego!


 

Numer 13 (wrzesień - październik 2022)


 

OD REDAKCJI

Serdecznie witamy wszystkich Czytelników w nowym roku szkolnym 2022-2023!


Jesień jest porą roku, która budzi skrajne emocje. Z jednej strony wspominamy wakacje, czujemy nostalgię za minionym beztroskim czasem, z drugiej rozpoczynamy w szkole nowy etap. Wszyscy ludzie związani ze szkołą, zarówno uczniowie, jak i nauczyciele odczuwają jednocześnie strach i podekscytowanie przed nowymi wyzwaniami. Pomimo tego, że każdy z nas jest inny i w różny sposób podchodzi do edukacji, to łączy nas wspólny cel. Jest nim realizowanie samego siebie, samospełnienie, poczucie satysfakcji z dobrze wykonanej pracy. Oczywiście inaczej będzie to wyglądało wśród uczniów i nauczycieli, ale szkołę jako pewne uniwersum, należy traktować komplementarnie. Nie ma nauki bez młodych, otwartych umysłów uczniów. Nie ma szkoły bez nauczycieli, którzy prowadzą swoich wychowanków przez trudne ścieżki edukacji. W tym wszystkim są również rodzice stojący na straży, bacznie obserwujący swoje dzieci i działania ich mentorów.
Niektórzy ludzie uważają szkołę za instytucję skostniałą, nudną, pełną schematów. Ale każdy kto na co dzień uczestniczy w życiu szkoły, wie że nic nie zdarza się w niej dwa razy. Nie ma identycznych roczników, zespołów klasowych, lekcji, imprez…
Na tym polega magia, wyjątkowość szkoły i początek roku szkolnego, który nam o tym przypomina i powoli pozwala nam się w ten wyjątkowy świat zanurzyć.


OGŁOSZENIA

Zapraszamy wszystkich chętnych uczniów ( nie ma ograniczeń wiekowych), którzy chcą stać się częścią ZESPOŁU naszej REDAKCJI!!!!
Masz ciekawe pasje, piszesz opowiadania, masz ochotę recenzować gry komputerowe, książki, piszesz w języku angielskim, a może gotujesz, rysujesz ?
Prześlij do nas swój tekst, pracę!

Teksty w języku polskim proszę przesyłać na adres: kaja_w1@o2.pl
Natomiast teksty w języku angielskim do Pani Anny Stochaj lub Pana Jakuba Płotkowskiego.
Mamy także kącik poetycki. Wiersze proszę przesyłać na adres: aleksandrastezala@op.pl

 

UWAGA!

W tym roku zostanie przyznany tytuł „ MISTRZA PIÓRA” dla osoby, która będzie wyjątkowo aktywna twórczo, regularnie będzie publikowała swoje teksty i z pełnym zaangażowaniem wniesie świeży powiew do Redakcji Po(d)glądu.
Natomiast uczeń, który regularnie będzie przesyłał swoje prace plastyczne otrzyma tytuł „ ARTYSTY ROKU”.
ZAPRASZAMY!


 

Antonina Oriekhova  jest uczennicą klasy VIIA.
Antonina pochodzi z Ukrainy i od dwóch lat mieszka w Polsce. Uczennica interesuje się matematyką, sztuką i kocha zwierzęta. W tym numerze Redakcja Po(d)glądu ma zaszczyt zaprezentować prace Antoniny inspirowane anime.


 

Queen Elizabeth the II and Her beloved animals


Let me tell you a little about what Queen Elizabeth II, loved and adored by most, liked and loved to do during Her lifetime. One of the things she loved was cars. In recent years, more than once you could see her driving a car despite the fact that she did not have a license . She loved dogs , especially the Corgi breed . She got her first puppy of this breed at the age of 18 , from then until her death she had as many as 30 . The Queen took care of the dogs in her spare time , she went out with them for walks and also trained them . She also had a great fondness for breeding cattle and horses. In this photo she is posing next to a cow bearing her name.

She also owned her own Aberdeen Angus cow she got at an agricultural show in 2005. She was unfortunately left in Calgary , as the Queen could not transport her to Buckingham Palace. One more of the many things she owned was a winning team of racehorses . She loved horses and her team won as many as 451 times . And it was horses , cows corgi dogs and cars that made her happy and helped Her to endure overwhelming duties.

Here are some interesting facts about the Queen that you might not have known about. Animals such as whales, dolphins, porpoises and sturgeons are considered "king fish" , and this means that they were owned by the Queen . She travelled a lot and visited 115 countries in the process , even Poland in 1996. When she turned 80 she organized a party for more than 2,000 children which was called a "children's party" . She had completed mechanics training , and was able to repair trucks . Elizabeth the II even created a new breed of dog by having one of her corgi dogs crossed with a Dachshund dog , She named this breed Dorgi .
That's all from my side thank you for reading.


Amelia Rawiak klasa 8D


 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK

Małe, chrupiące i zdrowe – ciasteczka serowe!

Jeśli nie lubisz czytać długich przepisów kulinarnych, pełnych rozmaitych składników, które w dodatku trzeba precyzyjnie odmierzać i ważyć – to te ciasteczka są akurat dla ciebie!
Przygotuj taką samą ilość:
-mąki pszennej,
-twarożku homogenizowanego,
- masła
Sposób wykonania:
1. Daj te składniki do dużej miski i zagnieć razem miękkie ciasto. I już!
Gotowe!
2. Teraz przygotuj nadzienie: mogą to być małe kawałki jabłka pokrojone ze skórką, kawałki śliwek, powidła lub dżem o dowolnym smaku.
3. Odrywaj po kawałku ciasta i wałkuj je na cienkie placki, podsypując je mąką, by nie kleiły się do stołu.
3. Szklanką wycinaj kółka z ciasta, połóż z brzegu kawałek owocu i przykryj połową ciasta.
4. Możesz też wycinać prostokąty, kłaść nadzienie na środek, zalepić i końcem noża pociąć drobno końce ciasteczka.
5. Wymyśl swoje kształty – możesz dołożyć np. orzeszki do nadzienia – puść wodze fantazji!
6. Ciasteczka pieczemy w temperaturze 180 stopni przez około 7-8 minut, do zrumienienia. Można je posypać cukrem, ale nie jest to konieczne – i tak są pyszne!
Smacznego chrupania!


 

Numer 12 (maj - czerwiec 2022)

(Na końcu numeru podziękowania od p. Kai Widery - Filińskiej)

 


 

Trochę ciężko uwierzyć,

że to już ostatnie chwile spędzone na tym etapie edukacji. Nie będę się na ten temat rozpisywać, chyba wszyscy wiemy jakie mamy w związku z tym odczucia. Nie popełniajcie proszę tego błędu i nie zamykajcie się na innych ludzi, każdy ma coś do zaoferowania jeśli da mu się szansę, jeśli zrozumie się dlaczego zachowuje się w sposób niepoprawny w naszym mniemaniu.
Żeby nikogo nie pominąć, chciałabym serdecznie podziękować wszystkim za obecność i zaangażowanie jakiekolwiek nie było, naprawdę doceniam to, nawet jeśli nie wyraziłam tego nigdy słowem. Szczerze polecam Państwu osobę szanownego pana Jakuba Płotkowskiego, mojego wychowawcy. Ani nie cwaniaczy, ani nie mówi nam, że nie obchodzi go to co mamy do powiedzenia. Jest wyjątkowym nauczycielem.
Dziękuję uczniom mojej klasy oraz szanownej pani Redaktor Naczelnej za cały pomysł z gazetką szkolną, myślę że to było świetne przedsięwzięcie i liczę na to, że nie umrze ono wraz z odejściem jej twórców. Mam nadzieję, że chociaż niektórzy z opuszczających szkołę nie staną się mi obcy. Chociaż wiem że nieuniknionym jest, że z większością przestanę się niedługo znać. Tym akcentem żegnam WAS, Czytelników, już na zawsze opuszczając grono „Po(d)glądu”.
Bywajcie zdrowi, miłego dnia bądź wieczoru.

SARA ZWIERZYŃSKA
Kl. VIIIE


 

Pożegnanie/Summarum

Nazywam się Adrian Maćkowiak, w tym roku kończę tą szkołę. W tym artykule chciałem się pożegnać i po krótce opowiedzieć o tym jak te 8 lat nauki mnie ukształtowało oraz wspomnę o kilku rzeczach, które zapadły mi w pamięć podczas mojej nauki tutaj.
Wszystko zaczęło się, kiedy z przedszkola musiałem iść do 1. klasy. Niestety większość z moich kolegów z przedszkola poszło do klasy ‘a’, kiedy ja i kilka osób z którymi miałem słabszy kontakt poszliśmy do klasy ‘f’. Moją wychowawczynią w klasach 1-3 była pani Maja Kszuk. W klasie pełniłem rolę śmieszka i klasowego klauna, dobrze wychodziła mi improwizacja oraz nie musiałem się za bardzo uczyć. Właściwie to całkiem dobrze to wspominam było dosyć przyjemnie i beztrosko, moim przyjacielem w tamtym czasie był Sergiusz Krystman. Już nie pamiętam, ale jak były jakieś wybory na przewodniczącego to na 100% wygrał. Ja chyba raz albo dwa byłem przewodniczącym, ale potem nie startowałem. Nie pamiętam w jakich klasach. Chodziłem w tamtym czasie na obiady. Nie smakowały mi wtedy, nie wiem, jak jest teraz od 5 lat albo 4 nie chodzę na obiad, więc nie wiem. Mieliśmy kilka wycieczek, zdjęcia z nich są na starej stronie szkoły.
Klasy 4-6, nowy wychowawca, kilka nowych osób. Naszym wychowawcą został pan Płotkowski, który, szczerze, jest naprawdę świetnym wychowawcą i zdecydowanie wykonuje swoją pracę na 110%. Kiedyś bardzo go idealizowałem, obecnie wciąż uważam, że jest bardzo dobry, ale już nie traktuje go jak guru i pół-boga. Odeszło z naszej klasy kilka osób, które znałem od przedszkola, wszystkie odeszły do szkoły sportowej, grać tam w piłkę. Był taki jeden co wyjechał do Niemiec. Ja nigdy nie byłem fanem sportu. Obecnie jednak ćwiczę i właściwie to lubię, po prostu nie lubię piłki nożnej, koszykówki itp. Były też takie osoby, które jeden rok albo pół roku były a potem znowu zmieniły szkołę. Jednak doszedł do naszej klasy, ktoś obecnie mi bardzo bliski. Nazywa się Alan Madyś. Mimo tego, że od 7 klasy mieszka w Chorzowie to wciąż utrzymujemy bardzo dobrą relację i jest, tak jak Sergiusz i 2 inne osoby, bardzo dla mnie ważny. Tymi dwoma innymi osobami są chłopaki, których znam od przedszkola. Praktycznie każdy dzień spędzaliśmy razem w szkole w tamtym czasie, nasza relacja zaczęła się od tego, że jako zaufana osoba, miałem go oprowadzić po naszej szkole. Nasza pierwsza konwersacja słowo w słowo wyglądała tak:
- znasz memy?
- ta.
Właśnie tak. Klasy 7-8. Udało mi się zostać przewodniczącym samorządu szkolnego w klasie 8. Nie ma już klasy ‘f’, część klasy ‘e’ i ‘f’ złączyła się w klasę ‘e’. Zacząłem odchodzić od komputera i bardzo się ustabilizowałem. Popełniłem przez te lata bardzo dużo błędów i złych decyzji, które z perspektywy czasu wydają się dziecinne. Obecnie nie martwię się o przyszłość i dość pewny rzeczy, w które wierzę i zasad, których się trzymam. Mogę szczerze przyznać, że jestem dumny z tego kim jestem. Ta szkoła, mimo, że wiele można o niej powiedzieć, jest w stanie sprawić, że po tylu latach czuję się tutaj jak w domu.
Szczególnie w te ostatnie miesiące. Naprawdę nie ma tutaj za dużo rzeczy, które mogę tutaj powiedzieć. Pewnie wiele rzeczy ominąłem, ale nie mogę wszystkiego przekazać, dziękuję wielu osobom za te lata, było wspaniale. Jednak jest to czas, gdzie trzeba iść do przodu i dalej się rozwijać. Trzymajcie się młodsze klasy, bo kiedyś jeden z was będzie na naszym miejscu. Pozdrawiam.


 

Dorosłość, czy boli?

W tym roku szkolnym większość z nas kończy pewien etap w swoim życiu. Niegdyś mówiliśmy, że do końca szkoły podstawowej jeszcze dużo czasu. Tym razem nasze słowa owijane są w niepewność. Nie wiemy, czy to powód do radości, czy wielka pustka. Czeka nas nowy początek zmierzający ku dorosłości.
Dorosłość. Co tak naprawdę oznacza to słowo? Duże grono nas tak naprawdę nie ma pojęcia co to. Nie dziwię się. To słowo ma wielkie znaczenie w naszym życiu. Czeka na nas tuż za rogiem. Młodzież, która kończy szkołę podstawową jest w wielkim stresie, co dalej? Nie wiemy kim chcemy być. Nie mamy pojęcia jak zacząć. Uczono nas, aby się nie zatrzymywać jednak odwaga, którą zawsze posiadaliśmy zniknęła wraz z naszą pewnością siebie. Uczucie końca to bariera do naszej samodzielności, zaufania, przyjaźni. Osoba dorosła cechuję się odpowiedzialnością, odwagą, empatią. Praca, którą posiada to zupełnie coś innego niż nasze obowiązki - szkoła. Wybierając nową szkołę kreujemy swoją przyszłość. Nie wiem jak wy, ale ja nie mam pojęcia kim chcę być czy dam radę, nie wiem jak jest w szkole średniej. Jednak za parę miesięcy przekonam się czy zaczynam równie super czas jak w szkole podstawowej. Tak samo jak inni boję się czy dorosłość będzie ciężka. Znam wiele osób, które po szkole średniej dalej nie wiedziały co mają robić, do czego są powołani. Dopiero w późniejszym czasie los pokazał im gdzie tak naprawdę jest ich przeznaczenie. Myślę, że ja również odnajdę nową siebie dopiero za parę lat. ,,Za małego'' nie było tak trudno. Nasze wymarzone zawody takie jak policjant, piosenkarka, księżniczka czy strażak dawały nam tyle zabawy. Teraz to poważny temat decydujący o naszej przyszłości. Trochę niepewności daję jednak wyższej dyscypliny aby wziąć się w garść. Powoduje u nas angażowanie do pewnych spraw związanych z dalszym, nowym życiem. Teraz większość z nas czuję się jakby dopiero co się obudziło, nie czując zupełnie niczego. Czas tak szybko upłynął, że do końca nie wiemy, że ten etap się kończy. Dziwne prawda?
Wierzę, że uda nam się przebrnąć przez ten czas strachu i za parę lat będziemy wspominali te dziwne czasy. Może i będziemy mieli nowych przyjaciół w średniej szkole, ale ci pierwsi pozostaną w naszych sercach. Wszystkie wycieczki, spotkania, imprezy pozostaną z nami do końca.
To znak, że dorosłość jest przed nami i zbliża się dużymi krokami jednak musimy się stawić stresowi, trudnościami i wejść w dorosłość łagodnymi krokami. Gwałtowne wędrowanie za dorosłością może nas zniszczyć psychicznie. Będziemy zmęczeni tym, czym nawet do końca nie zaczęliśmy. Dlatego z dorosłością nie można biec, trzeba podążać małymi krokami aby wpłynąć w świat dorosłych.
Nie zmieniajcie swojej osobowości. Bądźcie weseli, szczęśliwi tym co robicie teraz, a los sam pokaże wam gdzie jest wasze miejsce. Czerpcie młodość jak najdłużej się da, bo to najlepszy okres w naszym życiu.
Jeśli więc, czasem będzie Ci się wydawać, że dowód osobisty to rzecz, która rozwiążę twoje wszystkie problemy - Zastanów się czy aby na pewno świat nie jest lepszy, gdy jest się dzieckiem lub nastolatkiem.

Emilia Morys 8e


 

 

WOJNA ROSYJSKO - UKRAIŃSKA (2022)

Upadek ZSRR (1991)

26 grudnia 1991 rozpadł się Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich. Dla zachodniego świata była to ulga, ponieważ wraz z upadkiem ZSRR zakończyła się ,,zimna wojna”. W wyniku rozpadu niepodległość uzyskało 15 państw, między innymi Ukraina.

Memorandum Budapesztańskie 1994

Memorandum Budapesztańskie, to umowa międzynarodowa podpisana 5 grudnia 1994 roku w Budapeszcie, na mocy której Stany Zjednoczone, Wielka Brytania i Federacja Rosyjska zobowiązały się respektować suwerenność i niepodległość Ukrainy. Najważniejszym punktem tej umowy było to, że Ukraina miała przekazać cały swój arsenał nuklearny Federacji Rosyjskiej. Tak też się stało.

Moment podpisania Memorandum Budapesztańskiego ( 5 grudnia 1994) przez Łeonida D. Kuczmę (Ukraina), Boris N. Jelcyn (Rosja), John Major (Wielka Brytania, Irlandia Północna), William J. Clinton (Stany Zjednoczone)


Od Funkcjonariusza KGB do prezydenta- Władimir Putin

Władimir Putin ( ur. 7 października 1952) pełnił wiele funkcji w Rosji, jednak był też funkcjonariuszem KGB w Związku Radzieckim 1975-1990), później w 1990 roku był pracownikiem administracji Petersburga jeszcze w Związku Radzieckim, a potem w Federacji Rosyjskiej. Pełnił tę funkcje do roku 1996, w którym został urzędnikiem administracji ówczesnego prezydenta Rosji Borysa Jelcyna. Putin był potem szefem FSB (1998-1999), premierem (1999-2000),prezydentem Rosji (2000-2008), znowu premierem (2008-2012) i w 2012 roku został wybrany na trzecią kadencję prezydencką, a w 2018 roku na czwartą, jest prezydentem do dzisiaj. Znany jest, między innymi ze swoich dyktatorskich zapędów np. wojna z Czeczenią, czy inwazja na Ukrainę.

Władimir Putin (2022)

 

Aneksja Krymu 2014- czyli zbrojna interwencja Federacji Rosyjskiej na Ukrainie

20 lutego 2014 roku siły Federacji Rosyjskiej wkroczyły nielegalnie na Krym, który należał do Ukrainy. Mimo zapewnień z roku 1994, Rosja pod przywództwem Władimira Putina napadła na Ukrainę, i zaanektowała część jej ziem, pod pretekstem obrony większości ludności rosyjskojęzycznej, która na Krymie mieszkała. Operacja udała się i obecnie Krym jest okupowany przez Federację Rosyjską.

Od komika do Prezydenta- Wołodymyr Zełenski

Wołodymyr Zełenski (ur. 25 stycznia 1978)- satyryk, komik, aktor, scenarzysta, producent filmowy, ukraiński polityk i obecny prezydent Ukrainy, od roku 2019. Zełenski jest znany ze swojej postawy jaką przyjął w obliczu inwazji na jego kraj. Mimo ostrzału artyleryjskiego, poszukiwań, prób zamachu, nie wyjechał z Kijowa.

Wołodymyr Zełenski (2022)

 

Inwazja na Ukrainę (2022)

24 lutego 2022roku wojska Federacji Rosyjskiej wkroczyły na tereny Ukrainy pod pretekstem wyzwolenia ludności rosyjskojęzycznej z Donbasu. Ukraina pozostała w tej sprawie nieugięta i walczy z rosyjskim imperializmem po dziś dzień. Rosyjskie wojsko dokonuje zbrodni wojennych na terenach Ukrainy jak np. ostrzał korytarzy humanitarnych, czy mordowanie cywili oraz zakopywanie ich zwłok w masowych grobach.

Skutki wojny na Ukrainie (2022)

 

Moje wnioski

Historia Rosji od oddania władzy przez Jelcyna pokazuje, że rosyjski przywódca nie będzie respektował umów, czy traktatów międzynarodowych, ani że nie zależy mu na życiu ludzkim. Dzisiaj, czyli w dniu, w którym piszę ten artykuł jest 4 maja 2022 roku, 70 dzień inwazji. Przez te 70 dni ukraińscy cywile, jak i żołnierze doświadczali piekła wojny, ale nie poddali się, walczą do teraz mimo, że nikt nie wierzył, że Ukraina się utrzyma. Niech bohaterska postawa całego narodu ukraińskiego będzie dla nas inspiracją i powodem do dumy, że ostoja demokracji, jaką jest Ukraina, walczy.

Bibliografia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozpad_ZSRR

https://pl.wikipedia.org/wiki/Memorandum_budapeszte%C5%84skie

https://pl.wikipedia.org/wiki/W%C5%82adimir_Putin

https://pl.wikipedia.org/wiki/Aneksja_Krymu_przez_Rosj%C4%99

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wo%C5%82odymyr_Ze%C5%82enski

https://pl.wikipedia.org/wiki/Inwazja_Rosji_na_Ukrain%C4%99_(2022)

Poniżej jest link do zbiórki na rzecz pomocy Ukrainie:

https://pomagam.pl/solidarnizukraina?gclid=EAIaIQobChMIsf2Wn8DG9wIVaQWiAx3IjAt8EAAYASAAEgJAovD_BwE

 

Na zakończenie…

Oto ostatni numer gazetki szkolnej spod mojej klawiatury. Jako, że za niecałe 2 miesiące przestanę być uczniem SP34, chciałbym podziękować wszystkim, którzy wspierali rozwój gazetki szkolnej. Chciałbym podziękować pani Kai Widerze - Filińskiej za całą organizację gazetki oraz za motywowanie mnie do pisania. Chciałbym podziękować też panu Jakubowi Płotkowskiemu za sprawdzanie z zapałem każdego artykułu pod względem zarówno historycznym jak i ortograficznym oraz za podsyłanie bardzo ciekawych tematów na artykuły, które ukazały się w poprzednich miesiącach. Chciałbym też podziękować panu Rafałowi Fajgierowi, który także dorzucił cegiełkę do sprawdzania moich artykułów. Chciałbym także podziękować wszystkim nauczycielom i uczniom, którzy wspierają gazetkę i z zapałem ją czytają. Mam nadzieję, że Redakcja ,,Po(d)Gląd” będzie się dalej rozwijać i trzymam za to kciuki. Jeszcze raz wszystkim dziękuje i tym przydługim pożegnaniem po prostu się żegnam.

Artykuł przygotował Sergiusz Krystman, uczęszczający do klasy 8E.


 

KĄCIK POETYCKI PANI ALEKSANDRY STĘŻAŁY

W obecnym numerze prezentujemy wiersze ekologiczne:
 

Wiersze ekologiczne
 
Paweł Górski 7d
***
Nie używaj plastiku,
nie zaśmiecaj
naszej Ziemi,
bo na niej wszyscy żyjemy.
 
Lecz jeśli śmiecić
nie przestaniemy,
niestety wkrótce 
w górach śmieci
na pewno utoniemy.
 
Mateusz Halejcio 6b
***
Nie zanieczyszczaj
powietrza,
segreguj śmieci,
nie używaj plastiku,
ani nie marnuj wody
 
- wtedy będziesz
prawdziwym obrońcą
i przyjacielem 
przyrody.

 

Dawid Olejniczak 8b

***

Vivat słońce
i wiatr,
 
bo lepsze
niż węgla 
spalanie
 
jest odnawialnych 
źródeł energii
częste używanie!
 
 
Oliwier Grabiec 8a

***

Odzyskane surowce,
bardziej czyste powietrze
i mniej zużytej wody.
 
Oto zalety 
recyklingu
- ekologicznej,
najlepszej mody!
  

Zachęcamy do współtworzenia niniejszego Kącika Poetyckiego! Piszesz wiersze do szuflady? Czas na debiut! Wyślij swoje utwory na adres aleksandrastezala@op.pl
Czekamy z niecierpliwością!


 

SZKOŁA

Rok szkolny 2021-2022 nieubłaganie dobiega końca. W ciepłym oddechu nadciągających wakacji wszyscy oczekują odpoczynku, zapomnienia i naładowania dawno już rozregulowanych energetycznych akumulatorów. Koniec roku szkolnego to swoiste podsumowanie dotychczasowych działań zarówno wśród uczniów, jak i nauczycieli. Jaki był miniony rok? Wydaje się, że każdy z nas bez względu na status, rolę jaką pełni w szkole odpowiedź będzie miał adekwatną do swoich zysków i strat, sukcesów i porażek. Jednakże to co niezmienne dla wszystkich, to fakt iż czas w szkole pędzi niezwykle szybko. W tym nieustającym cyklu, zmieniamy się, poznajemy nowych ludzi, uczymy się, dojrzewamy. Niby scenariusz poszczególnych zajęć jest z góry zaplanowany, chociażby przez program, plan lekcji, ale w rzeczywistości niczego nie można przewidzieć, każdy dzień jest inny, oryginalny, tak jak różnorodni są uczestnicy biorący udział w życiu szkoły.
W czasie przemian i w tym roku nie ominęło nas zdalne nauczanie. Na szczęście okres izolacji nie trwał przeraźliwie długo i każdy z nas wiedział już, jak do niego podejść. O ile w zeszłym roku wielu z nas było przerażonych i sparaliżowanych strachem, niemocą, to w tym roku wiele osób wykorzystało okres „ zamknięcia” jako czasu dla siebie. Ci którzy chcieli się uczyć, robili to z satysfakcją przed monitorami swoich sprzętów, ci którzy chcieli bliżej zrozumieć swoją naturę odkrywali pasje i talenty, ci którzy nigdy nie mieli czasu na spędzenie go z najbliższymi, w końcu dostali szansę na nadrobienie zaległości. Czy była druga strona medalu, ciemna strona Księżyca? Oczywiście, że tak… nie wszyscy są zwolennikami takiego podejścia do nauki, takiej szkoły. Jednak najistotniejszym zagadnieniem jakie nasuwa się z perspektywy minionego czasu jest umiejętność radzenia sobie z przeciwnościami. A w takim ujęciu wielu z nas poradziło sobie dużo lepiej niż miało to miejsce rok temu.
Pomimo obostrzeń ciągle była szansa na wymianę poglądów, nauki, spotkania się z kolegami, koleżankami, udziału w różnego rodzaju projektach, konkursach, sprawdzenia swoich umiejętności. Dla uczniów każdy etap, następna klasa wnosi w życie nowe doświadczenia, kształtują się charaktery, indywidualne osobowości. Podobnie jest z rodzicami i nauczycielami. Dla pierwszych jest to okres dojrzewania pociech, ich wchodzenia drobnymi kroczkami w dorosłe życie. Dla nauczycieli to proces edukacyjny, gdzie dzieci nabywają wiedzy, umiejętności i stają się świadomymi jednostkami. Oczywiście brzmi to górnolotnie, ale finalnie szkoła jest ważnym elementem w życiu każdego człowieka, bez względu na to jakie mamy o niej zdanie, czy podejście. Szkoła to zmiana, to tarcza przemian przez jaką przechodzimy. Czasami dłuży się, nudzi, bywa trudna i przepełniona zwątpieniem. Ale jest niezbędna dla ludzkiego rozwoju, tak jak każda zmiana i doświadczenie, które nas konstytuują.
Niektórzy twierdzą „Szkoła nie była / nie jest mi do niczego potrzebna”. Czy na pewno do niczego? Każdy z nas powinien indywidualnie odpowiedzieć sobie na to pytanie odnosząc się do szkoły nie jak do instytucji, która oczywiście ma wiele wad, ale jak do pewnego okresu, bez którego nie moglibyśmy być sobą, tym za kogo się uważamy.
Tym pytaniem, myślą i subiektywnym spojrzeniem pragnę zakończyć ostatnie w tym roku wydanie szkolnej gazetki „Po(d)glądu” i życzyć wszystkim udanego, wakacyjnego wypoczynku.
Korzystając z okazji chciałam podziękować Wszystkim, którzy udzielali się na łamach naszej gazetki, a w tym roku kończą szkołę podstawową. Przede wszystkim uczniom klasy 8E, którzy byli inicjatorami powstania naszego pisma. W szczególności pragnę wymienić takie osoby jak :

Sara Zwierzyńska
Adrian Maćkowiak
Sergiusz Krystman
Bartosz Buszka
Szymon Wolny
Jakub Spalding
Dominika Grela

Ósmoklasistom życzę powodzenia w SZKOLE ponadpodstawowej, a wszystkim pozostałym Twórcom i Czytelnikom szczęścia i odkrywania twórczych pasji.
Dziękuję Pani Dyrektor, Panu Jakubowi Płotkowskiemu, Pani Aleksandrze Stężały oraz Pani Teresie Konsek za… wsparcie i współpracę.

Do zobaczenia w przyszłym roku szkolnym

K. Widera- Filińska


 

Numer 11 (marzec - kwiecień 2022)


 

Życzenia

Minione miesiące, tygodnie, to czas wielkiej próby dla całego świata, ludzi. Zagrożenia płynące z COVID- 19, izolacja, strach. Dodatkowo 24 lutego 2022 Rosja zaatakowała Ukrainę i od tamtego czasu jesteśmy świadkami przerażających scen, wojna rozgrywa się tuż za naszymi granicami, na naszych oczach. Jako obywatele Europy zdajemy egzamin z człowieczeństwa. Wydaje się, że empatia w naszym kraju, braterska pomoc są silne, a ludzie zjednoczeni jak nigdy. Również nasza szkoła, uczniowie, rodzice oraz nauczyciele zaangażowali się w pomoc uchodźcom z Ukrainy. Jak ogłosił szkolny wolontariat odzew ze strony uczniów był ogromny, a zbiórka darów przeszła najśmielsze oczekiwania. Oznacza to, że uczniowie SP nr 34 wiedzą czym jest solidarność, pomoc bliźnim. Wychowują się, żyją i pomagają w odniesieniu do europejskich wartości jakimi są: pokój, wolność, bezpieczeństwo, sprawiedliwość.

Wymienione wartości, aktualnie wprowadzają nas w wyjątkowy czas Świąt Wielkanocy. Czym są te święta dla Chrześcijan? To najważniejszy okres w roku liturgicznym, związany z męką, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. Niesie on w sobie cały koloryt emocji, takich jak: cierpienie, ból, żal, rozgoryczenie, ale i miłość, oddanie, nadzieję zwiastującą odnowę, nowe, lepsze życie. I jak pokazuje historia i ludzkie doświadczenie, starcia dobra ze złem są wpisane w kod ludzkości. Jednak chrześcijańskie spojrzenie na ludzkie życie, czy europejskie, uniwersalne wartości każą nam wierzyć w to, że dobro bez względu na przeciwności - zawsze wygrywa. Miejmy nadzieję, że dobro wygra i tym razem, a w Europie zapanuje pokój.
W związku ze zbliżającą się Wielkanocą- Redakcja „ Po(d)glądu” chciała złożyć wszystkim Czytelnikom najserdeczniejsze życzenia. Miłości w sercach, która przyniesie nam chwilę wytchnienia, rozproszy strach i niepewność. Pozwoli Nam odnaleźć siebie, oraz zbliżyć się do drugiego człowieka, da nam nadzieję na nowe lepsze jutro.

 Redakcja


 

Słoneczne dni

 

Chciałam pisać o miłości, ale nie umiem. Jedyne co mogę powiedzieć, to że wtedy się dużo więcej płacze. Dlaczego? Bo dzięki ukochanej osobie przyszły również wszystkie słoneczne dni, a myśl o tym, że słońce miałoby już nigdy nie zaświecić, jest zatrważająca. Jest nawet naukowo potwierdzone, że w krajach w których słońce prawie nie świeci jest naprawdę duży współczynnik samobójstw. Na dodatek jeśli jest się meteopatą, nastrój może ulec znacznemu pogorszeniu przez brak słońca. 

O słońce można jeszcze być zazdrosnym. Z psychologicznego punktu widzenia zazdrość jest ściśle związana z samooceną, więc jeśli nie ma wyraźnego powodu do tejże zazdrości, to jest to nasz, indywidualny problem , konkretniej wynikający z niskiej samooceny. Bo słońce raczej nie ucieknie, a jeśli zamierza uciec, to nie jest to słońce.

I tak napisałam o tej miłości.

SARA ZWIERZYŃSKA, kl. 8E


 

Wszyscy zginiemy

Opowiadanie inspirowane powieścią H. Sienkiewicza „ Quo vadis”

Rok 64...Ja oraz mój przyjaciel Karol, właśnie mieliśmy przetestować nasz pierwszy model maszyny, która zdalnie kradnie jabłka. Kiedy przyjechał do naszej okolicy Piotr, apostoł Jezusa i wszyscy byli zasłuchani w jego opowieści, my robiliśmy pierwsze testy. Na szczycie doryckich kolumn udało nam się rozłożyć naszą wielofunkcyjną wędkę. Ktoś jednak musiał korygować żyłki, a była to bardzo skomplikowana robota i za długo by opowiadać... Po co? Dlaczego?

Wszystko co musicie wiedzieć to fakt, że niestety musiałem być na dole i je nieustannie naciągać i na nowo nawijać na system kołowrotkowy.
- Adrian, jak tym sterować?! - Pytał mnie Karol, szarpiąc żyłkami tak mocno, że prawie je wszystkie pozrywał.
- Prawą liną ciągniesz w górę lub w dół, a tą po lewej korygujesz: prawo, lewo, przód i tył. Przestań tym tak szarpać!
- Dobra mam! - Ledwo mogłem uwierzyć, męczyłem się z tym 4 tygodnie, ale właśnie w tej chwili moja maszyna trzymała jabłko na haczyku.
Już byliśmy tak blisko, gdy nagle usłyszeliśmy kroki, modliłem się tylko byśmy zdążyli, byliśmy tak blisko.
- Szybciej ją naciągaj! - Powiedziałem zdyszanym głosem, ponieważ zmęczony, szybko zwijałem naprężoną żyłkę.
W ostatniej chwili żyłka pękła i kilka centymetrów przed końcem jabłko spadło na mężczyznę, który właśnie chciał nas zapytać co najlepszego wyprawiamy. Popatrzeliśmy się tylko na siebie i przekonani, że nic mu nie będzie, uciekliśmy chichocząc. Jak się jednak okazało to nie był jakiś losowy Pan, to był Petroniusz we własnej osobie. Tym bardziej nie chcieliśmy mieć z nim nic do czynienia. Pewnie szedł do Nerona, jak miał to w swoim zwyczaju. Bawić się na jego rozpustnych ucztach, schlebiać mu, zachwycać się jego muzyką.
W każdym razie wróciłem do domu, gdy było już późno,a słońce zaszło. Rozmawiałem chwilę z mamą o tym co dzisiaj robiłem, gdy nagle usłyszeliśmy krzyki. Ktoś krzyczał bardzo głośno „ Pożar!”, a przez okno było widać ogromne rozżarzone światło. Nie mieliśmy pojęcia co się dzieję. Mama wyszła tylko na chwilę, a później z przerażeniem w oczach złapała mnie za rękę i powiedziała, że muszę jej teraz zaufać i z nią biec. Ja też bardzo się bałem, ale nie miałem zielonego pojęcia, co się dzieje. Wierzyłem tylko, że to naprawdę pożar chociaż nie byłem pewny. Biegliśmy tak przez cały Rzym, aż w końcu nie dałem rady i spojrzałem za siebie. To co zobaczyłem to były ogromne płomienie, rozprzestrzeniające się po ulicy 60 metrów za nami. Weszliśmy do losowego domu, zabraliśmy z niego parę rzeczy i postanowiliśmy uciec przez przejście, które zostało wykopane przez chrześcijan na zewnątrz. Znaleźliśmy miejsce nad jeziorem, rozłożyliśmy koce, a mama powiedziała mi, że będzie dobrze, ale dzisiaj musimy tutaj spać.
Na następny dzień chcieliśmy wciąż wejść do Rzymu, jednak pożar dalej trwał. Nie wiem co dalej będzie, siedzę tutaj z mamą, piszę w swoim pamiętniku, nie wiem co robić. Jestem pewny, że ta sytuacja zmieni moje życie na zawsze.

Adrian Maćkowiak, kl. 8e


 

Wolne Terytorium - Machnowszczyzna


Rewolucja 1917

W 1917 w Imperium Rosyjskim została dokonana rewolucja nazywana też rewolucją październikową, której skutkiem było obalenie Cara Mikołaja II oraz dynastii Romanowów. Władze w Rosji przejęli bolszewicy, którzy utworzyli Związek Radziecki (ZSRR), ale zanim doszło do zjednoczenia w prawdziwy Związek Radziecki doszło do stworzenia kilku różnych republik ludowych - a jedną z nich było Wolne Terytorium.

Wolne Terytorium

Wolne Terytorium istniało w latach 1918 - 1922 i znajdowało się na obecnych ziemiach wschodniej Ukrainy. Żyło tam około 7 milionów ludzi. Panował tam anarchizm komunistyczny, na czele którego stał Nestor Machno. Kraj ten powstał po rewolucji bolszewickiej. Jednak podczas rewolucji pomagał Armii Czerwonej walczyć z wojskami carskimi. Co ciekawe Machno nigdy nie miał w planach połączyć się z bolszewikami, z którymi Machnowszczyzna się później zmagała. Terytorium istniało przez krótki okres czasu, jednak wprowadzono tam organy, reformy i zasady, dzięki którym ludzie żyjący tam widzieli dla siebie przyszłość.

Granice Wolnego Terytorium na tle granic obecnej Ukrainy

 

Upadek Wolnego Terytorium

Machnowszczyzna upadła w 1921 roku (niektórzy partyzanci prowadzili walkę do 1922 roku) na skutek podbicia przez Armię Czerwoną, a Machno uciekł i zmarł w 1934 roku w Paryżu.

 

Opinia

Moim zdaniem Wolne Terytorium było dzielne, bardzo dobrze radziło sobie z wrogami, a szczególnie z potężną Armią Czerwoną. Trzeba pamiętać o tym, że ludzie którzy tam żyli to byli Ukraińcy. Dzisiejsza Ukraina jest jak Wolne Terytorium, tylko że jest w pełni demokratyczna i lepiej zorganizowana. W dzisiejszych czasach Ukraina także musi mierzyć się z potężną Federacją Rosyjską, która próbuje narzucać swój reżim. Jednak Ukraina się nie poddaje, a przede wszystkim ludzie walczą i nie wyrzekają się swojej tożsamości. Ukraina to jest takie Wolne Terytorium, które samo nie obroni się przed widmem Związku Radzieckiego, dlatego trzeba jej pomóc. Rozumiem, że to wielkie słowa, ale każdy z nas może wesprzeć Ukrainę. Każdy kto choć pobieżnie zna historię II wojny światowej, zdaje sobie sprawę, że zawłaszczanie przez dyktatorów państw lub ich części (np. 1938 - rozbiór Czechosłowacji lub całych państw, np. 1939 - Polska) zwykle kończy się ogromną tragedią…

 

Bibliografia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Wolne_Terytorium

 

Artykuł przygotował Sergiusz Krystman uczęszczający do klasy 8E


 

Kącik poetycki

W obecnym numerze prezentujemy utwory poetyckie o upragnionej wiośnie.
Serdecznie zapraszam wszystkich poetów do publikowania swojej twórczości.
Pozdrawiam serdecznie - Aleksandra Stężały


***

Paweł Wilkowicz 6a

Panna radosna
zakochała
się w Słońcu
i rozkwitła
też w końcu
wszystkimi 
barwami motyli
i całą polaną
kwiatów,
co się bardzo 
przydało
szaremu jeszcze
po zimie
światu.

***

Miłosz Szczerbiński 6b

Pani słowikowa
coś dzisiaj
zazdrosna
-bo piękniejsza od niej 
nadchodzi dama
-Wiosna.
 
To ona teraz
będzie rządzić światem,
a wszystko zmieni się
dopiero latem.

***

Mateusz H. 6b

Ptaki śpiewają,
koncerty dają.
Od tych koncertów
kwiaty już kwitną
aż miło.
 
I nawet się
ciepło zrobiło.
Stopniały nawet
serca z lodu
i budzi się
wiosenna miłość.

***

Paweł Górski 7d

Śniegu już dawno
nie ma,
tylko przebiśniegi
haftują na grządkach
biało-zielone ściegi,
a błękitne płatki
niezapominajek
stroją Wiosnę 
w suknię
jak z najpiękniejszych 
bajek. 
 
A kiedy już 
każdy z kwiatów
śliczną kreację
Wiośnie uszyje
zakłada jeszcze
perłowe, poranne
korale rosy
na jej wysmukłą
szyję.


 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK

Chrupiąca kolacja

Masz ochotę na gorące grzanki, rodziców nie ma w domu , w dodatku mama kategorycznie zabrania korzystania z piekarnika ( bo się poparzysz, spalisz mieszkanie, zepsujesz kuchenkę gazową itp.)?
Skorzystaj z tego przepisu!

Przygotuj:
6 kawałków chleba tostowego pełnoziarnistego
6 dużych plastrów pomidora
6 plastrów chudej szynki (można pominąć)
6 plastrów żółtego sera
Kawałek papryki pokrojony w kostkę
1 małą cebulę posiekaną drobno
Ketchup
Trochę zielonej cebulki lub szczypiorku, zioła prowansalskie

Przepis:
1.W tosterze opiekamy kromki chleba na złoty kolor.
2.Na opieczony chleb dajemy odrobinę ketchupu i rozsmarujemy go.
3.Układamy na kromkach plastry pomidora i kostki papryki, posypujemy cebulką oraz ziołami prowansalskimi.
4.Kładziemy na to szynkę oraz ser i posypujemy zieloną cebulką.
5.Układamy grzanki na talerzu i wkładamy na 2 minuty do kuchenki mikrofalowej.
6.Zjadamy z apetytem! Smacznego!


 

Numer 10 (styczeń - luty 2022)


 

SARA ZWIERZYŃSKA kl. VIIIE

Wystarczy zmienić podejście; brzmi strasznie prozaicznie, prawda? Wbrew pozorom to naprawdę daje dużo, a nie odbiera nam zupełnie nic. Jeśli chcesz pozbyć się frustracji, pośpiechu, napięcia, poczucia beznadziei i tego, że nie masz czegoś wystarczająco w swoim życiu - sukcesów, zasobów, czasu, szczęścia - albo po prostu jesteś ciekawy co napisałam, ten artykuł jest dla ciebie.


Przyjemność z torebki

Zawsze dostępne mamy te dwa podstawowe punkty widzenia - optymistyczny, jak i pesymistyczny; od razu ubiegając niepotrzebne mniemania muszę zauważyć, iż nie piszę o tym że lepiej być optymistą, niż którymkolwiek innym z powyższych, ukazuję tylko jak zauważać w życiu wyłącznie to, co konieczne.

Po pierwsze, po co obierać inny punkt widzenia? No więc dokładnie z tych powodów, o których powiedziałam na wstępie:
    Złe podejście jest przyczyną tego, że nas wszystko frustruje. Ale nie musimy dostrzegać tego co nas drażni, a już na pewno nie w negatywny sposób.
  W codziennym biegu przestajemy dostrzegać znaczenie w drobnych czynnościach, jak wycieranie rąk ręcznikiem, albo przyrządzanie sobie śniadania i kawy ciemnym rankiem, podczas gdy za oknem ptak przysiada na płocie rozwalającym się pod ciężarem trosk o losy przyszłego lata.
    Przez całe życie dążymy do tego, by osiągnąć więcej niż posiadamy obecnie. Na ten aspekt możemy spojrzeć albo z perspektywy, w której to brakuje nam tak wiele, albo cieszyć się tym co jest i iść dalej.
Obierając jedną z perspektyw - optymistyczną lub pesymistyczną - nie stajemy się mniej realni, jesteśmy po prostu skupieni na lepszych z aspektów życia, nie przeszkadzamy sobie niepotrzebnie, żyjemy prościej, przyjemniej, bez niepotrzebnego utrudniania.
Chyba zgodzisz się, że lepiej jest po prostu zauważyć: że słychać lecący samolot, że szczeka pies, że ktoś by coś chciał, zamiast denerwować się, że to się dzieje. Wprawdzie nie muszą to być przyjemne bodźce, ale same w sobie nie są one nastawione na złośliwość w stosunku do nas, to tylko my przeszkadzamy sobie nadmiernie się na nich skupiając.

Pewnie teraz myślisz: okej, wiem że tak jest przyjemniej, słyszę to od dzieciństwa, ale jak to zrobić? Dokładnie tego uczy nas medytacja, gdyż po długim czasie nawyki wyrobione w czasie praktyki, zaczynają trafiać do naszego życia. Wszystko sprowadza się do tego, by nabyć umiejętność zatrzymywania się, zauważania tego, co warto zauważać i przyjmowania z akceptacją tego, co musi się dziać, ale nie musi zajmować naszych myśli. 

Dla przykładu, załóżmy, że twoim obowiązkiem jest dawać kotu jeść. To obowiązek, więc automatycznie postrzegasz to jako coś, co musisz zrobić, robisz to jak najszybciej żeby nie tracić czasu i móc zająć się tym, czym chcesz. Frustruje cię, że nie możesz po prostu od razu przejść do swoich przyjemności, zamiast uczynić przyjemność z tego zajęcia. Znów chcesz biec, zamiast po prostu na chwilę zatrzymać się i poczekać; skupić się na jednej prostej czynności, nie robiąc nic innego, słuchać dźwięku wydobywającego się z saszetki jedzenia, a potem oglądać szczęśliwe zwierzę gdy je. Wtedy może wcale nie będziesz chciał przestawać tego robić, nie będziesz chciał iść, tylko powoli i starannie opróżnisz saszetkę. I może wyobrazisz sobie, że ta karma z torebki to właśnie styl życia którym karmiłeś się całe życie i może będziesz wdzięczny, że twój kot właśnie zjada twoją napiętą przeszłość, albo po prostu docenisz tą chwilę zatrzymania się i możliwość docenienia tego, że masz czas, który możesz przeznaczać na różne rzeczy i możesz uszczęśliwić swojego kota.


 

Co to jest żeglarstwo?

Wiele osób nie wie, że żeglarstwo jest sportem, że w ogóle istnieje. Sama osobiście znam parę osób, które nie wiedziały o czym opowiadam- była to dla nich zupełna abstrakcja. Wtedy ja im na to, że żeglarstwo jest sportem... i właśnie co to jest to żeglarstwo?

Wszystko wam streszczę i proszę nie myślcie sobie, że przedstawione informacje wzięłam z Internetu, czy encyklopedii. Wiadomości jakie zamierzam opisać są prawdziwe i oparte na moim doświadczeniu, ponieważ trenuję ten sport już od 7 lat i co nieco o nim wiem, więc serdecznie zapraszam do lektury.
To od początku…
Żeglarstwo jest sportem związanym generalnie z wiatrem i wodą. Żeglarstwo istniało już w XVII wieku. Pierwszy klub powstał w Rosji. Można wyodrębnić parę klas takich jak ILCA 4, 420, Omega, 49er i wiele więcej. W zeszłym roku zdobyliśmy srebrny medal olimpijski w klasie 470 reprezentowaną przez załogę Skrzypulec-Ogar (Jolanta Ogar-Hill, Agnieszka Skrzypulec). Ja osobiście pływam na klasie o nazwie ILCA 4 w klubie w Rybniku. Moim sukcesem jest start w mistrzostwach świata we Włoszech jak również 16-ste miejsce na mistrzostwach polski ILCA 4. Wyścigi odbyły się w Pucku , pierwsze 3 dni wiało 10-17 węzłów (19-25 km/h), a ostatniego dnia wiało 22 węzły(40km/h) w podstawie, a w szkwałach nawet do 30knt(50 km/h), dlatego widać że warunki nie były najłatwiejsze, ale po takim wysiłku czułam się szczęśliwa i spełniona. Jednak były i mniej szczęśliwe sytuacje takie jak przegrane eliminacje do sprintów, o których marzyłam aby się na nie dostać. Niestety zabrakło mi szczęścia. Wiadomo… nie zawsze wszystko się udaje. Jest to sport, który wymaga szacunku do warunków pogodowych jak i dla przeciwników. Przez to, że trenuję ten sport, poznałam wielu ciekawych ludzi i zwiedziłam wiele pięknych miejsc. Jeszcze jednym plusem tego sportu jest to, że gdy wszyscy siedzieli w domu i nie mogli wychodzić ( chodzi o czas pandemii), to ja razem z moimi przyjaciółmi z klubu aktywnie spędzałam czas.
Kocham ten sport i jestem z nim związana od najmłodszych lat. Zawsze marzyłam o tym żeby dostać się na igrzyska olimpijskie. Chciałabym w przyszłości zajmować się czymś, co jest związane z żeglarstwem.
"Idąc spać bez marzeń, obudzisz się bez celu" - są to słowa pewnego trenera, które dodają mi wiary w to co robię. Każdego dnia staram się dążyć do obranego celu.
Życzę wszystkim aby spełnili swoje marzenia te większe i te mniejsze.
Dziękuję za uwagę

Matylda Ferenc, kl. VIIIE


 

W tej styczniowej części gazetki miała być kolejna część mojego smoczego komiksu ale... Cóż problemy techniczne mi na to nie pozwoliły więc w trakcie gdy problem się rozwiązywał ja nie poddawałam się i wciąż rysowałam - tym razem w zeszycie. W trakcie gdy to pisze mam już zrobioną trzecią część komiksu , ponieważ problem został rozwiązany - więc w kolejnym numerze gazetki szkolnej na pewno się pojawi komiks! Miłego dnia i mam nadzieję że rysunki się spodobają!

Witam! O to kolejna część smoczego komiksu! Z góry przepraszam że tylko dwie strony ale rysowanie go zajmuje mi dużo czasu tak więc maksymalna ilość jaką jestem w stanie narysować na ten czas to dwie strony na każde kolejne wydanie gazetki szkolnej. Miłego czytania!

Dominika Grela 8e


 

Operacja Catapult (,,Katapulta”)

Omówienie sytuacji w Europie

1 września 1939 roku III Rzesza Niemiecka dokonała inwazji na Polskę. 3 września sojusznicy Polski, czyli Wielka Brytania i Francja wypowiedziały wojnę państwu Hitlera, jednak pomoc nie nadeszła. Hitler rozpoczął w maju 1940 roku inwazję na Francję. Kampania Rzeszy zakończyła się ogromnym sukcesem Niemców i kapitulacją Francuzów, jednak francuska armia, między innymi francuska marynarka wojenna musiała dokonać wyboru, czy stanie ramię w ramię z Hitlerem, czy też będzie walczyć o wyzwolenie Europy razem z Wielką Brytanią.

Nie zapomnijcie o Oranie!
(francuski plakat propagandowy mający na celu pogorszenie wizerunku Brytyjczyków)

 

Ogólne wyjaśnienie

Brytyjska operacja ,,Katapulta” miała na celu zwerbowanie francuskiej marynarki wojennej do walki z Niemcami, a w razie odmowy Francuzów zniszczenie jej. Churchill w swoich pamiętnikach opisywał, że decyzja, którą musiał podjąć w sprawie francuzów była jedną z najtrudniejszych decyzji jakie musiał podjąć podczas II wojny światowej.


Przebieg operacji

Niektórzy Francuscy dowódcy poddali się, inni pozwolili na rozbrojenie swoich statków. To były rozwiązania bez użycia siły przez którąkolwiek ze stron. Innymi rozwiązaniami, ale już siłowymi było zajmowanie statków, jednak niektórzy się nie poddawali i nie dali Brytyjczykom opanować swoich statków, więc Brytyjczycy walczyli z nimi na przykład na Gibraltarze albo w akcji przeciw Mers el-Kebir. Brytyjczycy strzelali do nieprzygotowanych do walki Francuzów i niszczyli ich okręty. Straty Francuzów to 1297 zabitych i 350 rannych.

Uszkodzony niszczyciel ,,Mogador”


Opinia

Operacja ,,Katapulta” była aktem zdrady jednej i drugiej strony konfliktu, Francuzi za dużo próbowali ugrać na swoją korzyść, a Brytyjczycy niepotrzebnie wystawiali od razu takie ultimatum, jednak z drugiej strony gdyby tego nie zrobili i Francuzi przeszliby na stronę Hitlera losy II wojny światowej mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.

 

Bibliografia
https://pl.wikipedia.org/wiki/Operacja_Catapult

Artykuł przygotował Sergiusz Krystman uczęszczający do klasy 8E.


 

Kącik poetycki

Tym razem pragniemy zaprezentować kilka wierszy „z przymrużeniem oka" napisanych przez nauczycielkę naszej szkoły - panią Aleksandrę Stężałę.


***
Telewizja świąteczna
na kształt żłobka jest nam dana.
Gdzieniegdzie, owszem,
Kłos dorodny...
Niestety przewaga siana.

***
„Jestem wysportowany
fizycznie i psychicznie"
(cytat z wypracowania)

Żonglował
głową
jak piłką,
a potem
skoczył
po rozum
o tyczce
- wysportowany
psychicznie.

***
Żart

„Zażarcie
chcę żyć
i pożerać Ciebie,
aż mnie zeżresz
- życie moje"

...i po ŻARCIE! 

  ***

Ko-
- meta-
fizyka
metka
rzeźnik
i koniec
- voila:
wiersz
taki
oryginał
jak ja.

***
Na fakturę niebieską
wylał się żółty
sok zmierzchu.
Wyrosły drzewa ogromne
z barw pomieszanych szelestu.
Później się zieleń
z granatem nocy zmieszała...
I nadszedł ślepy malarz - Mrok,
ten, który farbom
kradnie jaskrawość.
Podstępnie rozlał swoją czerń,
a wzrok nasz zrobił
na szaro.

***

Uwaga! Ty także możesz opublikować wiersze na łamach gazetki szkolnej!
Jeśli piszesz, wyślij swoje utwory poetyckie na adres: aleksandrastezala@op.pl
Czekamy z niecierpliwością!



 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK

 

Wystrzałowe, owocowe przekąski karnawałowe!

Czas karnawału możemy umilić sobie i zaproszonym gościom podając własnoręcznie zrobione przekąski na patyczkach!

 

Składniki:

Kilka sztuk owoców – do wyboru: jabłko, pomarańcza, gruszka, kiwi, melon itp.

1 tabliczka czekolady gorzkiej,
1 tabliczka czekolady białej,
Bakalie – orzechy włoskie, laskowe, pestki dyni, płatki migdałów, daktyle itp.
Patyczki do szaszłyków
Z kuchni „wypożyczamy” też 1 główkę kapusty, którą owijamy folią aluminiową. Zwrócimy ją po imprezie … Wbijemy w nią gotowe przekąski.

 

Jak wykonać?

Owoce starannie myjemy. Pomarańczę, kiwi, melon obieramy ze skórki. Jabłko, gruszka – najlepsze ze skórką!

Owoce kroimy w krążki lub łódeczki – według naszej fantazji. Cząstki muszą mieć grubość ok.1 cm.
W każdą cząstkę pojedynczo wbijamy głęboko patyczek do szaszłyków.
Talerz z owocami wkładamy na 1 godzinę do zamrażarki.
W tym czasie możemy w osobnych miseczkach roztopić czekoladę w tzw. kąpieli wodnej. Ostrożnie!
Można też rozdrobnić bakalie – ale nie jest to konieczne.
Teraz wyjmujemy z zamrażarki po kilka patyczków z lekko zamrożonymi owocami i zanurzamy je do połowy w ciepłej polewie. Natychmiast posypujemy je wybranymi bakaliami. Uwaga! Polewa szybko tężeje na zimnych owocach!
Gotowe patyczki wbijamy w kapustę owiniętą folią . I już możemy częstować gości! Smacznego!

 


 

Numer 9 (grudzień 2021)


 

Drodzy Czytelnicy!

W grudniowym numerze, Redakcja szkolnej gazetki Po(d)glądu pragnie złożyć najszczersze życzenia z okazji nadchodzących Świat Bożego Narodzenia. Mamy nadzieję, że ten świąteczny czas okaże się dla Wszystkich momentem wyciszenia, szczęścia w gronie najbliższych osób. Przy okazji podsumowując rok 2021, pragniemy podziękować wszystkim zaangażowanym w projekt szkolnej gazetki. Dziękujemy za wsparcie Pani dyrektor Beacie Mielczarek, Nauczycielom, młodym Redaktorom, którzy pomimo codziennych obowiązków, znajdują czas na pisanie wspaniałych, ciekawych tekstów i wpuszczają nas do swojego świata przemyśleń, marzeń, wyobraźni. Jednocześnie mamy nadzieję, że Nowy Rok 2022, będzie dla Po(d)glądu równie pomyślny, inspirujący, wyzwalający w młodzieży kreatywność. Natomiast grono naszych cudownych, wiernych Czytelników będzie się stale powiększać.

Dziękujemy.

Życzymy Wszystkim zdrowia, pomyślności, spełnienia marzeń.

Redakcja Po(d)glądu


 

SARA ZWIERZYŃSKA, kl. VIII E

Dla pełnego odbioru tekstu, w trakcie czytania puść muzykę:

Aleja drwin i spojrzeń

Wstaję i nie wiem która godzina, ale nie chcę wiedzieć, bo wolę myśleć że czas nie płynie, dokładnie jak we śnie. Wszystko jest takie niepewne, ciche, dziwne. Wychodzę z pokoju i idę przez ciemny, betonowy korytarz. Co jakiś czas na suficie świeci żółta lampa, chociaż nie wiem czy to potrzebne, bo chyba jest dzień. Co kilka kroków widzę drzwi. Raz na prawo, raz na lewo. Za każdymi z tych drzwi widzę dzieci, wszystkie bez rodziców i bez szans na lepsze życie, uśmiechnięte, nieszczęśliwe. Korytarz zdaje się nie kończyć, więc wchodzę do jednego z pokoi. Dziewczynka pyta mnie po co żyć, myślę, że to strasznie oklepane, ale pytam ją w odpowiedzi czy ma coś lepszego do roboty niż egzystować. I ona milczy, więc stwierdzam, że już nie istnieje i wychodzę.

Potem jestem w mieście i nie wiem jaki to rok, ani jaka godzina. Wszędzie widzę ludzi i oni niby rozmawiają, ale nie rozmawiają, i mam wtedy wrażenie, że właściwie to ludzie nie istnieją. Póki ich nie poznamy, a jest ich naokoło tak dużo i wszyscy mają swój własny cel, którego nie znamy, rzeczywiście nie zdajemy sobie sprawy że istnieją. To trochę jak widzieć innych ludzi w grze komputerowej, w której wiesz, że tylko ty jesteś prawdziwą postacią. Jednak ci inni ludzie pewnie myślą tak samo, tylko ty nie możesz tego wiedzieć. I niby wiemy, że inni ludzie są jak my, ale nigdy nie będziemy mieli dowodu, więc nie wierzymy w to tak właściwie.

Ktoś pyta mnie, czy możemy spotkać się dziś przy szkole o piętnastej, jak kiedyś. I wtedy przypominam sobie, że już nie jest jak kiedyś, a przecież kiedyś zawsze wydaje nam się być lepsze niż teraz. Myślę o tym, że czas mija, a najbardziej boję się przemijania, więc wtedy staram się przestać o tym myśleć i mi oczywiście nie wychodzi. Płaczę, ale nic nie czuję. 

Leżę na polu w słońcu i słyszę tylko oddech tego kogoś na swojej skórze. I wtedy uświadamiam sobie, że właśnie teraz tworzę kolejne wspomnienia, za którymi za rok będę tęsknić tak samo, jak teraz tęsknię za domem. Uświadamiam sobie też, że nie pamiętam już domu, tylko sierociniec, z którego wyszłam niedawno. I tęsknię za tą dziewczynką, która zastanawiała się jak każdy w jej wieku, po co ma żyć. Bo przez chwilę dla mnie istniała i dlatego tęsknię.

Nie zapamiętałam kim dokładnie był ten ktoś, kto chciał spędzić ze mną czas jak za dawnych, szkolnych lat. Wiem tylko, że była to moja pierwsza i jedyna miłość, bo mimo, że byli jeszcze inni, to nikogo już nie umiałam pokochać tak, jak pokochałam tamtego, który leżał ze mną w słońcu na polu i oddychał moją skórą. Nie zapamiętałam wszystkiego tylko dlatego, bo starałam się wymazać z pamięci, że on istniał. Nie wiem dlaczego, może po prostu zostawił mnie, gdy zobaczył jak trudno jest ze mną żyć.

Nikomu nie mam nic za złe. Nie chcę się na nikogo gniewać, więc biorę wszystko na siebie i tak jest w porządku.

I żyję, bo co mam lepszego do roboty?


 

 

Kącik poetycki (MIŁOŚĆ)

Antonina Sikora, kl. VI A

Oda do roweru…

Miłości ma, czasem jesteś marudny.
Kochanie me, momentami i bardzo brudny.
Miłości ma, czasem umorusany po szyję.
Kochanie me, wiem, bo czasem Cię myję.
I nikt tego faktu nie zauważy,
Dopóki się tym nie rozmarzy.

Miłości ma, bez Ciebie życie to katastrofa.
Kochanie me, gdy ktoś wpadnie to się nie wycofa.
Miłości ma, co weekend lśnisz w promieniach słońca.
Kochanie me, no i myślę że ja już tak do samego końca.
Bo bez ciebie życie jest po prostu głupie
I wiem to, nawet po moim trupie.

Bo ty jesteś dla mnie najważniejszy,
Najlepszy, najszybszy, najcenniejszy.
Z tobą me życie kwitnie w tej erze,
Ty mój kochany, najwspanialszy rowerze.

A że mam dwa,
To kocham Was oba

 ℘

Oriekhova Antonina, kl. VIA

Dziewczyna z warkoczykami

Z szarymi oczami,

Stała pod zegarem.

Kochanie…

Wybiła, długo oczekiwana godzina

I z tarczy księżycowej

Nie spuszczała oczu.

Rudowłosa, głośna

Z oczami jak żywica.

Chłopiec z oddali patrzył…

Dziewczyna czekała.

Dziewczyna w sukience

białej jak śnieg.

Już miała płakać, przestać istnieć.

W słuchawkach minęło dziewięć hitów ...

Na próżno stoisz ruda dziewczyno,

On nie przyjdzie.

Serce bije jak młot!

Nastąpił dramat ...

Do sklepu po mleko

Mama go wysłała.

℘ 

PAWEŁ WILKOWICZ, kl. VI A

Gdy Cię widzę
brak mi tchu
Gdy chcę coś powiedzieć
brak mi słów
Serce bije tak mocno
że chce wyskoczyć
W głowie pusto
ale jedno wiem
Chcę Ci podarować cały Świat.

℘ 

MIKOŁAJ BANIALIS, kl. VI A

Biega para zakochana
Śpiewa, tańczy roześmiana

Uśmiecha się do miliona fal
Czas takiej miłości to wielki dar

Razem w radości budują zamki
W tle ptaki śpiewają im kołysanki

Przy zachodzie robili aniołki z piasku
Zasnęli wykończeni i wstali o brzasku

BORYS KOSTIUK, kl. VI A

Moje szczęście jest wplątane w literę twojego imienia.
Kocham nasze wspólne noce przy pełni księżyca.
Do szczęścia brakuje mi Ciebie.
Szczęście to TY.

 Mikołaj Bociek, kl. VI A

Miłość to nie jest coś co można zobaczyć, mierzyć.
Miłość jest to uczucie, które jest trudne do wytłumaczenia, ale każdy je rozumie.
Miłość niekiedy przychodzi łatwo, a kiedy indziej bardzo trudno.

Miłości nie można kupić za pieniądze, czy złoto.
Do miłości nie można się zmusić.
Gdy się kogoś kocha, to się wie.

PATRYK NOWROT, kl. VI A

Ma miłość do Ciebie kwitnie jak kwiat,
Pragnę Cię przytulić i chodzić na plażę,
Pocieszać gdy jest Ci źle.
Miłość to uczucie, o którym niełatwo mówić,
Gdy kochamy prawdziwie, wtedy jest jeszcze trudniej.


 

 

Piękno ludzkich zawiłości

"My teeth are yellow, hello world, would you like me better if they were white like yours?" To dosyć bez sensu że każdy z nas został biologicznie zaprojektowany na idealną, jedyną w swoim rodzaju jednostkę, a społeczeństwo wypomina nam tą indywidualność. O co tu chodzi? Dlaczego mówiąc jak to nudno i szaro by było gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, za 5 minut już słychać śmiech z drugiego człowieka? Czy to ważne że ktoś jest grubszy? Chudszy? Ma inny kolor włosów? Ubiera się inaczej? Kto w ogóle wymyślił coś takiego jak kanon piękna?! Przecież piękno to pojęcie względne, dla każdego inne. Nie podoba mi się to co podoba się tobie, a tobie nie podoba się to co podoba się mnie i jest to jak najbardziej w porządku. Doceńmy w końcu różnorodność. W jakich czasach żyjemy żeby brzydzić się i naśmiewać z inności. Zamiast tego rozpowszechniajmy szacunek i tolerancję. W każdym tych słów znaczeniu.

I to tyczy się też nas samych, samych do siebie. Wiele, naprawdę wiele osób nie cierpi siebie. Dosłownie nie potrafi patrzeć w lustro. Na dobitkę co krok wmawia sobie, że jest bezużytecznym, nic nie wartym człowiekiem i jedyne co robi to psuje. Czy ty też tak do siebie mówisz? A spróbuj wyobrazić sobie siebie kilka, kilkanaście lat wstecz i powiedzieć to samo. Aaa, widzisz już inaczej. Bądźmy dla siebie delikatniejsi, wyrozumialsi. Rozmawiałam z wieloma osobami i wiem jak droga do akceptacji jest trudna i różnoraka. Wiele osób decyduje się na zmianę tego co im nie pasuje przez ćwiczenia. Najpierw spalą, potem zaakceptują. Ale po wielu namysłach doszłam do wniosku, że to chyba nie tak działa. Akceptowanie swojego ciała tylko w szczytowej formie mija się z celem, przecież nie będziemy w niej cały czas, nieważne, jak się postaramy. Spróbuj na odwrót: najpierw akceptacja, później zmiana. Pewien mądry czlowiek - Carl Rogers powiedział kiedyś: "Ciekawym paradoksem jest to, że kiedy akceptuję siebie takim, jakim jestem, mogę się zmienić". Wydaje się bez sensu, ale to naprawdę tak działa.

Zrozummy, że nie bycie odzwierciedleniem wymyślonego przez kogoś kanonu piękna czyni nas wyjątkowymi. Postarajmy się przyjąć idee indywidualności. Wtedy już jest łatwiej dla wszystkich, a zwłaszcza dla nas samych.

Zuzanna Wierzchowska 8c


 

Rozejm bożonarodzeniowy

Otoczka historii

Rozejm bożonarodzeniowy miał miejsce około Wigilii Bożego Narodzenia w 1914 roku, nieopodal miasta Leper, podczas I wojny światowej na froncie zachodnim. Zdarzenie to zaszło między wojskami niemieckimi oraz wojskami aliantów.

Ogólne wyjaśnienie

Rozejm bożonarodzeniowy polegał na tym, że wojska niemieckie jak i zarazem alianckie w noc wigilijną 1914 roku wstrzymały działania wojenne. Miedzy innymi wojska te razem śpiewały kolędy wymieniały się rozmaitymi podarunkami i używkami, rozegrano też mecz piłki nożnej, który zakończył się wynikiem 3:2 dla Niemiec, ponieważ piłka którą grali żołnierze wpadła na wystający drut kolczasty i przebiła się.

Brytyjscy i niemieccy żołnierze sfotografowani na ziemi niczyjej podczas rozejmu bożonarodzeniowego

 

W rozejmie ze strony aliantów brały udział między innymi Londyńska Brygada Strzelców, 5 sformowana w Manchesterze i Devon i pułk westminsterski, a po stronie niemieckiej pułki saksońskie. W wydarzeniu wzięły udział także niektóre oddziały francuskie, belgijskie i hinduskie.

Rozejm nie skończył się na Wigilii

Co prawda rozejm pod Leper skończył się około 25 grudnia, ale w innych miejscach na froncie zachodnim żołnierze obu stron nie chcieli ze sobą walczyć. Wojskom Szkockim udało się utrzymać rozejm nawet do 3 stycznia, jednak później działania wojenne zostały wznowione.

Próby kultywowania bożonarodzeniowej tradycji

Rok później czyli w 1915 roku żołnierze próbowali kultywować tradycję z Wigilii 1914 roku, ale dowódcy obu stron zadbali o to żeby do podobnych zdarzeń nie doszło. Ostrzał artyleryjski oraz częste zamiany oddziałów uniemożliwiły żołnierzom zapoznanie się z żołnierzami strony przeciwnej oraz nawiązanie bliskich stosunków.

Podsumowanie i refleksja

Wydarzenia z roku 1914 pokazują, że ludzie mimo że mogą toczyć ze sobą wojny i bitwy dalej są ludźmi i nie chcą krzywdy bliźniego. Żołnierze obu stron na okres świąt potrzebowali odpoczynku i pojednania do tego stopnia, że przestali brać pod uwagę różnicę i uprzedzenia do siebie, wyszli z okopów i zjednoczyli się by wspólnie cieszyć się tą magiczną nocą. My dzisiaj jako zwykli ludzie też toczymy ze sobą bitwy, a nawet wojny i tak ma każdy z nas. Lecz są takie dni, w które powinniśmy pojednać się z wrogami i przede wszystkim wybaczyć. Jeżeli żołnierze wrogich frakcji mogli sobie wybaczyć, to czy my jako zwykli ludzie nie możemy tego zrobić?

Bibliografia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Rozejm_bo%C5%BConarodzeniowy

Artykuł przygotował Sergiusz Krystman uczęszczający do klasy 8e.


 

HISTORIA SERII GRAND THEFT AUTO: CZĘŚĆ 1

GRAND THEFT AUTO- Ogromna seria, która odniosła olbrzymi sukces w branży gier wideo. Mimo wszystko są osoby, które nadal tej gry nie znają, albo znają tylko te nowsze odsłony, albo osoby, które znają wszystkie części, ale grali tylko w część z nich. Jeśli jesteś jedną z tych osób to zapraszam bardzo. A jeśli masz jakiś inny powód? To również gorąco zapraszam.

A teraz, przejdźmy do rzeczy.

GRAND THEFT AUTO- (pierwsza odsłona cyklu) została wydana 28 listopada w 1997 roku na PC. Warto dodać, że akcja gry rozgrywa się z lotu ptaka. (Dokładny czas gry nie jest podany) Naszą przygodę zaczynamy w fikcyjnym mieście Liberty City wzorowanym na Nowym Jorku, gdzie rozpoczynamy nasze pierwsze misje i walczymy o przetrwanie. Wraz z rozwojem fabuły odblokowujemy następne obszary: Vice City (wzorowane na Miami) i San Andreas (wzorowane na stanie, Kalifornia). Gra nie posiada szczególnej fabuły, misje wykonujemy poprzez odbieranie telefonów w budkach telefonicznych. Gra została wydana na pierwszego PlayStation i na Gameboya.

GRAND THEFT AUTO LONDON- gra wydana 20 maja w 1999 roku, której wydarzenia mają akcję w Londynie (jakby tego nie było w tytule), a akcja gry to 1969 rok. Gra poza miejscem wydarzeń nie różni się pod względem graficznym od poprzedniczki, ale tym razem mamy do wyboru na start osiem postaci. Opisywanie ich po kolei nie miałoby żadnego sensu, więc opiszę wam tą najbardziej istotną dla fabuły i najbardziej ikoniczną, a jest to:

Rodney Morash- Rodney jest stylowym chuliganem (ten fragment jest żywcem wycięty, ale resztę piszę sam) po dwudziestce, ma na sobie garnitur szyty na miarę. Jego fryzura jest w stylu typowym dla lat 60. Trzeba też wspomnieć, że jest uzależniony.
Tą odsłonę ciężko zaliczyć jako pełną grę, bo jednak mechaniką i stylem gry nie różni się od poprzedniej, dlatego jest to zaliczane jako dodatek, ale warto o tym wspomnieć.

GRAND THEFT AUTO 2- wydane 27 października 1999 roku na PC. Grafika wkracza na nieco lepszy poziom niż poprzedniczki, ale rozgrywka nadal prowadzona jest z widoku ptaka. Jest to kontynuacja części pierwszej. Różnicą w stosunku do poprzedniej części jest to, że grę zaczynamy w Anywhere City i tak gramy do końca gry, ponieważ twórcy zamiast stworzyć kilka lokacji stworzyli jedno, wielkie miasto. Tutaj też jeździmy do budek telefonicznych i pracujemy dla kilku mafii, ale pod koniec gry wszyscy szefowie dowiadują się kto pracował dla nich, przez co wszystkie mafie chcą nas po prostu zniszczyć. Claude Speed (nasz protagonista) radzi sobie z tym problemem i pod koniec ścieżki fabularnej likwiduje każdego z mafiosów. Czas na opis bohatera:

Claude Speed- co ciekawe, to jest oficjalne zdjęcie protagonisty z zwiastuna do GTA 2 (pierwsza odsłona, która posiadała zwiastun). Twarzy użyczył Scott Maslen. Claude ma na sobie czarną kurtkę i czarne dżinsowe spodnie, oraz czarną parę butów. Claude jest typem, dla którego liczy się tylko zdobycie szacunku.

GRAND THEFT AUTO ADVANCE- rok 2004, 25 października, odsłona, która była wydana tylko i jedynie na Gameboy Advance, co sprawiło, że jest to gra, której nikt praktycznie nie pamięta i nie jest W OGÓLE wspominana. Jeśli ktoś to pamięta to tylko osoby, które tego Gameboya posiadały, a już w tym czasie były lepsze gry na te właśnie urządzenie. Mimo wszystko wspomnę, że akcja gry to rok 2000 i miejsce akcji to, Liberty City. Gramy żółtoskórym mężczyzną o imieniu Mike. Więc jeśli chcecie sobie w to zagrać to kupcie sobie to:

Plus, zrzut ekranu z gry (nie, nie pogarszałem jakości obrazu, to jest oryginał):

GRAND THEFT AUTO: CHINATOWN WARS- rok 2009, 17 marca, akcja gry: Liberty City, pierwsza część z uniwersum 2D z bardziej zaawansowaną grafiką no i nowym modelem Liberty City (tak dokładnie twórcy po prostu zabrali model miasta z ich innej produkcji, ale to będzie w trzeciej części tej gazetki). Gra, mimo że nadal w uniwersum 2D to już prezentuje się o wiele lepiej niż poprzedniczki z tego wymiaru. Sterowanie, więcej modelów pojazdów, motorówki, dałoby się wymieniać. Zdecydowana większość akcji gry rozgrywa się w jednej dzielnicy, a dokładnie to jak sam podtytuł wskazuje, Chinatown. Naszym głównym bohaterem jest Huang Lee (postać nie ma żadnego związku z Brucem Lee). Mogę wam przedstawić bohatera tej produkcji nieco dokładniej...

Huang Lee- wiek: 25 lat, urodzony w Hong Kongu. Jako syn bogatego ojca był bardzo rozpieszczany za dzieciństwa. Lecz później jego ojciec zostaje zamordowany. Wuj, Wu Lee, który mieszka w Liberty City, zaprasza go do siebie, ponieważ chciał, aby jego bratanek przywiózł mu ,,pamiątkę rodzinną” w postaci miecza ,,Yui Jian”. Lecz po przylocie, nasz Huang zostaje postrzelony w głowę. Tych dwóch oprawców, myśląc, że Huang Lee nie żyje, okradli go, wsadzili do samochodu, a samochód zatopili. Na szczęście naszemu bohaterowi udało się jeszcze uciec, poprzez wybicie szyby w samochodzie, gdy ten już był głęboko. I tak zaczyna się przygoda naszego protagonisty w Liberty City.

Warto dodać, że tym razem gra nie była wydana na PC, ale za to została wydana na Nintendo, PSP (PlayStation Portable (taka przenośna konsola), a później na IPhony i IPady oraz na telefony z Androidem.

Dziękuję wam za to, że dotrwaliście do końca tej części, jeśli wydawało się wam to nudne, to spokojnie, w następnych częściach tej serii będzie o wiele ciekawiej, bo jak na razie to dopiero się rozkręcam.

Jakub Spalding, kl. VIII E

CZEŚĆ!


 

Hej! Ostatnio mało co skupiłam się na pojedynczych rysunkach, a bardziej na czymś innym..
Tutaj są rysunki które ostatnim czasie zrobiłam:

A to nad czym bardziej pracowałam to mój własny komiks! Jest on o smokach i jak na razie myślę że jest dla każdego, ale w późniejszych częściach może zrobić się mroczniejszy...

Komiks jak na razie może wydawać się nudny ale obiecuje, że w dalszych częściach będzie ciekawiej!

To tyle jak na razie! Miłego czytania i mam nadzieję że komiks się spodoba!

Dominika Grela 8e


 

Kącik kulinarny Pani Teresy Konsek

Kruche, złociste, korzenne i zdrowe- pierniczki cynamonowe

Zimowe popołudnia to dobry czas na domowe ciasteczka. Tym bardziej, że są pełne zdrowych orzechów i bakalii a słodzone wyłącznie miodem. A oto przepis:

Składniki:

Pół kg mąki, 1 słoiczek miodu (ok. 40 dag), 15 dag masła, 1 mały proszek do pieczenia, 1 torebka przyprawy do piernika, 2 łyżeczki cynamonu, 1 duże jajko. Do dekoracji – 1 tabliczka gorzkiej czekolady, 1 łyżka oleju kokosowego, bakalie i orzechy.

W garnku na małym ogniu roztopić miód z masłem i wystudzić. Mąkę wymieszać z proszkiem, przyprawą do piernika i cynamonem. Zrobić „górkę” i domieszać całe jajko. Zrobić w tym dołek i dolewać powoli miód z masłem (wystudzony). Ciasto musi być miękkie i kleiste. Można dać do lodówki i kilka dni tam trzymać – aż będzie czas na pieczenie, ale można od razu wałkować. Podsypywać dobrze mąką i wałek też posypać . Odrywać po kawałku ( wielkość dużego jabłka). Cienko wałkować i wykrawać pierniczki. Piec w temperaturze ok.180 stopni - ok. 5-10 min.

Czekoladę gorzką połamać na kawałki, roztopić z łyżką oleju kokosowego w metalowej misce włożonej na garnek z gotującą się wodą ( w tzw. kąpieli wodnej). Mieszać, by polewa była gładka i lśniąca. Dekorować pierniczki – można dać ponieść się fantazji! Małą łyżeczką smarować pierniczki lub rysować na nich wzory polewą czekoladową. A potem układać na niej różne składniki. Użyjcie orzechów –włoskich , laskowych, ziemnych, suszonych owoców, płatków migdałów, ziaren słonecznika!

Będą prawdziwą ozdobą stołu! Smacznego!

 


 

Numer 8 (listopad 2021)


 

MARATON

W pogrążającym Cię szkołą, zadaniami domowymi oraz nauką dniu, w końcu masz czas wolny. To czas, w którym możesz rozszerzać swoje hobby, pomagać rodzinie, nadrabiać swoje zaległości w spaniu, albo czytać książkę.

Rozsiadasz się wygodnie na swoim łóżku. Przed sobą masz okno. Widzisz przez nie, jak sąsiad zajmuje się ogrodem, jak ptaki wzlatują do nieba, żeby zobaczyć znowu ten ogromny świat z góry. Czy jak liście wyrywają się z drzew, tylko dlatego żeby potowarzyszyć wiatrowi. On cudownie się z nimi bawi, kradnąc przy okazji suszoną na świeżym powietrzu pościel, która Cię okryje wieczorem, jak już pójdziesz spać. Wtedy w śnie poczujesz oddech jesiennego wiatru i będą ci się śniły tylko najpiękniejsze sny.

Po zobaczeniu tego pięknego, jak i czarującego widoku, otwierasz książkę. Znowu oczami wyobraźni możesz zobaczyć rozwijającą się fabułę, wcielić się w postać głównego bohatera, poczuć jego emocje. Wtedy bez konsekwencji możesz wziąć udział we wszystkich, szalonych przygodach, poczuć żar emocji wraz ze zbliżającym się punktem kulminacyjnym. Czujesz narastający przypływ adrenaliny, jakbyś startował do maratonu.

Stoisz przed linią startową, przygotowując się na rozpoczęcie tego wspaniałego biegu. "Gotowi. Do startu. START!" Ruszasz z miejsca, jak tylko sędzia kończy mówić te słowa. Biegniesz, nie oglądasz się za siebie, przed sobą widzisz drogę, nieokreślony bliżej cel, finisz, obok są ludzie, którzy Ci kibicują.

Podczas biegu widzisz najróżniejsze rośliny oraz motyle. Jeden ma kolor fioletowy połączony z niebieskim, są też żółte, białe oraz wiele innych delikatnych, trzepoczących skrzydełkami istotek. Masz ochotę zwolnić, żeby tylko je poobserwować, jak sobie lekko i swobodnie latają, ale nie możesz ponieważ masz wygrać ten bieg.

Po kilkunastu minutach widzisz metę. Czujesz w środku radość, szczęście, spełnienie. Przyspieszasz, nie zwracając uwagi na to, że twój organizm jest zmęczony. Oddech jeszcze bardziej przyspiesza. Wiesz, że to już bardziej koniec niż początek. Jesteś prawie na miejscu. Punkt kulminacyjny. Jeszcze trochę....

Wołanie mamy z kuchni odciąga Cię od przeczytania ostatniego akapitu rozdziału w książce. Wiesz, że musisz iść, ponieważ mama nie da za wygraną. Czujesz się jednak szczęśliwy, że możesz poczuć te emocje w innej, wiesz że bliskiej chwili. 

Anna Komar 8c


 

“GeometryDash”

Dzień dobry. Witam was wszystkich w 2 wydaniu gazetki. Wypoczęliście po wakacjach? Ja tak, ale już Jestem zmęczony pierwszymi tygodniami szkoły. Znacie mnie wszyscy z opisów strasznych sytuacji, mianowicie katastrof kolejowych, lecz chciałbym zacząć czymś innym w tym roku. Jako iż czekam na nowe informacje w sprawie, na szczęście, starych wypadków kolejowych, postanowiłem napisać o czymś innym, o pewnej grze, która swój początek miała dosyć dawno, a mianowicie w 2013 roku. Ale po kolei.

“O grze, która wydaje się tylko łatwa”

Gra, o której chciałbym napisać, nie jest jakąś wielką produkcją, nie ma zapotrzebowania na bardzo zaawansowane karty graficzne, ani nawet nie ma wielkich wymogów sprzętowych. Jest to prosta gra 2D. Prosta, lecz jaka wciągająca. Mówimy tutaj o........ “GeometryDash”.
Twórcą GeometryDash (w skrócie GD) jest Robert Nicholas Christian Topala, znany jako RobTop, żartobliwie jako RubRub bądź Robtroll, który jest szwedzkim deweloperem gier.

(ikona Geometry Dash)

W Geometry Dash gram już od (chyba) 3 lat. Z początku ta gra wydawała mi się trudna, ale z poziomu na poziom, zacząłem coraz lepiej wyłapywać rytm melodii oraz coraz lepiej pamiętać poziomy. Zacząłem dochodzić do końca każdego z nich. Stawałem się coraz lepszy i lepszy, i kiedy myślałem, że jestem bardzo dobry w tej grze (miałem wtedy z 13 lat) napotkałem oficjalną wersje GD, gdzie było więcej nowych poziomów. Kiedy zorientowałem się że ciągle grałem na niepełnej wersji (darmowej), zrezygnowany tym, że tak naprawdę mało umiem i bojąc się, że nie będę w stanie przejść nowych poziomów, odszedłem od GD.

Minął rok odkąd przestałem grać w GD. Dosłownie niedawno (bo z półtora miesiąca temu) przyszedł do mnie mój nowo zakupiony komputer. Szukałem różnych gier do pobrania, myślałem, myślałem i w pewnym momencie przypomniało mi się o GD. Postanowiłem pobrać aplikację i zobaczyć jak się trzymają moje umiejętności po roku. Byłem zaskoczony tym, że jeszcze tak dużo pamiętam, ale czy jestem w tym dobry? Myślę że tak, a oto film na dowód tego (tak, to jest mój kanał na youtube hehe :)

https://youtu.be/YTdkFrpkT-Q

Taka krótka historia, na dobry start mojej przygody z 2 wydaniem gazetki szkolnej. Myślę że jak się rozkręcę będę tego pisał więcej ale póki co, jakoś nie mam weny do tego, ale mam nadzieje, że się spodoba. Dziękuję za przeczytanie oraz za obejrzenie i do następnego wydania (jeśli odzyskam moją wenę. Cześć!

BARTOSZ BUSZKA kl. VIII E


 

Hejka to znowu ja z moimi nowymi rysunkami, chociaż nie tak bardzo nowymi, ponieważ niektóre z nich mają już kilka miesięcy przez co na niektórych widnieje inny styl.

Przez wakacje starałam się codziennie po trochu uczyć anatomii, nowego stylu rysowania itp. dlatego teraz moje rysunki (moim zdaniem) wyglądają o wiele lepiej niż poprzednie.

Jak zawsze zapraszam na mój kanał na youtubie oraz na mój profil na instagramie:

Instagram:

https://www.instagram.com/mevitalu/

Youtube:

https://www.youtube.com/channel/UCz6K7dY1K4fGM1f1gTx_2mQ


 

KĄCIK POETYCKI

Drogi Czytelniku!

W tym numerze prezentujemy twórczość kilkorga uczniów klasy 6a. Zapraszamy także Ciebie do współtworzenia tej rubryki!
Jeśli odkrywasz talent poetycki - wyślij swój wiersz (podpisany: imię, nazwisko, klasa) na adres:

aleksandrastezala@op.pl

 

Antonina Sikora VI a

Kolarstwo
 
Rower to piękna sprawa:
- raz trening, raz zabawa.
Lecz gdy na dworze błoto, a nie masz polotu,
ważne, byś na wyścigu nie zaliczył płotu.
 
Gdy na starcie stoisz,
zaś na mecie się dwoisz i troisz.
Jako kolarz zakładasz spodnie, które mają szelki,
a przed startem tata daje Ci żelki.
 
Raz na szosie, raz do lasu
- trenować trzeba, bo nie ma czasu.
Jeżeli chcesz puchary zdobyć
- musisz się do treningów przyłożyć!
 
Kolarstwo to wielka przygoda
- wśród koleżanek z drużyny panuje zgoda.
Zapraszam - spróbujcie sportu tego,
a doświadczycie czegoś bardzo przyjemnego.
 
Od trzech lat rower to moje drugie życie
i nawet, gdy wy w to nie uwierzycie,
bez tych dwóch kółek nie warto być,
więc wsiądź na ten pojazd, by zdrowo żyć!
 
 
Nikola Śmietańska

Miłość
 
Czym jest miłość,
skoro w dzisiejszych czasach
znaczy tak niewiele?
Gdy problemów mamy wiele...
Nagle znikają przyjaciele...
Miłość - niby nic, a powinna
znaczyć wiele.
 
Szczęśliwym być trudno
- a wystarczy kochać 
i być kochanym
- to tak niewiele! 

 
Emilia Biczysko
 
Mój kotek
 
Moja Pysia - miła kotka,
chodzi sobie wokół płotka.
Jest pulchniutka i kochana.
Mruczy od samego rana.
Gdy do łóżka się położę
- Pyśka zaraz jest przy nodze.
Ona jest naprawdę słodka
- bo to moja śliczna kotka! 
 

Paweł Wilkowicz

Humor mam dobry,
gdy gram w ciekawe gry.
Humor mam wspaniały,
gdy opowiadam kawały.
Świetnie się czuję,
gdy gola „upoluję".
Wybornie się czuję,
gdy w dobrą muzykę 
się wsłuchuję. 


Mikołaj Banialis

PIES

Mój pieseczku, mój malutki,
Jesteś czasem tak głupiutki.

Skaczesz, szczekasz, nawet gryziesz
I też często mnie poliżesz

Gdy chodzimy na spacerki,
To gonimy się jak pchełki.

Bądź tu zawsze przy mnie blisko,
Bo jesteś moje kochane psisko!


 

 

Healthy eating during pandemia and home isolation

by Iga Dorczyńska (klasa 8D)

Hello everyone!

I am really interested in healthy eating and thinking about becoming a professional nutritionist in the future. I wanted to share some tips with You.

Firstly, eating a healthy diet is very important during the COVID-19 pandemic. What we eat and drink can affect our body’s ability to prevent, fight and recover from infections.

While no foods or dietary supplements can prevent or cure COVID-19 infection, healthy diets are important for supporting immune systems. Good nutrition can also reduce the likelihood of developing other health problems, including obesity, heart disease, diabetes and some types of cancer.

For young children, a healthy and balanced diet is essential for growth and development. For older people, it can help to ensure healthier and more active lives.

Tips for maintaining a healthy diet:

1. Eat a variety of food, including fruits and vegetables
• Every day, eat a mix of wholegrains like wheat, maize and rice, legumes like lentils and beans, plenty of fresh fruit and vegetables, with some foods from animal sources (e.g. meat, fish, eggs and milk).
• Choose wholegrain foods like unprocessed maize, millet, oats, wheat and brown rice when you can; they are rich in valuable fibre and can help you feel full for longer.
• For snacks, choose raw vegetables, fresh fruit, and unsalted nuts

2. Cut back on salt
• Limit salt intake to 5 grams (equivalent to a teaspoon) a day.
• When cooking and preparing foods, use salt sparingly and reduce use of salty sauces and condiments (like soy sauce, stock or fish sauce).
• If using canned or dried food, choose varieties of vegetables, nuts and fruit, without added salt and sugars.
• Remove the salt shaker from the table, and experiment with fresh or dried herbs and spices for added flavor instead.
• Check the labels on food and choose products with lower sodium content.

3. Eat moderate amounts of fats and oils
• Replace butter, ghee and lard with healthier fats like olive, soy, sunflower or corn oil when cooking.
• Choose white meats like poultry and fish which are generally lower in fats than red meat; trim meat of visible fat and limit the consumption of processed meats.
• Select low-fat or reduced-fat versions of milk and dairy products.
• Avoid processed, baked and fried foods that contain industrially produced trans-fat.
• Try steaming or boiling instead of frying food when cooking

4. Limit sugar intake
• Limit intake of sweets and sugary drinks such as fizzy drinks, fruit juices and juice drinks, liquid and powder concentrates, flavoured water, energy and sports drinks, ready-to-drink tea and coffee and flavoured milk drinks.
• Choose fresh fruits instead of sweet snacks such as cookies, cakes and chocolate. When other dessert options are chosen, ensure that they are low in sugar and consume small portions.
• Avoid giving sugary foods to children. Salt and sugars should not be added to complementary foods given to children under 2 years of age, and should be limited beyond that age.

5. Stay hydrated: Drink enough water
Good hydration is crucial for optimal health. Whenever available and safe for consumption, tap water is the healthiest and cheapest drink. Drinking water instead of sugar-sweetened beverages is a simple way to limit your intake of sugar and excess calorie

6. Avoid alcohol use
Alcohol is not a part of a healthy diet. Drinking alcohol does not protect against COVID-19 and can be dangerous. Frequent or excessive alcohol consumption increases your immediate risk of injury, as well as causing longer-term effects like liver damage, cancer, heart disease and mental illness. There is no safe level of alcohol consumption.
Show less Show more

Women with COVID-19 can breastfeed if they wish to do so and should take infection prevention and control measures. Please see Q&A on breastfeeding and COVID-19

Tips for Food Safety during COVID-19

There is no evidence that COVID-19 can be spread through contact with food or food packaging. COVID-19 is generally thought to be spread from person to person. However, it’s always important to practice good hygiene when handling food to prevent any food-borne illnesses. 
Follow WHO’s Five keys to safer food:
1.Keep clean
2.Separate raw and cooked
3.Cook thoroughly
4.Keep food at safe temperatures
5.Use safe water and raw materials.

I sincerely hope that those tips will be useful, because health is more important than everything and most of You will probably agree with me.

Iga Dorczyńska klasa 8D
Korekta: Anna Stochaj


 

KĄCIK KULINARNY PANI TERESY KONSEK

„Zakręcone roladki”

Mamy propozycję na zakręcone śniadanie lub kolację! Pyszne, zdrowe i piękne!
Potrzebujemy na 1 porcję:
1 placek tortilli pełnoziarnistej,
1 łyżkę gęstego jogurtu naturalnego,
2 listki sałaty masłowej lub 3 listki rzymskiej,
1 pomidor pokrojony w cienkie plasterki,
kawałek czerwonej papryki pokrojonej w długie paseczki,
kawałek świeżego ogórka pokrojonego w cienkie plasterki ,
2 plasterki sera żółtego,
2 plasterki szynki drobiowej,
ketchup
1 połówka jabłka
2 patyczki do szaszłyków.
Sposób przygotowania:

Tortillę posmarować jogurtem naturalnym. Położyć na niej listki sałaty. Na nich rozłożyć ser i szynkę. Na to poukładać plasterki ogórka i pomidora. Paski papryki ułożyć w jednej linii na środku tortilli. Na wierzchu lekko polać odrobiną ketchupu. Tortillę zwinąć w ciasny rulon. Pokroić go na plasterki szerokości ok.1-2 cm. Na cienki patyczek do szaszłyków nabijać plasterki tortilli, a następnie wbić je w połówkę jabłka. Po zjedzeniu pysznych roladek chrupiemy również jabłko - samo zdrowie! Smacznego!


 

Numer 7 (październik 2021)


 

Chwile…

To już połowa września…

O 6:30 budzi cię w ciemności ten źle kojarzący się dźwięk. Bierzesz z szafy szerokie jeansy i jakąś bluzę, bo na dworze mróz. Zbiegasz do kuchni. Nie masz czasu na śniadanie jak z pinteresta, więc decydujesz się na zwykłe kanapki. Ogarniasz się. Wychodząc, w biegu łapiesz plecak. Kupujesz w sklepie bułkę i jakiś sok. Idealnie zdążasz na autobus. Arctic Monkeys i Lana Del Rey w twoich zaplątanych słuchawkach sprawiają, że jakoś przyjemniej się jedzie. Wysiadasz. Jeszcze 5 minut piechotą. Patrzysz na zegarek. Nie zdążysz. Bieg przez kałuże przemoczył ci całe trampki, ale nie za bardzo się tym przejmujesz. Dobiegasz idealnie. Całe roztrzepane włosy i przemoknięte nogawki.
Pomimo tego cieszysz się, bo przez takie momenty w końcu czujesz się jak główny bohater swojego życia. Warto doceniać chwile z życia codziennego. Czasem tylko to nam pozostaje. 

 Zuzanna Wierzchowska 8c


 

Lustra

Nie, nieważne.
Miało być coś innego, ale czasami słowa innych są ważniejsze niż nasze własne. 
Paradoksalnie jednak będzie o czymś zupełnie innym.

Czym jest lustro?

Jak mówi nam wikipedia jest to gładka powierzchnia odbijająca światło, dzięki czemu powstaje odbity obraz przedmiotów znajdujących się przed lustrem.
Ale lustra kłamią, nikt nie wygląda na takiego jakim jest naprawdę.
Dlaczego, tylko ci którzy są atrakcyjni z wyglądu zasługują na uczucie?
Dlaczego oni mają większe powodzenie u innych ludzi i z miejsca wydają się lepsi?
Dlaczego tak trudno znaleźć kogoś kto docenia wnętrze?

  Potrzebuję cię;
  Wytrzymaj;
  Okej;
  Boli cię?
  No tak, ale to nie ma znaczenia;
  Czemu mnie potrzebujesz?
  Po prostu chcę żebyś mnie przytulił i powiedział, że mam po co żyć;
  Już niedługo;
  Chociaż myślałem, że wiesz, że masz po co żyć;
  Jest różnica między tym, że wiem, a tym że w to wierzę;

Tak samo jak jest różnica między klimatem a pogodą, climate change stupids!
Okej, w każdym razie, on w końcu nie przyszedł, a może przyszedł tylko nie na czas. Oczywiście ona, JA? Żyję, przynajmniej fizycznie, 
“O niczym nie myśleć, niczego nie pragnąć...”
Już wiem jak to jest umrzeć za życia, pozostaje jak reszta, żyć z dnia na dzień…


Sara Zwierzyńska, kl. VIII E


 

Blank

I could leave it blank but I will write something. Well, it was hell of a time since I actually had to write something, I mean, I don’t necessarily have to but yeah. Jesus Christ that’s a little bit unprofessional, let's get into the topic of today which is how music affects us. *Disclaimer: most of the stuff here will be my personal feeling over the years and people that I spoke with about the music. If you want facts then search for ‘em I guess*
Do you listen to music? If not then maybe you will start after this writing. Now before we start, I just want to point out that I'm talking here about listening to music as not doing anything else, really focusing and experiencing it. Listening to albums in whole at once yada yada. Music is basically some invisible waves at different frequencies that come knock to your ear, to be exact this part of your ear:

Now the middle ear it’s called. How it works is Malleus (hammer) filled with the frustration of sound hits incus (anvil) and then incus being a little baby he runs to stapes to tell him what happens and then stapes not being able to do anything because malleus is too aggressive tells it to your brain. Now every time you hear a sound that is too loud, because you little dingus like loud music, just overwhelms poor malleus with anger issues you are getting a little volume down which then, from time to time will be permanent, that’s why old people can’t hear shi- umm they can’t hear much.

Okay enough of this complicated science stuff that’s pretty cringe, now I want to know why would I waste my time on waves man! Well, you’re right but maybe give it a chance, right? Music is pretty complicated with genres and all of that, I just want to remind that music theory exists but here we’re talking how it affects you.

First let’s start with that it can put you in mood or you can contemplate the mood you’re already in, so, by listening to some of that sad edgy music grunge you can get into that “you wouldn’t understand mood” or empowerment your teenage goth vibes! Now isn’t that great? Furthermore; you need your parents to know that it is not “just a phase” play that rock on max volume! If you continue to listen to that amount of loudness and distortion you might be just like your grandpa screaming “what?!” every time you tell him you love him and you need money, in just a few years! Jesus it’s so exciting I may just have a moment over here. Okay but let’s calm down. Now are you bored when doing homework? When reading a book? When eating breakfast? Committing war crimes? It's all great and stuff but you just don’t like the complete silence, you’d like some slight music in the background; chilling, nice music that will warm you up in these cold times huh? We got some sets of drum n’ bass, mushroom jazz or classical now; lo-fi hip hop that don’t speak any words and will keep you company without catching any of your attention. Silence is golden but the amount of silver you will hear might make you switch to some more of that.

Lyrics can be deep. We all know that, sometimes the lyrics are so deep we fall in the bottomless pit of our interpretation causing melancholy and tiredness that make you question your life decisions, the place you are right now and narrowing down all of that to maybe little change in you - forever.  Music, if with words, is just like literature with the exception of that it’s in rhythm. Rhythm can add a lot of that general feeling, can you imagine what an absolute banger could be created if only Mickiewicz and Słowacki had some of these playboy carti’s and lil uzi’s beats? Listening to an album can be as great of an experience for one as reading a book can be to someone else, hell you can do both even, who will stop you, you absolute mad lad! What I wanted to say here is that you if you don’t necessarily like books – try music albums and who knows, maybe you will love it.

Before I summarize all that I said I will add one more thing. There is some scientific proof for that music at some frequencies can be incredibly relaxing and letting you feel a release in your body of all of that stress, now, I don’t really believe in that but you can try it yourself, just search for 528hz music and you sure will find some of it. I found it relaxing tho but it’s really because the beat is relaxing and calming, I don’t think some sick waves that wobble in this exact way not the other will cause my body to just get a massage you know. Okay so now that we have all of that behind I just want to thank you for reading and read you in the next one. Peace out.


 

Review of film entitled “Beautiful Mind” by Jagoda aspiring to become a reviewer

Hi everyone!!!

I would like to recommend You film I have recently watched entitled “Beautiful Mind”.
I am recommending it to You because it is one of the best films I have ever seen in my entire life plus we also have to distress Yourself, don’t You guys think?
“A Beautiful Mind” was directed by Ron Howard and was produced in the year 2001. The movie received four Academy Awards and Best Picture. The movie is based on the true story of John Forbes Nash Jr. which is played by Russell Crowe who was a great mathematician who had schizophrenia. This movie depicts how a man with a serious illness overcomes several boundaries and tries to live a normal lifestyle.
The movie begins when Nash enter Princeton and successfully explains a difficult mathematical problem, proving the fact he is in fact a genius. Later he goes on to become a mathematics professor at the equally prestigious university MIT and works for the government, helping to solve an encoded Cold War messages from Russia. While teaching one of his classes Nash meets the love his life on his course and marries her.
Nash began to go crazy he thought people were following him when they were not. Finally some of his friends requested a doctor to go get him. Beginning at this part of the movie people thought everything that he saw was true. Then he suddenly was taken away from what he thinks is a normal life and is placed into a mental hospital. Later on in the movie he was diagnosed with schizophrenia. He struggles with the fact that many of his previous realities were merely illusions due to his disorder. He eventually learns to live with his disorder and cope with his visual hallucinations. His wife portrays what it’s like to live with a person that is mentally ill. At the end of the movie Mr. Nash receives the Noble Peace Prize for economic theories. He also goes back to teaching college students. Mr. Nash proves that if you set your mind to something you can accomplish anything. For instance, after teaching one of his classes another professor stops him at his door to talk. But Mr. Nash does not know if he is an illusion or real so he stops one of his students and ask if he real or not.
This movie was really good and its definitely worth seeing. I think that everyone should definitely watched it.


written by Jagoda Folwarczny klasa 8D


 

Zdrowe, cynamonowe, ciasteczka jabłkowe!

Kiedy wieczory stają się długie i chłodne, można je spędzić w kuchni, przygotowując ciastka owsiane – pyszne, chociaż bez dodatku cukru!

Oto niezwykle prosty przepis:

Składniki:
1 szklanka płatków owsianych, 1 duże jabłko, 2 białka z jajek, pół łyżki oliwy z oliwek, garść pokruszonych orzechów włoskich, garść rodzynek, pół łyżeczki cynamonu. Do ozdoby – 3 kostki gorzkiej czekolady.

Sposób wykonania:

Jabłko zetrzeć ze skórką na tarce (grube wiórki). Wszystkie składniki (bez czekolady) wymieszać razem w misce i pozostawić na 15 minut. Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 ⁰C. Na blachę wyłożoną papierem do pieczenia wykładać łyżką porcje ciasta i formować krążki. Piec około 15 minut, aż brzegi lekko zbrązowieją. Wyjąć ciastka na talerz. Gdy wystygną, udekorować roztopioną czekoladą. Smacznego chrupania!

Autor przepisu:

Pani Teresa Konsek


 

 

Numer 6 (maj-czerwiec 2021)


 

RYBNIK, maj/czerwiec 2021r.

Dzień dobry!

Szóstym numerem „ Po(d)glądu” kończymy literacką, dziennikarską przygodę w roku szkolnym 2020/2021. Ze swojej strony chciałam podziękować Wszystkim zaangażowanym osobom, dzięki którym projekt szkolnej gazetki mógł się urzeczywistnić. Dziękuję Pani Dyrektor, która wyraziła zgodę na nasz projekt. Dziękuję panu Jakubowi Płotkowskiemu, który nie tylko dopingował uczniów, ale także agitował nauczycieli, promował gazetkę, a co najważniejsze publikował ją w sieci. Ponadto dziękuję Pani Annie Stochaj, która wspierała swoich uczniów służąc im pomocą w korekcie językowej. Dziękuję Wszystkim czytelnikom, zarówno uczniom oraz nauczycielom, którzy pozytywnym słowem utwierdzali nas w przekonaniu, że gazetka jest potrzebna, ciekawa i jest to silny głos uczniów SP nr 34. Na zakończenie chciałam podziękować klasie 7E, bez której gazetka by nie powstała. Jest to Wasze przedsięwzięcie, dzieło! I choć czasem bywało ciężko daliście radę jako trzon, serce „ Po(d)glądu”. Dziękuję

Kaja Widera- Filińska

PS Drodzy Uczniowie, przyszli Redaktorzy, Wszyscy, którzy chcieliby zaistnieć na łamach szkolnej gazetki, a nie mają śmiałości, boją się, są niepewni swoich pomysłów, zamiast się zastanawiać, wyślijcie nam swoje teksty! Co prawda będą musiały przejść swoistą korektę, być może cenzurę ale z nikogo tu się nie śmiejemy, nikogo nie odrzucamy, nikogo nie krytykujemy. Każdy ma prawo do swoich pomysłów, pasji, zainteresowań. „Po(d)gląd” jest idealnym miejscem dla wszystkich, którzy mają coś do powiedzenia. Zapraszamy w przyszłym roku!
Teksty można posyłać na adres: kaja_w1@o2.pl


 

Sara Zwierzyńska kl. VIIE

Kilka słów na zakończenie…

Nie będę pisać bzdetów w stylu: to był ciężki rok, ale daliśmy radę!... Kiedy piszę ten tekst jest sobota, za oknem co jakiś czas pada deszcz, dużo czasu tracę na przyglądanie się ściekającym po szybkie kroplom wody. Z oddali płyną dźwięki “Smells like teen spirit”, nie wiem czy to naprawdę, czy tylko w mojej głowie. Zastanawiam się wtedy, dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe, że na świecie żyje tak wiele pustych influencerek, a Kurt Cobain nie żyje. Boję się że wszyscy kiedyś odejdą i skończę jak Eleanor Rigby. “Lepiej jest szybko wypalić się, niż znikać powoli”. Napisałabym o tym opowiadanie, ale to kiedyś, nie dziś. Dziś mogę tylko poprosić, żebyście nie udawali na siłę, że jesteście inni, i cieszyli się wakacjami, takimi jakie będą.


 

Hanna Kasperek

21 GRAMÓW

Każdy z nas zastanawia się nad życiem, swoją rolą w teatrze świata. Nie rozumiem innych ludzi, nie rozumiem nawet samego siebie. Jednak to nie wpływa na moją niekończącą sie gonitwę myśli i dociekań. I to właśnie sprawia, że czuję i wiem że jestem.
Ciężko opadłem na łóżko. Byłem zmęczony, nie jestem pewien czy wiedziałem co tak właściwie się dzieje. Chyba tak.
Zadzwonił telefon. Zadzwonił za szybko, ponieważ dzisiaj w nocy będę leżał w łóżku i myślał nad tym co powiedziałem źle i co powinienem był mu powiedzieć. Nie jestem najlepszy w pocieszaniu innych, a gdy już to robię, mam wrażenie, że nie wygląda to jak należy. Jednak czuje, że on mnie teraz potrzebuje. Bardziej niż kiedykolwiek. Nie mam pojęcia co mu powiem. Odebrałem przychodzące połączenie.
-Halo?
-Hej...- głos mu się łamał. Nie musiałem zbyt długo czekać na jego płacz. Świetnie. Współczuje mu, a zarazem nic nie czuje. Nic mnie to nie obchodzi. To nie moja wina, że ktoś wjechał w samochód jego matki.
Ogarnij się. Musisz mu coś powiedzieć.
-Nie płacz... Może tak właśnie miało być, może taka była wola Boga, przeznaczenia, nauki czy w cokolwiek wierzysz - powiedziałem starając się o jak największą empatię. Brzmiała bardzo udawanie.
Nie wiem czy on to usłyszał i czy w ogóle mnie teraz słuchał. Nic nie mówił. Ja też nie. Myślałem o czymś całkowicie innym. O tym co zrobię jak już się rozłączymy.
Zawsze tak było. Co jakiś czas nie chciałem go znać. On denerwował mnie bez powodu, w rzeczy jasnej to ja miałem o coś problem. Potem czułem się winny. O to, że nie potrafiłem nic do nikogo czuć. Zawsze pozostawało tylko poczucie winy. Zastępowało mi wszystko inne, czego nie miałem i nie czułem.
Dusza człowieka waży 21 gramów. Podobno, kiedy umierasz, twoja waga zmniejsza się właśnie o tyle. Co jeśli po śmierci ja, nadal, będę ważył równe 66 kilogramów?


 

 Adrian Maćkowiak, VIIE

Cool, fun and dandy.

Yeah, this month the article is going to be in English and is going to be about how you can spend your free time in the upcoming holidays. Well, depending on if you have any plans but let’s say you do not have anybody to go out with, you do not go abroad because of corona or whatever really. The thing is, you do not have any plans and you really want to spend your time well.
So, what can you really do? First thing that you can do and is really relaxing to do alone (for some even better than with somebody) is to take sunbed and go to the forest or somewhere near the water and just chill with a drink. If you are feeling freaky you can also take speaker and play some music aloud, but then you are just begging for attention but you know I do not think that it is a good idea.
Next thing that you can do alone is possible but you will need some prep. If you are feeling really brave you can spend a night out of the house. What I mean is to take a tent on a backpack with some water, a power bank, so that you will not run out of battery and food. Now make sure the place where you are going to put up a tent lets you do that because in some places you might have problems and you might not want that unless you are a rebel teenager; in that case make sure the place, where you are putting up the tent is the one where making it is illegal. But sleeping under the naked sky is nice and especially with your favorite music watching stars.
Lone bike trip for a full day. Take water and some money and go out, just spend the day on a bike and go to shops or just explore unfamiliar places and have fun. Go somewhere deep into the city or go out into new lands in some forest or out of the city areas and relax. You can also simply google places that you want to go and you feel that you want to go there spending a day like this is going to be tiring so going back home and laying on your bed will feel incredibly good.
So that was it really, I was more of trying to prove to you that even though everybody is trying to move in twos there is nothing better than a solo trip and that it’s pretty easy to just do what you feel. If you do not want anything, do not try to force yourself to anything and just lay in a bathtub. Have a nice holiday and have a lovely day or evening because this year was really tiring.


 

Witold Pilecki

Życiorys Pileckiego

Witold Pilecki urodził się 13 maja 1901 roku w Ołońcu a zmarł 25 maja 1948 roku w Warszawie. Rodzicami Witolda byli Julian Pilecki i Ludwiga Osiecimska. Witold posiadał liczne rodzeństwo, Marię, Józefa (zmarł w wieku 5 lat), Jerzego i Wandę. Witold już od najmłodszych lat był uczony o tym, że jest Polakiem i musi walczyć za swoją ojczyznę. Już w 1910 roku w Wilnie wstąpił do harcerstwa gdzie uczył się jak konspirować przeciw wrogowi.

Witold Pilecki - pierwszy po prawej, jako członek drużyny harcerskiej w 1917 roku.

Witold Pilecki brał udział między innymi w wojnie polsko-bolszewickiej i kampanii wrześniowej.


Zesłanie do KL Auschwitz

Pilecki został przewieziony do Auschwitz w nocy z 21 na 22 września 1940 roku. Był więźniem o numerze 4859, był też jednym z założycieli ruchu oporu mającym na celu walkę przy ewentualnej próbie wyzwolenia obozu oraz podnoszenie morale współwięźniów. Ruch oporu przekazywał raporty z obozu aliantom. W nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 roku Pilecki wraz z dwoma współwięźniami uciekli z obozu.

Dalsze losy Pileckiego

Po ucieczce z obozu Pilecki dalej walczył o wolną Polskę między innymi w powstaniu Warszawskim oraz z komunistycznymi władzami powojennej Polski ludowej. Jednak prawdopodobnie 8 maja 1947 roku został zatrzymany przez komunistyczne władze. Na przesłuchaniach był barbarzyńsko torturowany. 3 marca 1948 roku rozpoczął się tak zwany proces ,,grupy Witolda”. 15 marca 1948 roku Pilecki został skazany na śmierć. Pilecki został zamordowany 25 maja 1948 roku. Szczątek nie odnaleziono.

Pilecki na ławie oskarżonych, 1948.

Ocena postaci

Witold Pilecki był ogromnym patriotą, który oddał wszystko po to by móc walczyć za wolną Polskę. Jest niewątpliwie bohaterem, o którym pamięć nigdy nie zaginie.


Bibliografia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Witold_Pilecki

Artykuł przygotował Sergiusz Krystman uczęszczający do klasy 7e.


 

Prince Philip’s Fascinating Family: A Russian Tsarina, A Greek Orthodox Nun, a Banished King, and More

Born in 1921 on a kitchen table on the island of Corfu, Prince Philip came into the world a descendant of most of Europe’s greatest dynasties. As his biographer Ingrid Seward noted in Prince Philip Revealed, he had “more blue blood running through his veins than his wife, the Queen.”
The Duke of Edinburgh’s relatives and ancestors included the people who endowed him with his independence, stubbornness, and strong sense of duty as well as humor— all of which made him uniquely well-suited to be the longest-serving prince consort in British history.

The Great-Great Grandmother: Princess Alice, Grand Duchess of Hesse and by Rhine

The third child of Queen Victoria and her beloved Albert, Princess Alice was born in 1843. Growing up she was known as the kindly peacemaker in her large family, an intellectual with a melancholy martyr streak. According to Jerrold M. Packard, author of Victoria’s Daughters, Alice frequently attempted to break her “golden chains,” visiting tenants in their cottages on the royal estates, and once running away from her nanny at church to sit in the commoner’s pews.
As a teenager, Alice was credited with nursing her father, Albert, on his deathbed in 1861. Nicknamed “the angel in the house” by a family friend, she also was believed to have kept a devastated Victoria from descending into total madness. On July 1, 1862, Alice married the handsome and rather uncomplicated Louis of Hesse and Rhine, and set off to start a new life in conservative Darmstadt (now part of Germany).
Remarkably progressive for her time, Alice was determined to shake things up in her new home. “If one never sees poverty and always lives in that cold circle of Court people,” she pointedly wrote her mother, “one’s good feelings dry up, and I feel the want of going about and doing the little good that is in my power.”
In frequent touch with her hero Florence Nightingale, Princess Alice set about radically transforming health care in Hesse. Over time she would open the Alice Hospital, and the Princess Alice Women’s Guild, which trained nurses. She also promoted the rights of women (much to many aristocratic women’s chagrin) with the Darmstadt Women’s Day, and invited liberal theologian David Friedrich Strauss to her home, leading her mother-in-law, Empress Augusta, to dub her a “complete atheist!”
Queen Victoria was also threatened by her progressive daughter, who she called “sharp and grand and wanting to have everything her own way.” According to Victoria, Alice had dared ask her sisters about their sex life and gynecological health, much to their mother’s horror. After the accidental death of her favorite son Frittie in 1873, her melancholy streak increased. “I wish I were dead,” she wrote, “and it probably will not be too long before I give Mama that pleasure.”
Princess Alice died of diphtheria on Dec. 14, 1878, the first child of Victoria and Albert to die. She left behind five living children—Victoria, Irene, Ernest, and the doomed Ella and Alix, who were murdered during the Russian Revolution. For more on Ella, read below.

Autor: Jagoda Folwarczny klasa 7D

Korekta językowa: Pani Anna Stochaj


 

Dzień dobry, jestem Jakub Spalding i uczęszczam to klasy 7E. Ten materiał będzie dotyczył pewnej gry o nazwie Terraria. Terraria jest grą bardzo często porównywaną do Minecrafta, co jak najbardziej jest błędnym skojarzeniem, ponieważ Terraria jest czymś więcej niż klocki i 5 mieczy, a to dlatego że Terraria posiada pewnego rodzaju swoją fabułę, która jest znana bardzo małej ilości graczy, więc ja mam zamiar to zmienić i ją wam opowiedzieć.

Na początku bogowie stworzyli balans, by zagwarantować wszystkim istotom równe i dogodne życie. Balans wtedy był najważniejszą rzeczą na świecie i nie było nic ważniejszego niż utrzymanie tego balansu. Po jakimś czasie bogowie zaczęli ów balans testować w wyniku czego powstało wiele światów, które istnieją do dziś w Terrariowym wszechświecie. Każdy świat Terrari posiada świadomość i wie o wszystkim, co dzieje się na jego powierzchni, wyczuwa nawet myśli mieszkańców po to, by balans był utrzymany. Światy posiadają wiele mechanizmów obronnych aby utrzymać ład i porządek. Niektóre z tych światów znamy obecnie pod nazwą Zepsucie (Corruption), Szkarłat (Crimson) i Świętość (Hallow).

ZEPSUCIE

Zepsucie jest rakiem stworzonym przez grzechy mieszkańców Terrarii. Wszystkie podłe myśli i czyny każdej istoty napędzają Zepsucie, a ono rozrasta się bezlitośnie po wszystkich światach.

 

SZKARŁAT

Szkarłat jest pojedynczym stworzeniem połączonym bezpośrednio z każdym światem, myślącym jednym stadnym umysłem, skupionym na odnawianiu światów. Tysiące z nich (światów), istniejących na długo przed tym, na którym stoisz ty, zostało wchłoniętych przez to paskudztwo. Wielu ludzi popełniło tragiczny błąd i traktowało Szkarłat jako swojego rodzaju pewnego boga, składając ludzi w ofierze by mu się przypodobać. Szkarłat chętnie przyjmował ciała by kontrolować je i tworzyć jeszcze obrzydliwe mutanty, kompletnie pozbawione kontroli i uczuć, idące ślepo za stadnym umysłem.

 

ŚWIĘTOŚĆ

Świętość dla odmiany, charakteryzuje się czymś kompletnie innym. Każdy świat posiada swojego Strażnika, który jest jego rdzeniem i zwierzchnikiem. Jeśli Strażnik zginie, świat uwalnia starożytne duchy Światła i Cienia by te szukały nowego Strażnika. Właśnie w tym momencie rodzi się Świętość funkcjonująca jako rekompensata z nawiązka za dobro; naprawdę ekstremalna rekompensata. Świętość czyści zagrożenia próbujące zagrozić balansowi, zabijając wszystko na swojej drodze jakby leczyło zakażenie, niezależnie czy to przyjaciel, wróg czy coś neutralnego. Najogólniej, Świętość istnieje by walczyć ze wszystkim, co próbuje przejąć kontrole nad światem.

To właśnie na tle tego cudownego balansu życia, spustoszenia i śmierci toczą się legendarne bitwy i przygody naszych czasów. W martwym punkcie wszechświata istnieje planeta nieograniczonego potencjału: Twój Świat!

 

CTHULHU

Twoja historia zaczyna się od Cthulhu, stworzenia o niewyobrażalnej mocy i nieznanym pochodzeniu, które przybyło to dawno temu z wydawać by się mogło jednym zadaniem: niszczyć wszystko i zdominować całe myślące życie tego świata. Nikt nie mógł stawić czoła podbojom Cthulhu. Sama struktura Terrari praktycznie chyliła się ku upadkowi. W ostatnim momencie, kiedy wszyscy porzucili już nadzieję, na świecie pojawiła się starożytna rasa Driad, by stanąć do ostatniej bitwy z tym nieziemskim zagrożeniem. Driady i ch niezrównane więzadła z planetą były ostatnia szansą by ją ocalić. Połączy siły by uratować całe życie przed zniszczeniem. Driady były niestety za słabe by zabić Cthulhu. Wystarczyło im jednak mocy by zranić go do punktu, w którym nie ma już jak siać zniszczenia. Wyrwały mu oczy, część szkieletu i kawał mózgu. Obrażenia te zmusiły Cthulhu do powrotu na ciemną stronę księżyca, gdzie po dzisiaj czyha zbierając siły na kolejny podbój.

Co do Driad, niestety zginęły wszystkie oprócz jednej, której nikt nie widział od wielu lat, wielu lat.

Wiele lat minęło od wielkiej bitwy Cthulhu. Jednakże chodzą pogłoski o kulcie obłąkańców prowadzonym przez fanatyka, który próbuje przywrócić Cthulhu do dawnej świetności i sprowadzić na nas koniec świata. Jako część tych przygotowań porwali słynną Mechaniczkę i zmusili ja do odbudowania części potrzebnych do naprawienia Cthulhu. Ciche szepty donoszą o wstrząsających wynikach eksperymentu: Straszliwe symulacje jego organów. Mechaniczka prawie skończyła pracę, musi jedynie naprawić mózg by Cthulhu znów był w formie. Podróżnicy przejeżdżający niedaleko słyszeli krzyki i dźwięki budowy z Lochów - złej. Demonicznej twierdzy umarłych w której podobno trzymają Mechaniczkę, gdy ta pracuje. Wielu ze świata Terrarii padło ofiarą kultu, włącznie ze Starcem, który pilnuje lochów, kiedyś kwitnącego miasta pełnego życia, dopóki klątwa nie sprawiła, że wszyscy mieszkańcy oszaleli. Bez niczyjej pomocy, bez siły która mogłaby powstrzymać tę falę, koniec Terrarii jest bliski.

Tu zaczyna się nasza przygoda. Zaczyna się od ciebie graczu od skromnych początków. Jako obrońca doświadczysz kontaktów od świata, który potrzebuje ratunku. Świat stworzył cię w dobrym miejscu w dobrym czasie. Czy staniesz do walki za Terrarię kiedy nadciągnie nieuchronny koniec? Na to pytanie już sam sobie odpowiedz.

Czytelniku, dziękuję ci za uwagę mam nadzieję, że dzięki temu co ci opowiedziałem może sam spróbujesz Terrari i ocalisz ją. Jednak proszę pamiętać, że przedstawiona gra nie jest dedykowana najmłodszym. Ponadto ZAWSZE należy skonsultowac się z rodzicami i zapytać o zgodę.
To był mój pierwszy materiał a w przyszłości mam zamiar napisać wiecęj rzeczy tego typu z mojej strony to by było wszystko. Pozdrawiam!


 

Dominika, 7E

Hej! Ostatnio zaczęłam dosyć intensywnie pracować nad podstawami, najbardziej skupiłam się na kwiatach, ponieważ (moim zdaniem) są one wyjątkowymi roślinami, które można narysować w ciekawy sposób. Narysowałam również dwa fan arty dla pewnych youtuberów :3 Mam nadzieję że moje pracę się podobają i są chociaż trochę ciekawe ^^ Zapraszam również na mojego Instagrama:

https://www.instagram.com/mevitalu/

jak i na mój kanał na YouTube na którym próbuję animować:

https://www.youtube.com/channel/UCz6K7dY1K4fGM1f1gTx_2mQ

 


 

Z mojej strony gazetkę rozpocząłem dość dramatycznie, ponieważ opisałem największą katastrofę kolejową na polskich torach w XX wieku. Pewnie myślicie, że w XXI wieku PODOBNA katastrofa już się nie zdarzy, czy też się nie zdarzyła, no bo postęp w rozwoju systemów bezpieczeństwa jest dość duży. No, jeśli tak myślicie, to się grubo mylicie…

 

Na jednym torze, czyli katastrofa pod Szczekocinami

Gdy rozpoczął się rok 2012, wszyscy z niecierpliwością oczekiwali na pierwszy gwizdek Mistrzostw Europy, które tym razem miały zostać rozegrane w Polsce i na Ukrainie. Wiele osób w Polsce zadawało sobie również pytanie, czy uda się wybudować przed Euro, wszystko, co zaplanowano. Wiele inwestycji było opóźnionych, a część z nich w ogóle się nie rozpoczęła. Na kolei takim absurdem była budowa stacji na warszawskim lotnisku Chopina; w stanie surowym była ona już gotowa w 2008 roku, lecz budowa tunelu zaczęła się dopiero w 2009 (rok później). Poziom bezpieczeństwa podróży polskimi pociągami przed 2012 został zweryfikowany kilkukrotnie, w lipcu 2010 pod Korzybiem zderzyły się czołowo dwa pociągi osobowe. Nikt nie zginął, a przyczyną było niedbalstwo zarządcy infrastruktury. Rok później (w 2011) w pod Piotrkowskich Babach doszło do wykolejenia pociągu TLK „Stanisław Wysocki” z Warszawy do Katowic, zginęły wtedy dwie osoby, a na wiosnę roku 2012 śledztwo wciąż trwało. Nie oznaczało to, że po tych dwóch wypadkach i po wielu większych incydentach, bezpieczeństwo na polskiej kolei się poprawiło (tak jak wspominałem na samej górze)….

Na posterunku niedaleko Sędziszowa zapadły ciemności, lecz jako iż znajdował się on na linii łączącej Kraków z Centralną Magistralą Kolejową (CMK) nie oznaczało to chwili odpoczynku. W ciągu najbliższych dziesięciu minut miały tędy przejechać dwa pociągi. Najpierw TLK 31100-„Brzechwa” spółki PKP intercity z Przemyśla do Warszawy Wschodniej, a następnie interREGIO 13126-„Jan Matejko” spółki Przewozy Regionalne, z Warszawy Wschodniej do Krakowa. Na linii nr 64 (Kozłów-Koniecpol) od rozkładu jazdy 2011/2012 przywrócono ruch pasażerski między Starzynami a Kozłowem, przydzielając temu fragmentowi funkcję zjazdu z CMK w kierunku Krakowa. Przed reaktywacją ruchu, zmodernizowano odcinek między Sprową a Starzynami. W marcu 2012 trwały z kolei roboty na odcinku Sprowa-Kozłów, zamknięty był tor numer 1, a ruch prowadzono dwukierunkowo po torze numer 2.
Posterunek w Sprowie był NAJNOWSZYM posterunkiem odgałęźnym w Polsce.
Dyżurna w Sprowie przygotowała drogę przebiegu dla TLK 31100-„Brzechwa”. Z toru nr 2 z Kozłowa na tor prawy nr 1 do Starzyn. Jednak jeszcze za nim pociąg pojawił się pod semaforem w Sprowie, urządzenia dla toru nr 1 od strony Starzyn wykazały jego zajętość. A na semaforze wyświetlił się sygnał S1 stój. Dyżurna w Sprowie zdziwiona tą sprawą, zadzwoniła do dyżurnego w Starzynach, informując go o wygaśnięciu semafora (przełączenie się sygnału zezwalającego na jazdę na S1 stój) dla „Brzechwy” i pytając się go o przyczynę zajętości toru. W odpowiedzi strzałka blokady liniowej przy torze nr 2 od strony Starzyn, zaświeciła się na czerwono (oznaczało to, że interREGIO, według Starzyn, jedzie prawidłowo po torze nr 2). Dyżurna w Sprowie przystąpiła do ponownego ułożenia przebiegu dla „Brzechwy”. Tym razem system wyświetlił pięć ostrzeżeń, dwa ostatnie brzmiały: bl1s kierunek wykorzystany oraz odcinek it1SS jest zajęty, które wyraźnie sugerowały, że coś jechało po torze nr 1. Dyżurna jednak błyskawicznie potwierdziła wszystkie pięć ostrzeżeń, a na semaforze wyświetlił się sygnał zastępczy ze wskaźnikiem W24.
(wytłumaczenie do powyższego „sygnał zastępczy ze wskaźnikiem W24”) Sygnał zastępczy to najczęściej białe, migające światło w jednej z komór semafora. Używa się go głównie w przypadku awarii urządzeń sterowania ruchem kolejowym, które uniemożliwia wyłączenia sygnału „stój”, albo w przypadku sygnału wątpliwego (tzw. dyskoteka na semaforze). Po minięciu semafora z sygnałem zastępczym maszynista może jechać jedynie 40 km/h do czasu wyjechania z obrębu posterunku. Wskaźnik W24 informuje maszynistę, że zjedzie na inny tor i będzie się poruszać w kierunku przeciwnym do zasadniczego.
TLK zwolnił do 40km/h, minął semafor z sygnałem zastępczym, zjechał na tor nr 1 i zaczął rozpędzać się w kierunku Starzyn. Dyżurna w Sprowie z kolei przystąpiła do przygotowania drogi dla interREGIO „Matejko” do Krakowa. Między innymi poprzez żądanie włączenia blokady półsamoczynnej do Kozłowa, jednak system na posterunku nadal nie pokazywał, że „Matejko” nadjeżdża po torze nr 2. Dyżurna zadzwoniła więc ponownie do kolegi kilka kilometrów dalej, aby wyjaśnić tą sytuacje.
(ze względów na wyrazy używane w rozmowie, opisze w skrócie o co chodziło) podczas rozmowy dyżurna w Sprowie pytała się, czy pociąg wyruszył, na co dostała odpowiedź, że tak, ale na posterunku w Sprowie na pulpicie nie było widać, że pociąg w ogóle wyruszył spod posterunku.
Po rozmowie (o 20:56) Sprowa podała sygnał S2 jazda z największą dozwoloną prędkością na semaforze przy torze nr 2 od strony Starzyn (dla „Matejki”), a dyżurna, w dalszym ciągu zaniepokojona informacją, że tor nr 2 nie jest zajęty, wyszła przed posterunek sprawdzić, czy widać światła „Matejki”. Zobaczyła jedynie ciemności. Po powrocie przed pulpit dyżurna zadzwoniła do Kozłowa, podczas rozmowy odezwał się trzeci głos, posterunek w Starzynach zaczął wywoływać zarówno TLK jak i interREGIO, za każdym razem, odpowiadała mu jedynie cisza. Po kilku minutach do Sprowy zadzwonił dyżurny ze stacji Psary. Wypowiedział on słowa, które rozjaśniły całą sytuacje, a mianowicie:

„Ty wiesz co się stało? Ten idiota źle przełożył rozjazdy i puścił pociąg na pociąg.”

Do katastrofy doszło 3,5 kilometra za posterunkiem w Sprowie tuż za granicą województw Śląskiego i Świętokrzyskiego. Siła zderzenia była tak ogromna, że lokomotywa Ep09 (która prowadziła TLK do Warszawy) uniosła się, obróciła o 180 stopni, i wylądowała na dwóch wagonach. W katastrofie zginęło 16 osób, 11 pasażerów obu pociągów, maszynista i pomocnik maszynisty z PKP Intercity oraz maszynista, kierownik i konduktor interREGIO. Podczas śledztwa PKBWK (Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych) okazało się, że doszło do awarii rozjazdu. Brak kontroli rozjazdów nie jest niczym nadzwyczajnym na kolei, jeśli wystąpi raz na kilkanaście miesięcy, jednak telewizja tvn24 dotarła do zrzutu ekranu z programu zgłaszania takich usterek należącego do PLK. Jak się okazało w ciągu jednego miesiąca (w lutym) doszło do CZTERECH awarii rozjazdów, połowa tych awarii dotyczyła rozjazdów nr 3 i 4. Dla komisji było już jasne, że główna część winy spoczywała na dyżurnym ruchu ze Starzyn. Reszta winy spoczywała na dyżurnej ze Sprowy. Dyżurnego ze Starzyn skazano na sześć lat więzienia, wyroku nie wykonano do dziś, ze względu na jego stan psychiczny. Dyżurną ze Sprowy skazano na trzy i pół roku więzienia.

Komentarz, ale taki dłuższy :) :
Polska kolej… niby wszystko pięknie ładnie, a takie niespodzianki się pojawiają. Katastrofa pod Szczekocinami jest idealnym przykładem na to, że najlepiej i najłatwiej zrzucić winę na szarych pracowników. Ale wiecie, nasze polskie „JAKOŚ TO BĘDZIE”, będzie nas prześladować. To tyle z tego komentarza.

Kilka zdjęć z miejsca wypadku (nie są one moje):

Chcecie dowiedzieć się więcej? Zapraszam na kanał, z którego czerpię inspirację (link jest do konkretnego filmu):

https://youtu.be/MJQBPYaowaY

=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-=-
Ah… wakacje, jak maj dał nam jeszcze w kość, to mam nadzieje, że wakacje będą ciepłe, spokojne, miłe i bez obostrzeń. Chciałbym wam wszystkim życzyć udanych i mile spędzonych wakacji i (mam nadzieję), do zobaczenia.

Pozdrawiam, Bartosz Buszka 7(a za niedługo 8) E


 

Dawid Ignaszewski , klasa 7 D
Korekta językowa: Pani Anna Stochaj

The story of Piotr Żyła from the beginning

Let's start with the fact that Piotr Żyła was born on January 16, 1987 in Cieszyn. He currently lives in Wisla and plays for WSS Wisła. Like many jumpers, he began his adventure with jumping as a child – at the age of 8.

He started competing in international competitions in 2004, competing in the Continental Cup. However, he scored his first points in Sapporo (Japan), in 2005, finishing 19th. In the same year he won a silver medal at the World Junior Championships in the team, including with Kamil Stoch.

Peter's World Cup debut took place in 2006 in Sapporo (Japan).
Interestingly enough, just like the previous year before, he took part in the Continental Cup, he finished as 19th there, scoring the first points in his debut. In the 2006/2007 season, he also scored several times in the World Cup, but later came the collapse of his form. Poor performances in subsequent seasons, both in the top-tier competition and in the Continental Cup, meant that in 2010 he was removed from the A-team of the national Polish. In 2013 in Oslo, for the first time in his career, he stood on the podium of the World Cup and immediately at his highest level. It was his only individual podium until 2016.

In the 2016/2017 season, he cam back to regular scoring, which allowed Peter to return to the podium of the World Cup, and also gave him the 2nd place in the Four Hills Tournament. Since then, he has regularly held high places in the top 10 competitions, improving his record several times. In the following years, he established himself at the forefront of the highest-ranking competition, and his form allowed him to repeatedly take places on the podium in the World Cup. The 2018/2019 season finished at the highest in his career, 4th place overall. In the last two seasons, he was ranked the 3rd overall in the Ski Flying World Cup.

Peter's current achievements are (individual and with team): First place: 19th times, the second place: 27 times, the third place: 71 times!!!!! We must also not forget that Piotr Żyła is the current World Champion from 2021.

I wrote this article about Piotr Żyła, because no matter what happens he is always smiling, no one believed in him and he achieved success and became the  World Champion. Thank you for reading the article to the end , and truly apologise for mistakes.


 

Autor: Antonina Sikora, 5A

Treningi kolarskie

Na zawodach jak się wygrywa to jest pięknie i ładnie. Jednak żeby być na dobrej pozycji w stawce, trzeba mieć kondycję. Moje klubowe treningi kolarskie odbywają się w poniedziałek, w środę oraz w piątek, w godzinach popołudniowych. W określone dni tygodnia trenujemy coś innego. W poniedziałki najczęściej jest SIŁA, polega ona na szybkim wjechaniu pod górkę kilkanaście razy. Środy to treningi RYTMU, które polegają na szybkim pedałowaniu non stop. Wyglądamy wtedy trochę śmiesznie – tak jakby zepsuły nam się przerzutki. Piątki - jeśli nie ma w tym dniu lub w weekend zawodów pucharu Polski - to trenujemy DYSTANS. Trening ten polega na jeździe w grupie na naprawdę duże dystanse. Na takim treningu robię nawet 60-80km. Natomiast wtorki i czwartki rezerwuję na treningi indywidualne – najczęściej siadam na trenażer i pokonuję w pokoju kilkanaście kilometrów. W ciągu jednego tygodnia podczas treningów robię ok. 150km. Na treningi i zawody ubieramy się w specjalne spodenki kolarskie z poduszeczką ( może się to wydawać śmieszne, ale ona jest tam po to by np. na dystansie nie bolała cię pupa – trening czasem trwa 2-3 godziny). Do spodenek dochodzi przewiewna koszulka kolarska z nazwą klubu. Spodenki i koszulka jednak nie są najważniejsze – najważniejszy jest dobrze dobrany i dobrze zapięty kask. Jeździmy na drogach o normalnym ruchu i nasze bezpieczeństwo jest najważniejsze. Po treningach jestem zmęczona. Można też na nich popełniać błędy, ale wiem, że na wyścigu jestem wytrenowana i staram się błędów nie powtarzać.

Bo na błędach człowiek się uczy …


 

Numer 5 (kwiecień 2021)


 

Ludzka Natura

Adrian Maćkowiak, kl. VIIe

Cześć. Piliście kiedyś herbatę? Pewnie tak. Kiedyś piłem tylko z cukrem. Niedawno też zacząłem pić kawę i dużo wody, kawę z miodem (2 łyżki). Naprawdę świetnie się komponuje z pogodą na dworze, mlekiem i muzyką. Do prawdy cudowne uczucie, spróbujcie sobie to wyobrazić, jesteście delikatnie zmęczeni, za oknem mgiełka, delikatnie chłodno, ale w domu tak przyjemnie, zaraz zaczynają się lekcje, a wy w piżamce przed lekcjami popijacie ciepłą, lecz nie gorącą kawę robiąc sobie szachowe zadania w klimacie delikatnej, subtelnej, sielankowej wręcz muzyki. Towarzyszy wam zapach ciepłych bułeczek z masełkiem i rozpływacie się wręcz na krześle gdzieś w tle słyszycie jak wszyscy domownicy powoli się budzą, a wy dla własnej dodatkowej przyjemności puszczacie sobie dźwięk palącego się satysfakcjonująco skwierczącego drewniaka. Dla tych którzy faktycznie po przeczytaniu tego rano chcą to poczuć proponuję te dwie pozycje (Le Fishe 1 hour loop, Nature Sounds: Burning Wood FireCrackling Wood, Relaxing Fireplace HD oraz CITY AMBIANCE: Busy Restaurant / Diner - 10 HOURS Ambient Sounds). Jeśli wolicie coś bardziej klasycznego proponuję oczywiście muzykę klasyczną bądź coś co po prostu was relaksuje. Dziś porozmawiamy o tym jak doświadczać przyjemności w stu procentach i jak wypełniające może być czucie wszystkimi zmysłami na raz.
Zanim jednak przejdę do faktycznego tematu uważam, że ważnym jest, aby zaznaczyć, iż każdy woli co innego, każdy ma swój własny klimat, który sprawia, że jest bliższy doświadczenia tego spełnienia. Dla przykładu jeden woli patrzeć, jak śnieg pokrywa wszystko dookoła niego, a on przy kominku pije gorące kakało pod kocykiem w renifery opierając głowę na najdelikatniejszej poduszce jaką możecie sobie wymarzyć. Drugi zaś woli patrzeć jak w lato cała młodzież wybiega, aby się spotkać i aby spędzić razem czas, jak robią przyziemne głupoty, a on idzie parkiem i z ćwierkiem ptaków może zamknąć oczy i się odprężyć. Dziś zrobię wszystko co w mojej mocy, aby pomóc wam to odnaleźć.
Jak odnaleźć połączenie, które sprawi, że poczuję się w jeden konkretny sposób? Dla przykładu co sprawi, że poczuję się zrelaksowany, śpiący, czuły czy nawet pełen energii? Niestety są pewne rzeczy, których nie przeskoczymy między innymi nie dasz rady na siłę znaleźć tego połączenia ani nie będziesz go w stanie wykorzystać, aby poczuć się w jakiś sposób. To co?!Dziś pokażę jak uzupełnić "niepełne" uczucie. Innymi słowy, kiedy widzisz coś pięknego bądź słyszysz coś co skłania cię do refleksji bądź jesz właśnie coś nowego lub coś co kochasz i każdy jeden składnik sprawia, że czujesz się coraz bardziej wypełniony, to co zrobić by wręcz wybuchnąć tymi doświadczeniami? Zapomnieć o wszystkich troskach i osiągnąć te słodkie, refleksyjne emocje wyższe? Warto dodać, że żadne zwierzę prócz człowieka nie może doświadczyć, zrozumieć tego całokształtu dobrodziejstwa, przyjemności, jestestwa jakie ofiaruje nam życie. Częściej korzystać z daru jaki mamy, daru czucia świadomego.
Wracając więc, skoro nie ma sposobu, aby to znaleźć i myślisz: "To ja z moim pechem mam liczyć na szczęście, że nagle odnajdę swoje wewnętrzne i odkryję z pośród tak dużej barwy doświadczeń te kilka, które wręcz wkomponują się w mój charakter i poczuję emocję najwyższych sfer? " Nie panikuj, nie ma sprawdzonego sposobu, który działa na wszystkich, nie zawsze też będziesz w stanie się tak poczuć to bardzo skomplikowane, intuicyjne. Powiem więcej, na 100% już doświadczyłeś/aś emocji najwyższych sfer, a możliwie nawet przy znajomych i nie zdawaliście sobie z tego sprawy. Właśnie, a dlaczego tak zmieniam te formy? Raz zwracając się do ‘was’ a raz konkretnie do ciebie? Otóż pewne rzeczy bardziej trafiają, kiedy mówisz konkretnie do kogoś, to żadna zagadka. Zresztą spora część z was już to “rozgryzła”. No dobrze to do rzeczy.
Przede wszystkim pamiętajcie, że kiedy faktycznie będziecie gotowi uzupełnić swoje doświadczenia życiowe to odczujecie je w pełni. Musicie tylko być świadomi, że to właśnie ta okazja, aby poczuć coś wspaniałego, nie koniecznie szczęśliwego, nie koniecznie smutnego. To proste doznania, ale swego rodzaju połączenie tych wszystkich emocji, które znamy. Tak naprawdę zbiory tych doświadczeń otaczają nas ze wszystkich stron tylko ich na co dzień nie dostrzegamy. Żyjemy zbyt szybko i zbyt chaotycznie by to zauważyć.
Mogę wam jednak zagwarantować, że kiedy będziecie dostrzegać piękno świata, w którym jesteście to nie będziecie już marzyć o innym. Teraz dam wam jedną faktyczną radę, na którą wszyscy czekali, będzie ona ogólna. Niestety nie jestem czarodziejem ani coachem, ale jeśli miałbym w trzech słowach określić to co powiedziałem byłoby to: dostrzegajcie, czujcie, dbajcie. Brakuje tu tylko kochajcie, no ale jak trzy to trzy.
Dziękuję.


 

Sara Zwierzyńska, kl. VII e

Na krawędzi

Ciepły, słoneczny dzień, obok są przyjaciele, dziewczyny śmieją się z tik toka jaki nagrały, a chłopcy robią różne głupie rzeczy, myśląc że są dzięki temu tacy fajni. Wszyscy czują się nieśmiertelni. Po chwili okazuje się, że to już tylko wspomnienie, które wyniszcza mnie emocjonalnie za każdym razem, gdy rozdrapuję je do krwi. Czas przyspieszył, a ja nie potrafię tego zatrzymać. Wspomnienia przeciekają przez palce, nie mówiąc już o życiu. Zaczyna mnie zabijać wieczny strach przed przemijalnością. Słyszysz, jak mijają sekundy? Wszyscy z każdą jedną z nich jesteśmy bliżej śmierci. Rozdzierająca panika wciąż każe mi żyć w iluzji, że chwile które dają mi szczęście lub choćby jego złudzenie zostaną ze mną na zawsze. Śmieję się z niej, bo nie zostaną.
Ale dobra, już was dłużej nie dołuję.
Społeczeństwo wmówiło nam, co ma być dla nas piękne, a co odpychające, ukształtowało w nas pewne schematy myślowe i już na samym początku naszego życia przypisało nam role społeczne, jakie mamy pełnić. Wydawałoby się, że uszczęśliwić powinien nas zachód słońca, a nie widok szarego od chmur nieba, tymczasem nasze dogłębne odczucia mogą być zupełnie inne od ogólnie przyjętych, a doznania i emocje, jakie wywołuje w nas dany obraz, dźwięk czy smak nigdy nie są powtarzalne, są chwilowe, zawsze przemijają i nigdy nie wracają w tej samej formie. No, ale nie trzeba niczego z tym robić, w końcu bycie szablonowym nie zabija. A może zabija?
Wiem, że dobrze wspomina się najszczęśliwsze lata swojego życia, chętnie wraca się myślami do tej pięknej, nieskazitelnej przeszłości, czy dlatego, że chcemy ostatecznie się przekonać, że nigdy znów nie będziemy tak szczęśliwi jak kiedyś, czy po to, by dać sobie powód do rzeczywistego nic nie robienia ze swoim życiem. Niestety, wspomnienia dają nam tylko wyidealizowany rysunek tego, co było, a nie obiektywny obraz przeszłości. Dodatkowo odwracając swoją uwagę od teraźniejszości nie mamy jak dostrzec, że teraz posiadamy taką samą szansę na podobne szczęście i nie musimy sobie wmawiać, że poczucie dobrostanu zależy od wieku albo okoliczności, w jakich się znajdujemy. Wszystko dlatego, że zamiast patrzeć na to, co mamy, naturalnie patrzymy na to, czego nam brakuje. Wiele brakuje… 
Pozostaje jeszcze kwestia podejścia: człowiek nigdy nie godził się na przemijanie, od najdawniejszych lat podejmował niezliczone próby pozostawienia po sobie śladu, tym samym ocalenia się przed zapomnieniem. Tylko nie wiadomo jak bardzo byś się nie starał, już za jakieś 1000 lat nie pozostanie z ciebie nic, prócz nieznacznej górki pyłu, co i tak nie ma znaczenia, bo nie będziesz już istniał. Ale skupię się może lepiej na czymś co ma jakieś znaczenie, jak hmmm… co zrobić póki jeszcze istniejemy?
Powinnam powiedzieć, że życie jest krótkie, więc mamy całym sobą chłonąć dzień za dniem, be like super-hyper productive, albo coś motywacyjnego w stylu: nie bójcie się śmierci! We wspomnieniach innych ludzi będziecie żyć jeszcze długo… ale nie chcę motywować was hasłami, w które nie wierzę, albo których nie potrafię wcielić w życie, a jakie przecież słyszycie zewsząd od początku waszego istnienia. Nie ma żadnego klucza do właściwych wyborów, ani ogólnoludzkiej recepty na szczęście, każdy tworzy ją sam dla siebie i dokonuje w niej licznych zmian dzień za dniem. Często by zrozumieć, jakimi ideałami pragniemy się kierować, musimy popełnić masę błędów, które zapisując się w naszej historii definiują to, kim naprawdę jesteśmy, a nie kogo usilnie udajemy. Chyba, że do końca swojego kruchego życia wolisz udawać kogoś, kim nie masz nawet szans się stać, nie mam z tym najmniejszego problemu. Rzecz w tym, że istnienie jest jedyną rzeczą, którą naprawdę posiadasz, bez tego nie miałbyś nic, byłbyś zupełnie nikim. Przepraszam, że mój wywód był taki długi. Egzystencja kiedyś się kończy.


 

Hej to znowu ja! Ta od rysunków... Ostatnio wygrałam konkurs na narysowanie w swoim stylu oc - czyli ''original character'' (original character wymyśla się najczęściej poprzez rysowanie). Najczęściej ktoś lub coś co nie istnieje w prawdziwym życiu - np. furry (połączenie człowieka ze zwierzęciem). Osobiście posiadam dwie oc, obie z nich to połączenie kota i człowieka czyli jest to furry, dla niektórych może się to wydawać trudne, ale łatwo się wszystkiego szybko nauczyć. Furry spotykają się z dużą krytyką pośród ludzi, a dla niektórych (w tym mnie) są one bardzo ciekawe i słodkie. A tutaj rysunek oc (furry) na konkurs, który wygrałam oraz dwie moje oc:

Rysunek na konkurs

A tutaj moje original characters


 

Natalia Bosy kl. VIE

Jak zaistnieć w internecie?

Jak zaistnieć w Internecie ? To pytanie zadaje sobie wiele osób,  przeważnie młodzież, dlatego ja postanowiłam na nie odpowiedzieć. Zacznijmy od tego ,że w obecnych czasach praktycznie każdy ma przy sobie telefon komórkowy. Ludziom - szczególnie młodym zaczęło się wydawać ,że nie potrafią bez niego żyć. Na chwilę obecną telefony i urządzenia elektroniczne stały  się nieodłączną rzeczą w naszym życiu. Potrzebne do nauki, komunikacji, czy pracy.

A gdy już zaczęliśmy spędzać przy nich tyle czasu zdarzało nam się  odwiedzać różnego rodzaju strony, na których można zobaczyć różnych ludzi cieszących się popularnością w sieci. I wtedy pojawia się w naszej głowie pewien mętlik różnych pytań na przykład: A gdym ja był(a)   taki/taka popularna/ popularny? Na Pewno byłoby ciekawie.  Jak być popularnym? Co trzeba zrobić? Czym się wyróżnić? Przecież jest tyle sławnych ludzi. I ja sama postanowiłam zadać sobie to pytanie, i odwiedzić różne strony aby dostać odpowiedzi na nie wszystkie. Na pewno aby w ogóle zacząć przygodę z Internetem należy dołączyć swoje konto do różnych platform społecznościowych. Z tego co się dowiedziałam najlepszą aplikacją do zdobycia popularności jest Instagram ,czyli aplikacja do udostępniania zdjęć. Jest to najlepsze rozwiązanie dla fanów fotografii czy mody. Często mówi się o gwiazdach wybiegu czy modelkach o wielkiej sławie. A czy ktoś z was zadał sobie może pytanie w jaki sposób ktoś dostrzegł ich talent czy urodę? Właśnie! Z tego co wyszukałam w Internecie większość znanych modelek swoją karierą zaczęły właśnie na Instagramie. Z tego co wynikło w różnych reportażach na początku nie szczyciły się wielką popularnością. Wiele osób ze świata mody przeszukuje Instagram w poszukiwaniu nowych gwiazd czerwonego dywanu . Odwiedzają wtedy  różne konta nawet mało znanych osób. A gdy znajdą już odpowiednią osobę często piszą do niej i proszą o spotkanie i w tym właśnie momencie zaczyna się droga po sławę. Warto wspomnieć , że w Internecie są także oszuści, którzy wcale nie są tym kimś za kogo się podają. Właśnie z tego powodu należy być w sieci bardzo ostrożnym i uważać kogo poznajemy i o czym z nim piszemy. Warto też każdą internetową konwersację przedyskutować z osobą dorosłą .Jak robić zdjęcia na Instagrama? Najpierw POMYSŁ, potem zdjęcia! Wyznacz strategię i ją realizuj. Znajdź swój temat przewodni, daj się znaleźć i zapamiętać ,  regularność to podstawa sukcesu , dobra pora publikacji nie bądź robotem, bądź aktywny jak na człowieka przystało. W robieniu zdjęć na Instagrama trzymaj się jednego stylu, od początku do końca. Postaraj się, żeby był on spójny z twoją osobą w zdjęciach staraj się pokazać swój charakter i osobowość. A co ze sprzętem? Przecież nie każdego stać na zakup profesjonalnego sprzętu. Nie martwcie się, nie będzie on aż taki potrzebny. Jest parę patentów, które każdy może wykonać sam w domu. Na początek potrzebne będzie coś co będzie trzymało nasz telefon. Może to być zwykłe krzesło z oparciem. Następnie oświetlenie, które jeśli chodzi o zdjęcia jest niezbędne, ale na to też jest pomysł -  wystarczy nam do tego lampka na biurko, najlepiej z funkcją wyginania, którą należy ustawić wprost na naszą twarz, dzięki czemu uzyskamy lepszy efekt. Warto śledzić popularne konta, aby podpatrywać, jaki typ zdjęć cieszy się największą popularnością. Takie rozwiązania można później zastosować dla swojego Instagrama i obserwować rezultaty.

To tyle jeśli chodzi o złote rady wybicia się w sieci. Pamiętajcie jednak, że nic nie wydarzy się od razu. Należy poświęcić temu dużo czasu i energii, a na pewno się uda! Może akurat ktoś z was zostanie dzięki temu gwiazdą czerwonego dywanu ;) POWODZENIA!


 

23 Jednostka Specjalna Kwatery Głównej (Armia Duchów)

Insygnia "Armii Duchów" i nadmuchiwana atrapa czołgu

Data i powód powstania jednostki

23 Jednostka Specjalna Kwatery Głównej zwana też "Armią Duchów" lub "Armią Widmo". Pomysł na stworzenie jednostki narodził się pod koniec 1942 roku, gdy brytyjskie wojska w Afryce w bitwie pod El Alamein korzystały z szeregu forteli w celu zmylenia stacjonujących w pobliżu wojsk niemieckich. Jednostką tą dowodził generał Omar Bradley. Jednostka składała się z różnych kompani i batalionów, a ludzie tworzący jednostkę to między innymi projektanci mody, ilustratorzy oraz fotografowie, jednak nie mieli oni walczyć z Niemcami tylko ich mylić.

Zdjęcie lotnicze dmuchanych atrap rozstawionych w pobliżu Renu z marca 1945 roku.

Sposób działania i najważniejsza operacja

Zakres obowiązków jakie posiadała jednostka to między innymi mistyfikacja wizualna, dźwiękowa oraz radiowa, jednak wielu żołnierzy uważało, że najważniejsze jest tworzenie "klimatu". Wszystkie atrapy czołgów, pojazdów, a nawet ludzi wydawały się wojskom niemieckim prawdziwe. Warto wspomnieć, że atrapy żołnierzy były ubrane w mundury. Jednak niemieccy zwiadowcy donosili o stacjonujących wojskach alianckich, które nie istniały co skutkowało błędnym rozmieszczeniem wojsk przez strategów. Największą zasługą armii było mylenie niemieckich dowódców podczas lądowania Amerykanów w Normandii w 1944 roku, kiedy to jednostka myliła niemieckie posiłki na tyle długo by alianci opanowali wybrzeża okupowanej Francji.

 

Powojenne losy armii widmo

Po zakończeniu wojny armia duchów została owiana tajemnicą. Żołnierze służący w tej jednostce nie mogli nawet opowiadać swoim żonom i dzieciom co robili podczas wojny. Dopiero po 40 latach rząd Stanów Zjednoczonych oficjalnie udostępnił wiedzę na temat armii.

 

Bibliografia

https://warthunder.com/pl/news/1720--pl

Artykuł przygotował Sergiusz Krystman uczęszczający do klasy 7E.


 

"Zachować czujność, czyli wypadek w Smętowie"

 

Koniec sezonu to nic nadzwyczajnego w przewozach pasażerskich, co było widać po obłożeniu pociągu TLK 54170 „Pogoria”, jadącego z Gdyni Głównej.
W składzie pociągu znajdowało się jedenaście wagonów. Jeden sypialny i cztery z miejscami do siedzenia zmierzały do Bielska Białej, a kolejne pięć z miejscami do siedzenia i jeden sypialny miały zostać odłączone w Krakowie i pojechać do Zakopanego. Na czele znajdowała się lokomotywa Ep 07-395 z zakładu centralnego PKP Inter city.
O godzinie 21.48 Pogoria opuściła stację Morzeszczyn i kontynuowała jazdę w kierunku południowym po linii 131. Po kilku minutach „Pogoria” minęła semafor wjazdowy stacji Smętowo, wyświetlający sygnał S2, „jazda z najwyższą dozwoloną prędkością” oznaczający, że dla „Pogorii” jest ułożony przejazd na wprost przez stację.
Gdy TLK przejechał przez pierwsze rozjazdy, maszynista zauważył, że na torze obok znajduje się inny pociąg,w związku z tym podał sygnał RP1 baczność. Chwilę później zobaczył, iż lokomotywa rzeczonego pociągu towarowego, znajduje się w skrajni toru, po którym jedzie „Pogoria”. Maszynista natychmiast wdrożył hamowanie nagłe, jednak dwie sekundy po uruchomieniu, nastąpiło zderzenie.
Uderzenie pociągu TLK w pociąg towarowy spowodowało wykolejenie lokomotywy i siedmiu wagonów „Pogorii” na lewą stronę, oraz znaczne ich uszkodzenie. Ponieważ zderzenie nastąpiło przy prędkości 110 km/h, wykolejony tabor suną po między Torzu przez 184 metry, powodując jednocześnie uszkodzenie toru nr 1, co zaskutkowało wyświetleniem sygnału S1 „stój” na semaforze wjazdowym od strony południowej, do którego zbliżał się inny pociąg towarowy. Służby ratownicze zostały poinformowane o zdarzeniu trzy minuty po wypadku. Okazało się, że spośród dwustu pasażerów TLK oraz załóg obu składów w zderzeniu nikt nie zginął, jedynie 28 osób zostało rannych, w tym 10 ciężko. Na pytanie, dlaczego w Smętowie doszło do starcia pociągów, miała odpowiedzieć Państwowa Komisja Badań Wypadków Kolejowych.
Pierwszym działaniem śledczych było przesłuchanie obsługi pociągów TLK i towarowego. Ważną poszlaką okazały się słowa maszynisty „Pogorii”, który powiedział, że semafor dla toru, na którym znajdował się pociąg towarowy wskazywał sygnał „stój”. Okazało się, że w kabinie lokomotywy Ep 07 była zainstalowana kamera, rejestrująca przejazd pociągu. Obraz zarejestrowany na filmie nie pozostawiał złudzeń. Pociąg towarowy z jakiegoś powodu pominął semafor z wyświetlonym sygnałem „stój”. Uwaga komisji skoncentrowała się na tym, co działo się w pociągu towarowym przed wypadkiem. Skład ten o numerze 564024 zmierzał ze stacji Gdynia Port z sześcioma wagonami prowadzonymi przez lokomotywę spalinową S200-303. Był to skład obsługujący przewozy z przekroczoną skrajną (ładunki, które wychodzą poza wagony), który wracał na pusto do Wrocławia.
Okazało się, że odjazd ze stacji początkowej nastąpił o 67 minut wcześniej, niż widniało w rozkładzie, co było naruszeniem instrukcji o prowadzeniu ruchu pociągów, mówiącej, iż przed rozkładową godziną wyjazdu, pociąg może zostać wyprawiony jedynie za zgodą dyspozytora liniowego, (Zgoda taka nie została wydana) skutkowało to nie planowymi postojami na stacjach pośrednich. Stwierdzono również, iż dyżurny w Morzeszczynie wyprawił towarowy przed TLK „Pogoria” o godzinie 21:40, bez upewnienia się, czy towarowy nie opóźni „Pogorii”, co było naruszeniem tej samej instrukcji. Śledczy przeanalizowali następnie samą lokomotywę pociągu towarowego. Okazało się, że ktoś wyłączył urządzenia czujności maszynisty, czyli SHP i czuwak aktywny.
SHP, czyli samoczynne hamowanie pociągu, oraz czuwak aktywny mająca zadanie utrzymywać stałą czujność maszynisty częściowo w podobny sposób. Oba urządzenia opierają się na wskazaniach świetlnych, a następnie dźwiękowych, jednak wskazanie SHP uruchamia się tylko w momencie przejazdu czujnika nad rezonatorem, podczas gdy czuwak aktywny uruchamia się co 60 sekund. Gaszenie czuwaka jak i SHP odbywa się za pomocą tego samego przycisku. Brak wygaszenia czuwaka (przyciśnięcia przycisku), skutkuje zatrzymaniem się pociągu. Spadek czujności był powodem dalszych zdarzeń. Maszynista wiedział, że wjazd na stację Smętowo nastąpił na sygnał S13 „jazda z prędkością 40 km/h, następny semafor „stój””. Po wjeździe na tor 32, z prędkością około 27 km/h, chciał skontaktować się z dyżurnym ruchu, jednak tego nie zrobił, a pociąg zaczął swobodnie zwalniać do 17 km/h. Z taką szybkością doszło do pominięcia semafora wskazującego sygnał „stój”. Gdy maszynista zauważył, że przejechał semafor najpierw zmienił nastawnikiem kierunek jazdy, a następnie wdrożył hamowanie nagłe. Wycofać już nie zdążył, ponieważ doszło do zderzenia pociągów.
Komisja jako przyczynę podała niedostateczną obserwację przez maszynistę pociągu towarowego drogi przebiegu dla pociągu, co skończyło się pominięciem semafora wyświetlającego sygnał S1 „stój”. Maszynista „Pogorii” jak i dyżurni ruchu zachowali się prawidłowo i śledczy nie znaleźli dowodów na nieprawidłowe ich postępowanie. Nie ustalono kto i dlaczego wyłączył urządzenia czujności w lokomotywie pociągu towarowego dzień przed zderzeniem.
Pomimo iż na pierwszy rzut oka Ep 07-395 nie ucierpiała zbyt poważnie w wypadku, stwierdzono uszkodzenie ostoi lokomotywy, co wyeliminowało ją z jakiejkolwiek pracy. Zezłomowano ją w październiku 2018 w Gdyni. Z kolei lokomotywa S200-303 jest do dzisiaj wyłączona z eksploatacji, a ostatnim znanym miejscem jej postoju był Rybnik. Od czasu wypadku w Smętowie nie doszło w Polsce do zderzeń dwóch składów z udziałem co najmniej jednego pociągu pasażerskiego.

Jak zawsze, informacje i inspirację brałem od niego, serdecznie zapraszam!:

https://youtu.be/-3d709mrGzY

Bartosz Buszka 7e


 

Numer 4 (marzec 2021)


 

Jestem Dominika mam 13 lat i bardzo interesuje się rysowaniem. Swoją przygodę ze sztuką na poważnie zaczęłam w wieku 11 lat, zaczęłam obserwować i uczyć się co i jak. Inspiracją na codzienne rysunki jest wiele osób (przeważnie tych zagranicznych), ale jedną z osób ,która jest moją największą inspiracją jest kanał ''Blondynki Też Grają'' , gdzie główna prowadząca (Kinga) tworzy piękne i ciekawe prace. Mam nadzieję ,że w przyszłości też będę tworzyć coś co ludzie będą podziwiać i będą się interesować tym tak samo jak ja.

Galeria prac (kliknij, by powiększyć):

Twórczość Dominiki można również śledzić na jej kanale YouTube pod linkiem:

https://www.youtube.com/channel/UCz6K7dY1K4fGM1f1gTx_2mQ

Zapraszamy do oglądania i subskrypcji!


 

AUTOR: MATEUSZ KRALKA Z KL. VIE

JAK MIŁO JEST POMARZYĆ…

Szkoła na odwrót

Wreszcie skoczył się marzec, a wraz z nim zdalne nauczanie. Dzisiaj wróciliśmy do szkoły! Towarzyszyły nam różne emocje. Jedni się stęsknili za sobą, niektórzy byli niezadowoleni. Będzie trzeba wcześnie wstawać i się uczyć .
Tymczasem szkoła wyglądała inaczej niż przed pandemią. Wszędzie wisiały balony i serpentyny. Na korytarzu dostrzegłem dziwną postać, miała tęczowe włosy i szerokie spodnie. Przez chwilę myślałem, że to pan Kleks, a jednak dostrzegłem panią Widerę, zniknęła w swojej sali. My zaczęliśmy matematykę. Pani prowadziła ją w kolorowych trójkątnych okularach , było bardzo śmiesznie. Następna lekcja to religia. To niemożliwe, Pani Sipko wyrosły skrzydła. Pan Matusik miał natomiast na sobie szaliki niemalże wszystkich klubów sportowych, nie mogliśmy ich policzyć. Ostatnią lekcją była historia. Pani Bernacka wyglądała jak królowa, prawie jej nie poznaliśmy. Jak skoczyliśmy zajęcia szybko poszliśmy do pani dyrektor, wyjaśnić tę sytuację. Pani Mielczarek powiedziała, że po pandemii trzeba się jak najwięcej śmiać, bo śmiech to zdrowie.
Ten dzień był bardzo zwariowany. Do takiej szkoły mogę chodzić nawet w wakacje.


 

AUTOR: ADRIAN MAĆKOWIAK Z KL.VIIE

Nigdy nie będziesz szczęśliw*

Sam się ostatnio na tym złapałem i zauważyłem, że w naszym społeczeństwie pewnego rodzaju celem w życiu stało się to by być szczęśliwym. “Mieć szczęśliwe życie” “Żyć szczęśliwie” .Jak to dumnie brzmi. Prawda? Jednak nie wolno zapominać nam o tym, że tak się nie da. Szczęście, smutek, złość, wszystkie te emocje są tylko chwilowe. Nie da się być prawdziwie szczęśliwym w sposób permanentny.
Przeprowadzono badania na ludziach, którzy niedawno wygrali loterię oraz na ludziach, którzy przeszli traumę np. Jeżdżą obecnie na wózku lub ucięto im rękę bądź nogę. Jak łatwo się domyślić wykres szczęścia był większy u osób, które wygrały loterię. Jednak po 5 latach sprawdzono, jak wygląda u badanych obu grup stan szczęścia. Był on praktycznie na tym samym poziomie. Usuwając więc wszelkie zewnętrzne zmienne i biorąc pod uwagę to, że oczywiście brali udział w takim badaniu, ich poziom odczuwania szczęścia uległ zmianie. Chodzi oczywiście o grupę „szczęśliwszych” :) To tylko potwierdza, że szczęście nie istnieje jako coś statycznego, jako styl życia, czy jako po prostu stan świadomości, ale jako zwykłe chwilowe uczucie. Dokonano więc badań, czy istnieje coś co będzie dawało nam szczęście jako regularne impulsy, co podniosłoby jakość naszego życia? Nie. Każdy możliwy cel w życiu jest manipulowany przez twoje kompleksy, niedobory życiowe, brak świadomości oraz wszelkiego rodzaju traumy. Strach przed samotnością, śmiercią, czy innymi rzeczami, tylko da ci fałszywy cel, a kiedy do niego dotrzesz wyzbędziesz się swojego charakteru oraz wszelkich cech jakie sprawiają, że jesteś ludzki. Sława? Pieniądze? Atencja? Śmierć. Najprawdopodobniej nic nie osiągniesz w swoim życiu, bo w rzeczywistości żyjemy w jednym domu, w jednym mieście, w jednym kraju, na jednym kontynencie, na jednej planecie, na której akurat rozwinęło się życie, w jednym układzie słonecznym. Osiągnięcia takie jak Internet czy żarówka albo nawet koło są mało znaczące. Za wyjątkiem nas, prostych, prymitywnych istot, które nawet nie są w stanie pojąć, jak działa fizyka, po co jest rzeczywistość. Żyjemy na szczycie wielkiego lodowca i nigdy nie poznamy jego wnętrza, sensu. Dlaczego tańczymy do muzyki? Dlaczego uważamy coś za eleganckie, a drugie nie? Po co nam życie w świecie pozorów? Nie rozumiemy nawet własnych wytworów, a są ludzie na Ziemi znudzeni tym co ich otacza, mówiąc że wszystko już zostało wymyślone i wszystko już wiemy. Czy w naszym wszechświecie jest gdzieś czwarty wymiar? Dlaczego żyjemy akurat w trzecim? Jest tak wiele pytań, na które nie ma odpowiedzi. Nigdy nie będzie. Mimo wszystko żyjemy i umieramy. Po co zadręczać się pytaniami, które są bez sensu? Kogo to obchodzi, czy jako ludzkość jesteśmy rozwinięci, czy może jeszcze nie? Dlaczego żyjemy w takich realiach w jakich żyjemy? Ciężko jest sobie wyobrazić świat bez Pi i nie ma po co go wymyślać.
Największym sukcesem ludzkości jest udanie się na Księżyc. Drugim, odkrycie światła. Trzecim, wynalezienie koła. Czwartym zaś atom, dzięki któremu możemy sami się zniszczyć. Jakieś refleksje?
Małe miasteczko chciało jednak sprawdzić, czy można poprawić jakość życia w prosty sposób. Mówiono więc przechodniom, że pięknie dziś wyglądają. Sprawdzono, jak się czują przed tym eksperymentem oraz po nim. Jak się pewnie domyślacie, ludzie byli zdrowsi – fizycznie, czuli się lekko oraz chętnie przechodzili tamtą uliczką, aby usłyszeć te miłe słowa. Zaczęli również sami do siebie tak mówić. Oprócz tego porównano samopoczucie ludzi, którzy się uczą, czegokolwiek: grania na instrumencie, botaniki, sztuki malowania, czy nowego języka. Sprawdzono, jak się czują przed oraz w trakcie nauki. Najszczęśliwsi byli w trakcie nauki. Nie po tym jak się już nauczyli lub dotarli do momentu, w którym można było poprawiać małe rzeczy. W trakcie. Jednak to nie było szczęście. Jak się okazało, było to spełnienie, czyli najcudowniejsze uczucie na ziemi. Nigdy nie zbadane naukowo. Spełnienie jest losowe oraz wcale nie następuje, kiedy coś osiągniemy lub kiedy gdzieś dotarliśmy. Spełnienie często towarzyszy jako ostatnie uczucie przed popadaniem w depresję bądź szaleństwo. Zawsze jednak doprowadza do “przecharakteryzacji”, czyli jak twierdzili badani [odkrycia siebie] co dawniej przez psychologów oraz psychiatrów uważane było za chorobę. Rozwój więc, sprawia, że jesteśmy szczęśliwsi. Chęć nauki, pochłanianie informacji, przekazywanie ich oraz używanie w życiu codziennym. To są rzeczy, które robią z nas ludzi, sztuka mowy, pisania, śpiewania, malowania, grania. W ten sposób kształtujemy siebie. Czujemy się i jesteśmy spełnieni.
Życzę wam więc rozwoju i uczucia spełnienia w życiu, nie zapominajcie, że w życiu nie chodzi o szczęście, ale o całość, nie konkretną emocję, doświadczajcie. Nie zadawajcie sobie pytań niemożliwych, żyjcie, a nie przeżywajcie.
Dziękuję i życzę dobrej nocy, bądź, miłego dnia.


BIBLIOGRAFIA:

https://pubmed.ncbi.nlm.nih.gov/690806

https://www.youtube.com/watch?v=KlSVoQiCijU

https://www.youtube.com/watch?v=EH-z9gE2uGY


 

AUTOR: ANTONINA SIKORA Z KL. V A

Antonina Sikora jest nie tylko miłośniczką, ale uznaną zawodniczką kolarstwa. Na łamach Po(d)glądu chciała opowiedzieć o swojej pasji.

MOJA PASJA

Włoszakowice…… Taka mała mieścina koło Leszna w woj. wielkopolskim. Ulewa straszna, plus 2*C , wiatr zrywający czapki z głów, 350km od domu…… . I dlaczego tu jestem – bo to najważniejszy dla mnie dzień w roku ! 84 Mistrzostwa Polski w kolarstwie przełajowym…. w kolarstwie, które pokochałam 3 lata temu.
23 stycznia, 4:30 pobudka. Jedziemy na zawody. Czuję się niewyspana, zmęczona, ale również bardzo pozytywnie naładowana. Dziś wielki dzień . Mogę reprezentować mój klub na tak dużych zawodach jak te! Mogę walczyć o tytuł Mistrzyni Polski w kategorii Żakini.
Na miejscu okazało się, iż ulewny deszcz padający całą noc zamienił trasę w…. błoto, błoto i jeszcze więcej błota. Było go aż po kostki. W takich warunkach jazda na rowerze nie jest możliwa, a bieganie z rowerem męczące. Ale warunki dla wszystkich są takie same, więc nie ma co, trzeba walczyć. Na objeździe trasy warunki nie były jeszcze takie złe, kilka zakrętów biegiem, poza tym można było jechać. Jednak z upływem czasu, trasa stawała się coraz trudniejsza, trawa zmieniła się w błoto. W lesie ulewny deszcz kałuże zmienił w błotne jeziora. Wybór roweru MTB był pomyłką – ciężki, trudno było go pchać w tych warunkach, a dodatkowe przeszkody tego nie ułatwiały. Gdybym wybrała lekki rower przełajowy byłoby dużo łatwiej. Trudno – nie ma co płakać. Dwie wysokie rampy po 4 metry wysokości każda, w tym jedna ze schodami, spowodowały że walka z ciężkim rowerem górskim nie dała mi możliwości walczyć o dobrą pozycję. Ale to nie zraziło mnie do kolarstwa, które jest moją pasją i o którym codziennie myślę. Wiem, że czeka mnie jeszcze dużo pracy na treningach, że muszę jeszcze kilka razy ponieść porażkę, ale to wszystko daje mi doświadczenie, które na przyszłość przyniesie mi korzyści.
Można uprawiać siatkówkę, można też koszykówkę, czy grać w piłkę nożną, ale dla mnie właśnie ROWER to jest TO! Jest moim życiem. Przygoda, fajni ludzie i czas spędzony na świeżym powietrzu… .
Czy można chcieć więcej?


 

 

KAROLINA GEDOWSKA , KLASA 7A

"Ju-Juitsu-my Passion, my Life ... and how to never give up on Your Dreams"

For long as I can remember I have tried different sports and even dancing and ballet. I also wanted to train basketball, but that didn't fascinate me that much as martial arts.

For a few years I was looking for something that would make me feel good and that's how I choose Ju-Jitsu and after some time this sport became my passion. Although sometimes I have such doubts as to whether it is really a sport for me, I quickly get back on the right track.. .I have three trainings a week, sometimes it is difficult for me to reconcile it with school.

After some time I started going to the competition and I remember it was like yesterday... During my first competition I was participating together with my friend from the club who is the vice-world champion... Honestly, I thought about quitting but then I did remember what my trainer had said : "NEVER, NEVER GIVE UP" which keeps me motivated and I keep going on with my training because I get better and better from each of it. Recently, I started going to competitions regularly, my mum is my biggest supporter and fan. I do admire her attitude. I remember when my she was in pain after her surgery, she still came to my competition...I always feel her presence with me and it gives me a courage to reach for more.. against all odds and despite the current situation we all are in...I am inexpressibly grateful to be alble to train and improve my skills and go on with my passion, that is giving me so much. I wish the same to everyone.

Thank you for your attention !!

KOREKTA JĘZYKOWA: PANI ANNA STOCHAJ


 

Dawid Ignaszewski, klasa 7D

"The story of David Kubacki from the beginning"

Let's start with some facts...

Dawid Kubacki is the World Champion in the individual competition of 2019 and the team competition of 2017. Bronze medalist at the 2018 Winter Olympics. In the 2019/20 season he won the four hills tournament as the third Polish ski jumper.

Dawid Kubacki was born on March 12, 1990 in Nowy Targ. Adam Malysz inspired him to try ski jumping. From his early childhood had good grades , especially at science did and he could easily reconcile his school duties with his passion.

In September 2005, at the age of 15, he made his debut in the FIS Cup ( third ski jumping league ) in Bischofsohen (Austria). For several years he competed in competitions in this rank, although without much success. He made his first World Cup appearance in 2009 and finished 49th. For the next few seasons he played in the Continental Cup. He scored his first points in the top rank on December 1, 2012 in Kuusamo, finishing 22nd.

He achieved his first World Cup success with the team. At the 2013 World Championships in Val Di Fiemme, Finland, they won a bronze medal on a large hill. The 2015/16 season proved to be a game-changer for David. He competed in the highest-ranking competitions regularly.

Kubacki competed twice at the Winter Olympics. In 2014 in Sochi (Russia) He finished 31st, four years later he won a bronze medal with the team, individually he was 31st and 10th. David's form gradually increased, in the competition in Garmisch – Partenkirchen (Germany) took 3rd place. In the whole series (Four Hills Tournament) he finished 5th, which was a huge success. A few weeks later, the World Championships in Seefeld (Austria), where he won, the victory was so surprising that after the first series he took 27th place, and in the second he did not give this lead until the end of the competition.

I wrote this article about Dawid because he is a role model to me. Thanks to his perserverance, will to win and overcoming his weakness , he became a World Champion when no one bet on him. Throughout 8 years of hard work, he indeed achieved a great success. People like him , give me hope and strenght to defaeat my own weakness and always follow my dreams no matter what.
Thank You for reading this and I do apologize for my mistakes ... I sincerely hope You liked it.

KOREKTA JĘZYKOWA: PANI ANNA STOCHAJ


 

„Rany boskie, GINIEMY!!!”

Katastrofa kolejowa pod Radkowicami

W roku 1973 nastąpił dalszy wzrost poziomu życia dzięki kredytom zaciągniętym na zachodzie przez Edwarda Gierka. W kwietniu tego roku podjęto decyzję o budowie drogi szybkiego ruchu łączącej Warszawę ze Śląskiem. Nastąpiło również upowszechnienie tzw. „wielkiej płyty na wielką skalę”. Do 1975 miało powstać ponad 60 fabryk, domów, które miały dostarczyć materiały do budowy kilkuset tysięcy mieszkań. W lipcu rozpoczęto produkcję Fiata 126p, w fabryce samochodów w Bielsku-Białej. Dziedzina transportu również mogła poszczycić się sukcesami. W 1972 zakupiono licencję na produkcję autobusu Berliet PR100, którą to rozpoczęto w Jelczańskich Zakładach Samochodowych. Wielkimi krokami zbliżało się również wycofanie z ruchu zespołów trakcyjnych pozyskanych po wojnie z Berlina. Linie lotnicze LOT mogły natomiast poszczycić się uruchomieniem pierwszego regularnego połączenia transatlantyckiego do Nowego Yorku. W kwestii bezpieczeństwa w transporcie już tak kolorowo nie było. Od sierpnia 1972 do sierpnia 1973 doszło do dwóch zderzeń pociągów, dwóch najechań, dwóch wykolejeń i jednego wybuchu kotła w parowozie. W zdarzeniach tych zginęło łącznie pięć osób, wszyscy byli pracownikami PKP, którzy ponieśli śmierć z powodów błędów popełnionych przez siebie bądź kolegów z pracy.
Przez stację w Wolicy przejechał bez zatrzymywania się pociąg pospieszny numer 31214 relacji Zakopane-Warszawa Wschodnia prowadzony elektrowozem EU-07 26 przez maszynistę Zygmunta Kukiełę i pomocnika Walentego Haducha. W składzie pociągu znajdowały się głównie wagony sypialne, wypełnione w 80% wczasowiczami, wracającymi z Podhala i Tatr do domów. Tej nocy widoczność była dobra. Trzy minuty po opuszczeniu Wolicy, pociąg jechał z prędkością 88km/h, gdy Kukieła zobaczył na torze przed sobą coś, czego nie powinno na nim być. Tak opisał ten moment w swoim zeznaniu po katastrofie. „Trzy kilometry od Wolicy zauważyłem nagle na naszym torze, przed nami wagony towarowe, nieoświetlone. Wagony te dostrzegłem mniej więcej 120 metrów przed czołem naszego elektrowozu. Natychmiast odwróciłem się, wołając do pomocnika „Rany boskie, GINIEMY!!!” i złapałem klamkę drzwi prowadzących do korytarza maszynowni.” Zanim się ewakuował wraz z pomocnikiem, zdążył opuścić pantografy i wdrożyć hamowanie nagłe, przez co pociąg zwolnił do 81 km/h. W wyniku zderzenia lokomotywa wjechała na wagon towarowy, oddzieliły się od niej wózki, a następnie obróciła się ona do góry kołami. Maszynista stracił przytomność w momencie zderzenia, jednak razem ze swoim pomocnikiem przeżył wypadek. W katastrofie oprócz wagonów towarowych, ucierpiały również wagony znajdujące się w składzie pośpiesznego. Zostały zatarasowane oba tory. Kierownik pociągu Jan Karaś zginął na miejscu, jednak dwóch konduktorów Julian Nędza i Władysław Bareja przeżyli wypadek. Tuż po zderzeniu Nędza zawołał do kolegi „Władziu, katastrofa, osłaniamy pociąg!” Po czym obydwaj wydostali się ze swojego przedziału. Nędza pobiegł do odległej o trzy kilometry Wolicy, poinformować o wypadku, a Bareja wraz z pasażerem pośpiesznego, Marianem Piekielnikiem, ruszył w kierunku Sitkówki, aby osłonić miejsce wypadku. W oddali było już widać światła nadjeżdżającego od strony Kielc innego pociągu pośpiesznego, zmierzającego do Krynicy i Zakopanego, który szczęśliwie udało im się zatrzymać paręset metrów od miejsca zdarzenia, nie dopuszczając tym samym do powtórki z 11 lat. W katastrofie zginęło 14 osób, a 21 zostało rannych. Po kilku godzinach od wypadku na miejscu zjawiła się komisja, która miała zbadać jego przyczyny. Wysłuchano załogę pociągu pośpiesznego jak i dyżurnych ruchu na stacjach w Wolicy i Sitkówce Nowinach. Okazało się, że dyżurny ruchu z Wolicy przed przejazdem pośpiesznego z Zakopanego, wyprawił na szlak jeden pociąg. Był to wyprawiony o 23.22 towarowy, z Jaworzna Szczakowej do Skarżyska Kamienne, prowadzony lokomotywą ET22. W składzie znajdowało się 51 wagonów. Poszukiwania pociągu i jego załogi nie trwały długo. W momencie wypadku stał on w Sitkówce, z powodu zaniku napięcia w sieci trakcyjnej. Z przesłuchań maszynisty i jego pomocnika z „byka” (potoczna nazwa na elektrowozy typu ET22), wyłonił się bardzo niepokojący obraz sytuacji, która doprowadziła do katastrofy.
Przed wypadkiem, maszynista wraz z pomocnikiem prowadzili pociąg towarowy z Dęblina do Sędziszowa i o godzinie 18 dotarli nim do Skarżyska Kamiennej. Pracowali już trzynastą godzinę, jednak nie zgłosili dyspozytorowi konieczności podmiany i kontynuowali jazdę do końca trasy (maszyniści mogą pracować do maks 12 godzin). Po dotarciu do Sędziszowa powiedzieli tamtejszemu dyspozytorowi, że pracują dopiero od pięciu godzin. W rzeczywistości była to szesnasta godzina ich służby. Dyspozytor, kierując się słowami załogi, wysłał ich do poprowadzenia pociągu towarowego 42290 do Skarżyska. Pociąg ten miał jeden końcowy sygnał, który był ciemny i nie był zamknięty na kłódkę. Po przejęciu pociągu towarowego od poprzedniej załogi w Sędziszowie, nowa obsada nie przeprowadziła próby hamulca oraz nie zatroszczyła się o prawidłowe oznakowanie końca składu, po czym pociąg wyruszył do Skarżyska i o 23.22 przejechał przez stację w Wolicy. Jazda do Radkowic powinna zając 6 minut, lecz w rzeczywistości towarowy jechał trzy razy dłużej. Kiedy dojechał do łuku trzy kilometry za Wolicą, zadziałał hamulec samoczynny i pociąg się zatrzymał. Powodem był otwarty kurek. Pomocnik nie zauważył, że trochę dalej stoją wagony i myśląc, że kurek otwarł maszynista wracający ze służby, zamkną go i wrócił do kabiny lokomotywy. Maszynista przyjął wyjaśnienia pomocnika i ruszył dalej, zatrzymując się w Sitkówce, z powodu zaniknięcia w sieci. Pozostało jeszcze pytanie, dlaczego obsługa posterunków ruchowych, nie zwróciła uwagi na problemy z pociągiem towarowym. Gdy skład przejeżdżał przez Radkowice, tamtejszy dyżurny ruchu nie zauważył sygnałów końcowych pociągu. Zadzwonił więc do dyżurnego w Wolicy, aby upewnić się w tej sprawie. Ten powiedział mu, że towarowy był prawidłowo oświetlony, potwierdzając przypuszczenia dyżurnego ruchu z Radkowic, że ostatnim wagonem była pusta platforma. W rzeczywistości jednak, ostatnim wagonem były węglarka, a dyżurny ruchu z Wolicy, w momencie przejazdu pociągu przez stację, drzemał na stojąco. Tym samym, nikt nie zauważył, że towarowy zgubił na szlaku pod Radkowicami, 20 z 51 wagonów, na które po kilku minutach, najechał pociąg pospieszny.
Katastrofa pod Radkowicami spowodowała zmianę w odpowiedzialności za sygnały końca pociągów PKP.
Konduktorzy Julian Nędza i Władysław Bareja, dzięki którym nie powtórzyła się katastrofa pod Jarostami, zostali odznaczeni za bohaterstwo w 1973. Cztery miesiące później zapadł wyrok sądu najwyższego, który skazał maszynistę towarowego i dyżurnego z Wolicy na osiem lat więzienia, a pomocnika maszynisty i dyżurnego z Radkowic, na dwa i pół roku więzienia.

Tym razem bez komentarza ;)

To tyle jeśli chodzi o katastrofę.
Jak zwykłe informacje, jak i inspiracje czerpałem z tego kanału:

https://youtu.be/YnSuvyHJRzg

Ale pominąłem jeden śmieszny wątek:
„czasami koniec pociągu oznaczało się miotłą albo łopatą”
No…. trzeba mieć wyobraźnię.

 Artykuł opracował i napisał Bartosz Buszka z klasy 7e


 

AUTOR: NATALIA BOSY Z KL.VIE

OPOWIADANIE INSPIROWANE POWIEŚCIĄ I. JURGIELEWICZOWEJ PT. TEN OBCY

„HISTORIA ULI”

Minęło dwadzieścia lat od ostatniego spotkania Urszuli i Zenka. Minione lata były dla nich bardzo emocjonującym czasem .Ula po wyjeździe Zenka poświęciła się nauce i wyrosła na piękną i mądrą kobietę. Podjęła pracę w szkole i żyła spokojnie. Zenek także pilnie się uczył i założył własną fabrykę. Obydwoje przez te lata myśleli o sobie nawzajem i o uczuciu, które wcześniej ich łączyło.
Niestety żaden z nich nie miał odwagi do zrobienia pierwszego kroku, a gdy Ula dowiedziała się , że Zenek założył rodzinę całkiem straciła na to ochotę i nie chciała zepsuć relacji Zenka z żoną i dziećmi. Ula długo nie mogła się pogodzić z tym , że jej młodzieńcza miłość o niej zapomniała. Jednak postanowiła zebrać się w sobie i także żyć szczęśliwie. Po jakimś czasie poznała także uczącego w szkole mężczyznę, którego z czasem zaczęła darzyć uczuciem. Pobrali się, a Ula urodziła córeczkę i wspólnie, szczęśliwie żyli w rodzinnym miasteczku. Po trzech latach od ślubu w rodzinie Uli wydarzył się tragiczny wypadek. Ula w raz z mężem i córką wracali do domu samochodem w deszczową pogodę. Jej mąż stracił panowanie nad samochodem, który uderzył w drzewo. Mąż Urszuli i jej roczna córeczka zmarli na miejscu wypadku, a Ula została poważnie ranna i przykuta do wózka inwalidzkiego. Jej całe życie się zawaliło, straciła ukochaną córeczkę i męża. W dniu pogrzebu zalana łzami goryczy siedziała w parku nie wiedząc co ma dalej robić. Nagle podszedł do niej mężczyzna, którego twarz poznała od razu - to był Zenek. Obydwoje patrzyli na siebie nie wiedząc co powiedzieć. Zaczęli więc od tragicznej historii, która miała miejsce niedawno. Następnie Ula zadała pytanie, które od bardzo długiego czasu nie dawało jej spokoju, a mianowicie pytanie o jego rodzinę. Po bardzo ekscytującej , pełnej łez i wyrzutów rozmowie okazało się , że Zenek nigdy rodziny nie miał. Cały czas żył sam, w nadziei , że nadarzy się cud i będzie mógł resztę życia spędzić z Ulą. Ula zrozpaczona całą sytuacją szybko zrozumiała , że choć kochała swojego męża nad życie, w jej sercu cały czas był Zenek. Dotarło do niej jednak ,że teraz kiedy jest niepełnosprawna może to zostać jedynie jej marzeniem. Zenek nie dopuścił do siebie myśli , że po skończonej rozmowie każdy z nich pójdzie w swoją stronę .Wyznał Uli , że jej kalectwo i tragiczna przeszłość nie są dla niego ważne. Oboje zrozumieli ,że bardzo się kochają i muszą być razem. I właśnie trak zostało - żyli razem długo i szczęśliwie dokładnie tak jak w baśniach.


 

Numer 3 (luty 2021)


 

SARA ZWIERZYŃSKA, kl. 7E

Szare twarze

Kto z nas nie pragnie komfortu? Takiego psychicznego, w znaczeniu stabilizacji, spokoju, pozbawionego stresów, jak również fizycznego, ale to nie jemu poświęcam ten artykuł. W życiu lubimy wyznaczać sobie zasady, albo by się nimi kierować, albo by je łamać. Pytanie: Czy daje nam to oczekiwaną satysfakcję?

Mowa o strefie komfortu, sytuacji, gdy człowiek wyznacza sobie granice i nigdy ich nie przekracza. Wtedy może bezwładnie przemieszczać się po swoim życiu, bez wysiłku, bez ryzyka. Może nawet opracować sobie reakcje, na prawie wszystkie znane mu sytuacje. Wtedy nie będzie się już musiał prawie wcale stresować. Niby fajnie, ale ciekawej, barwnej egzystencji to nie sprzyja. Nikt nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo taki styl życia zabija spontaniczność.
Niektórym z nas taki sztywny stan rzeczy akurat nie odpowiada, wówczas czujemy się więźniami własnych myśli, więźniami samych siebie, ubezwłasnowolnieni w najgorszym istniejącym rodzaju psychicznego kieratu. Mimo wszystko żyjemy właśnie w taki sposób, nie zdając sobie sprawy, że powoli tracimy siebie, gaśniemy niepostrzeżenie.
Droga zasad z wolna zmienia się w system, rutynę, dzięki której wszystko zlewa się w jedną, cichą, bezpieczną całość. Życie? Nie wiem, jeśli tak to ma wyglądać to trochę ummm... nieszczególnie. Chociaż nie załamujmy się, zawsze jest jakieś wyjście. Chyba…?
Dzięki temu, że ludzie mają przyzwyczajenia, zasady, strefę komfortu, są przewidywalni. Nie oszukujmy się, życie w strefie komfortu jest bardzo przewidywalne. Większość ludzi nie zdaje sobie z tego sprawy, ale pomimo pozornej przyjemności takie życie ich nie satysfakcjonuje. Nie mówię oczywiście, że wszyscy ludzie mają takie doświadczenia. Jest wiele osób, dla których poczucie kontroli i rutyny jest ważniejsze od spełniania marzeń, bo to drugie jest trudniejsze. To zrozumiałe.
Żyjemy w świecie, w którym każdy chce być oryginalny. Co ciekawe, nie zdajemy sobie nawet sprawy, że tak naprawdę nie różnimy się tak wiele od siebie. Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi, na przestrzeni lat zlewamy się wszyscy w jedno, wielkie jezioro szarych wspomnień. To trochę smutne.
Po przyjęciu tego do wiadomości poczuć można jednak cichą, subtelną ulgę, przyjemny spokój duszy, bo zdajemy sobie sprawę, że nigdy nie musieliśmy udawać, niczego ukrywać, nie musieliśmy tracić czasu na stwarzanie pozorów, bo nikt nie staje się lepszy przez to, że ukrywa prawdziwość pod maską perfekcji. Tylko niektórzy zbyt późno zaczynają to rozumieć. Wciąż tkwimy jednak w tym smutnym nastroju, życie jest takie pospolite i nudne… no okej, nazwę to ładniej – prozaiczne. Toczy się tylko w bezpiecznej przestrzeni, pod płaszczem zasad, które sami sobie wyznaczamy. Niby wszystko jest poukładane, ale właściwie to oprócz schematyczności nic nam to nie daje. Żyjemy sobie z dnia na dzień, zastanawiamy się dlaczego codziennie wstajemy z łóżka. Może tylko po to, żeby nie mieć nieobecności na lekcjach? Albo żeby zaspokoić jakieś swoje potrzeby? Próbując rozszyfrować rzeczywistość, za każdym razem wpadamy w pułapkę własnych myśli. Ciężko dojść do czegoś nowego, jeśli mamy do dyspozycji tylko jedną perspektywę, za pomocą której analizujemy wciąż tą samą kwestię.
Nie wiem, uspokaja cię to, że unikasz życia?


 

Frustracja

Hej! To ja od tego smutnego, depresyjnego artykułu o zdalnym nauczaniu. Myślałem o tym, żeby przedstawić teraz zdalne nauczanie z innej strony, bo niedawno dostrzegłem pełen koloryt uczuć związanych z naszą szkolną, domową sytuacją. Przy okazji nie chcę, żeby ktoś pomyślał, że kończą mi się pomysły. Tak więc dzisiaj napiszę o frustracji z punktu widzenia nastolatka. Będzie to oczywiście subiektywna ocena tego zjawiska, niestety bliska młodym ludziom. Jak ono na nas wpływa, jak sobie z nim radzić (to nie będą moje rady, bo ja sobie nie radzę- raczej zasłyszane, przeczytane, nieustannie z niepowodzeniem wcielane przeze mnie w życie).
Czym jest więc frustracja? Frustracja jest związkiem uczuć wywołana wieloma rzeczami. Przykładami frustracji jest wiele sytuacji, do tego jest paradoksalna, co postaram się udowodnić (frustracja może wywoływać negatywne emocje, powodując poczucie braku kontroli nad sobą, co w konsekwencji ponownie frustruje). Załóżmy więc, że jakimś cudem ktoś nie zna tego uczucia, jak mu je opisać? No cóż najłatwiej jest podać sytuację:
Kiedy idealnie zalałeś herbatę albo kawę, ale musisz teraz zamieszać i wiesz, że wylejesz, ale nie możesz nic z tym zrobić, bo jest za gorąca żeby upić i musisz albo czekać aż trochę ostygnie, albo pogodzić się z faktem, że wylejesz podczas mieszania. Kiedy śnieg jakimś cudem wpadnie do wysokich butów i próbujesz go wyciągnąć, ale zapominasz, że śnieg podczas dotyku topnieje i teraz masz mrożącą wodę, która spływa po kostce i nie możesz z tym nic zrobić. W każdym z tych przykładów użyłem sformułowania “nie możesz nic z tym zrobić”, głównie dlatego, bo to właśnie to uczucie. Poczucie niesprawiedliwości, czasem wywoływane przez ludzi, ale częściej przez coś prostego, co nas jakimś cudem pokonuje. A kiedy chcesz się z tym pogodzić i przestać walczyć to nie możesz, bo dana sprawa nieustannie daje o sobie znać i nie pozwala skupić się na czymś innym.
Skoro już wiesz czym jest frustracja, to czy ma ona jakiś długoterminowy wpływ na ciebie? Oczywiście! Teraz w zależności jak często ją czujesz może wpływać na ciebie pozytywnie lub negatywnie. Ja dla przykładu jestem uzależniony od frustracji w taki sposób, że codziennie przynajmniej godzinę lub czasem dłużej jestem sfrustrowany, czego przyczyną jest oczywiście nadmierna ilość frustracji. Jej intensywność spada do takiego poziomu, gdzie nie odczuwam tego tak bardzo, jak osoba, która pierwszy raz by doświadczała takich uczuć. Tak więc frustracja może spowodować, że uodpornimy się na inne drażniące w ten sposób bodźce, co często może pomóc, może też sprawić, że wpadniemy w taki oto paradoks, gdzie sama frustracja nas frustruje i odbiera nam poczucie samokontroli. Dodatkowo jeszcze gorszym wariantem jest to, kiedy to polubimy albo utożsamimy się z tym zjawiskiem.
Jak więc się przed tym bronić? Oczywiście wszystko zależy od naszego nastawienia, należy zrozumieć, że nie można z tym walczyć. Nie tylko to uczucie, ale każde uczucie jakie nam towarzyszy trzeba zaakceptować w taki, czy inny sposób. Tylko tak nie ma żadnego uczucia, które przeważa i którym jesteśmy przepełnieni. Wtedy można zaakceptować to jacy jesteśmy i dlaczego tacy jesteśmy. Czuć się dobrze z samym sobą.
Dziękuje za uwagę i życzę miłego dnia bądź wieczoru pozbawionego frustracji.

Adrian Maćkowiak, kl. 7 E


 

Dawid Ignaszewski klasa 7D

The Story of Kamil Stoch from the Beginning

We all know that Kamil Stoch is one of the most successful jumpers in the whole wide World. Born on May 25, 1985, in Zakopane, he is the son of Bronisław psychologist and Krystyna, who works as an official. Kamil has two sisters, Anna and Natalia.

When he was only 4 years old, he began to build artificial slopes in his yard with his colleagues. It is when his adventure with ski jumping began. At the age of 8 he started training at LKS Ząb. At the age of 12, he dreamed of becoming an Olympic champion. As you probably know, he has achieved this goal, not once but three times!!!!! That’s really stunning achievement, You have to All admit!!!!
In 2000, he competed in the Continental Cup for the first time, without success, but all his life he did not give up!!!
In the following years he continued to take part in the Continental Cup. He made his World Cup debut on 17 January 2004 in his native city-our capital of winter wonderland :) Zakopane. He finished 49th. In the same season he finished 6th. He won his first medal on 5th of February 2004.

He started to perform better and better in 2005 and it kind of became his habit ! He won his first World Cup points during competition on the Pragelato hill, he finished as 7th in the ranking. Stoch also performed well in the summer Grand Prix competitions, and in the 2005/2006 season he began to earn points regularly. The following seasons looked for him pretty much similar but in the summer of 2008 he became badly injured due to unfortunate fall, which excluded him from the summer competitions. Still his perseverance and hunger of winning lasted.

The breakthrough in his career came in 2010/2011 when Adam Malysz recorded his last appearance. In this competition in Zakopane he won. From season to season he improved his results. In each subsequent year, the number of competitions in which he stood on the podium or won highly increased. He has won the Crystal Ball twice (awarded for winning the final World Cup standings) – in 2013/2014 and 2017/2018. Kamil won the Olympic Championship in 2013/2014. Subseqently in years 2017/2018 Kamil Stoch won the entire World Cup cycle and competitions such as: Four Hills Tournament, Raw Air, World Championships in flight and at the Winter Olympics. To put it simply his career has exceeeded his wildest expectations!!!!!!

In total, he stood on the podium : 77 times (in 5th place of all time) He won : 39 times – He equaled Adam Malysz's record.

I admire him beacuse of his obstinacy and ability not to give up. I think that it is a rare feature nowadays. Let us hope that We will have more people like Kamil Stoch, especially during those difficult times of pandemia. People like him are giving me hope. Thank You for reading this and sorry for my mistakes.

Korekta językowa:

Pani Anna Stochaj


 

Historia i znaczenie piramid

Co to są piramidy?

Piramidy były budowane między innymi w Mezopotamii, Egipcie, Peru, Meksyku, Chinach oraz na ziemiach Majów i Azteków. Są to bardzo stare budowle. Były one budowane z kamienia metalu oraz gliny. Większość piramid ma kształt ostrosłupa o podstawie kwadratu. Najstarsza piramida na świecie czyli piramida w Dahszur w Egipcie pochodzi z lat 2640 p.n.e.- 2620.p.n.e.

Prawdziwe znaczenie piramid

Obecnie przyjęło się ,że piramidy miały służyć jako grobowce na przykład faraonów, ale to nieprawda. W prawie wszystkich kulturach piramidy przede wszystkim miały pomagać człowiekowi jednoczyć się z bogiem.

Piramidy w Mezopotamii

W Mezopotamii tzw. zikuraty ,czyli budowle sakralne. Mieściły też siedziby władców, biblioteki, szkoły, skarbce, spichlerze. Na dolnym tarasie jak również  na szczycie znajdowały się świątynie. Szczyt był symboliczną ,,bramą”, przez którą ,,bogowie zstępowali na Ziemię”.

Piramidy Majów

Piramidy Majów (dzisiejsza Gwatemala) stanowiły podstawę świątyń, znajdujących się na  szczycie. Obrzędy ludowe odbywały się na szerokich stopniach, a do środka świątyni dostęp mieli tylko kapłani.

Piramidy w Egipcie

W Egipcie, rozszerzona świadomość i Wiedza zarezerwowane były wyłącznie dla niedużej grupy osób uprzywilejowanych "Grupa trzymająca władzę" posunęła się stanowczo zbyt daleko, składając na stopniach piramid krwawe ofiary z ludzi. Nie dziwi więc, że budowle te zarastają tropikalnym lasem i rozsypują się w zapomnieniu. Piramidę Cheopsa ok 2550 r. p.n.e. uważano za "miejsce, z którego można przenieść się w Kosmos". Nie wiemy, czy chodzi o "kosmiczną świadomość" i mistyczną jedność z Wszechświatem, czy rzeczywiste podróże międzygwiezdne. Być może o i jedno i drugie.

Piramidy w Meksyku

W Meksyku, w Theotihuacan tzn. miejscu, gdzie ludzie zamieniają się w bogów, górują dwie wielkie piramidy - Słońca i Księżyca. Służyły one Toltekom do wewnętrznej przemiany i transformacji świadomości. Wiedza nie była tam tajemna, każdy mógł podjąć decyzję rozwoju i żyć blisko piramid. Dzięki swoim wysiłkom Toltekowie przekazali potomnym głęboką,  psychologiczną mądrość i wiedzę o czasie.

Bibliografia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Piramida_Cheopsa

http://yantra.pl/piramidy/historia_i_znaczenie.html


Artykuł przygotował Sergiusz Krystman uczęszczający do klasy 7e.


 

Katastrofa pociągów EKD pod Rakowem

Koniec roku 1936 był jednocześnie końcem początku ostatnich lat przed wybuchem II wojny światowej. Pod koniec marca w Krakowie wybuchły strajki robotnicze. Podczas ich tłumienia zginęło łącznie 8 osób. W lipcu wybuchła wojna domowa w Hiszpanii, a w sierpniu rozpoczęły się igrzyska olimpijskie w Berlinie. W dziedzinie transportu dokonywało się znaczących postępów. Ku końcowi chyliły się prace nad elektryfikacją pierwszych odcinków linii w warszawskim węźle kolejowym, wraz z produkcją dedykowanych do obsługi WWK zespołów trakcyjnych. W sierpniu otwarto linię z Wieliszewa do Tłuszcza. Trwały również przygotowania do budowy linii z Legionowa do Nasielska, która miała pozwolić na ominięcie Nowego Dworu Mazowieckiego. Jednak gdy część Warszawskiego Węzła Kolejowego (WWK) należąca do PKP dopiero się elektryfikowała, w aglomeracji warszawskiej od dziewięciu lat istniała kolej podmiejska, pierwsza w Polsce, zbudowana od podstaw jako zelektryfikowana. Były to Elektryczne Koleje Dojazdowe (EKD), uruchomione 11.12.1927 r. Warszawska stacja początkowa znajdowała się przy skrzyżowaniu ulic Nowogrockiej i Marszałkowskiej. Stąd EKD biegła ulicami Nowogrocką, Tarczyńską, Niemcewicza i Szczęśliwicką do dzisiejszej ulicy Włodarzewskiej, gdzie znajdował się przystanek Szczęśliwice. Następnie na wysokości dzisiejszego skrzyżowania ulic Szybkiej i Instalatorów oddzielała się oddana w 1932 odnoga do Włoch (jedna z dzielnic Warszawy), a linia główna biegła dalej do Grodziska, nie zmienioną do dziś trasą. Trzydziestego września 1936 roku została uruchomiona druga odnoga, z Podkowy Leśnej do Milanówka. Połączenie z siecią PKP zapewniał istniejący do dziś łącznik, między stacjami Prószków i Komorów. EKD mogła również poszczycić się mianem pierwszej kolei w Polsce, na której wprowadzono dwustawną samoczynną blokadę liniową. Semafory rozmieszczone były na odcinku od granic Warszawy do Podkowy Leśnej, co jeden lub dwa i pół kilometra, a urządzenia sprowadzono ze Szwecji. W 1934 roku zaś, przez punkt w którym odgałęziała się odnoga do Włoch, PKP poprowadziło linie do Radomia. W ten sposób powstał przystanek techniczny skrzyżowanie.

Pociąg z Milanówka składający się z wagonu silnikowego EKD 15 i dwóch wagonów doczepnych o numerach 515 i 516, zbliżał się do granic Warszawy. Pasażerami byli głównie uczniowie zmierzający do szkół w Warszawie oraz urzędnicy jadący do pracy. Panowała lekka mgła. Gdy pociąg mija przystanek osobowy Raków, jako jeden z wielu mający status na żądanie, miną również semafor samoczynnej blokady liniowej, a następnie rozpędził się do maksymalnej prędkości 70km/h. Po kilku sekundach od wejścia w łuk za Rakowem maszynista zobaczył we mgle koniec innego pociągu EKD. Jak się okazało, jadącego z Grodziska do Warszawy, także złożonego z wagonu silnikowego i dwóch wagonów doczepnych, również wypełnionego uczniami i urzędnikami, który tego dnia był opóźniony i od sześciu minut oczekiwał na skrzyżowaniu na przejazd pociągu osobowego PKP. Ostatnie sekundy przed zderzeniem opisał dziennikarzom warszawskiej gazety „Dzień dobry”,Albert Gryn, uczeń jednej z Warszawskich szkół, który znajdował się na tylnej platformie ostatniego wagonu pociągu z Grodziska.

 

„Czekaliśmy na otwarcie przejazdu już około dziesięć minut. Patrzyłem na tor biegnący z Milanówka, nagle z lekkiej mgły wyłonił się przód jakiegoś pociągu elektrycznego. Pędził w Prost na nas. Przez sekundę nie chciałem wierzyć oczom. Wydawało mi się że musi jechać po sąsiednim torze. Zrozumiałem jednak, że się mylę. Jechał z olbrzymią szybkością wprost na nas. Pchnięty jakimś impulsem wyskoczyłem przez drzwi platformy na nasyp, a za mną jeszcze dwóch kolegów. Ledwie znaleźliśmy się na ziemi, rozległ się trzask.”

Pociąg z Milanówka wjechał w pociąg Grodziski z prędkością około 70km/h. W wyniku najechania, przedni pomost wagonu silnikowego pociągu Milanowskiego oraz tylny pomost pociągu Grodziskiego przestały istnieć (zostały tak bardzo zgniecione), a tylny pomost wagonu silnikowego został poważnie uszkodzony. Prowadzący pociąg z Milanówka wdrożył hamowanie na kilka sekund przed zderzeniem, co zmniejszyło skutki wypadku. Miejsce katastrofy było oddalone od najbliższych zabudowań o pół kilometra, a pierwszą informację o wypadku przekazano z budki dróżnika przystanku technicznego skrzyżowanie. W wyniku zderzenia rannych zostało 16 osób razem z maszynistą, z czego 7 ciężko. Początkowo wśród ciężko rannych znajdował się także 15 letni Stefan Płuciennik, który jednak zmarł w drodze do szpitala. Na pytanie, dlaczego doszło do katastrofy, odpowiedzieć miała specjalna komisja sądowo-śledcza. Presja była duża ze względu fakt, iż miesiąc wcześniej, kilka kilometrów dalej w stronę centrum Warszawy, doszło do podobnego wypadku. Komisja przesłuchała maszynistę pociągu z Milanówka. Zeznał on, że semafor samoczynnej blokady liniowej pokazywał na przemiennie dwa sygnały, co obecnie określa się mianem sygnału wątpliwego i z tego powodu kontynuował jazdę. Lecz komisja uznała, że semafory były sprawne, a w dodatku gdyby tak było, maszynista miał obowiązek zatrzymać się przed semaforem wskazujący sygnał wątpliwy, a następnie kontynuować jazdę z ograniczoną prędkością do 20km/h. Zauważono również, że wypadek wydarzył się w dwudziestej godzinie służby maszynisty. Mimo, że oskarżony o spowodowanie wypadku był maszynista, to i tak katastrofa z 6 listopada jest spowita mgłą tajemnicy.



Komentarze:

 

„Ach.. klasyka. Wszystkie urządzenia w okolicy działały prawidłowo, czyli Polskie jakoś to będzie.”

„Do tej pory byłem przekonany, że działania wszelkich ‘komisji’ i zrzucanie winy na szarego pracownika to pokłosie epoki komunizmu. Teraz widzę, że PLK kultywuje tradycje obecne w polskim kolejnictwie już prawie od wieku. Brawo!”

Ciężko ugryźć katastrofy z przed II wojny światowej, lecz jemu to się udało!

Jak zawsze inspirację i informację pobrałem z kanału Kuracyja

Jeśli chcecie się dowiedzieć więcej, zapraszam do niego:

https://youtu.be/VCBJEMuNW0U

A następny materiał, MOŻE będzie o kolei…….

Bartosz Buszka 7e


 



Numer 2 (styczeń 2021)


 

Adrian Maćkowiak

Zdalne Nauczanie

Z jednej strony siedzisz sobie w domowych pieleszach, w prywatnej, znanej ci przestrzeni, bezpieczny. Z drugiej perspektywy gubisz młodzieńczą werwę i radość. Dni zaczynają być coraz bardziej podobne do siebie i zlewają w jedną szarą czasoprzestrzeń. Ja szkolne zajęcia kończę około 15:30 mając przerwy czasem sięgające do 30 minut, w trakcie których na nic nie mam ochoty, bo jedyne o czym myślę, to żeby jak najszybciej zakończyć lekcje.

Wstaje o 7:10 przebieram się w koszule, bo jestem dziwny i lubię udawać, że faktycznie dziś pójdę i zrobię coś pożytecznego. Następnie parzę sobie herbatę, wszystko tylko nie english breakfast, aha, nie mamy nic innego? Nie robię kanapki. Idę na lekcje, liczę kroki z kuchni do pokoju, bo w końcu smart band mówi mi, że mam ich zrobić 3000. Siadam odpalam teamsy i jak zawsze lekcje jednak zaczynają się 8:55. Brzmi świetnie co? To 35 minut zaoszczędzonego czasu może sobie powtórzę materiały albo ummm, albo odrobię zadania, których zapomniałem. Nie. Obejrzę serial, w końcu ktoś płaci za abonament na netflix’ie . To czekamy.

Pierwsza lekcja: Pani mówi, zadaje pytania, co ostatnio przerabialiśmy?, Ale oczywiście nikt jej nie odpowie. Myślę… może ja jej odpowiem? Zaczyna naprawdę robić się niezręcznie. Nikt nie wie co, nikt nie wie kto, ale coś nas zawsze zatrzymuje. Jesteśmy jak zaczarowani, zawstydzeni, niepewni. Pani sama sprawdza. Dopijam swoją herbatę. Pora na obecność. Nic trudnego, zawsze w tym momencie liczę numerki - “Bartek” - mówi Pani, “Jeden” - myślę i tak dalej i tak dalej... Przypomina mi to o tym, że powinienem chociaż chodzić w kółko, żeby nie umrzeć, nas jest więcej w klasie niż dziś zrobiłem kroków. Z jakiegoś powodu nie wiem (zastanawia mnie, czy wy też tak macie?), ale “Adrian” (w moim przypadku), kiedy pada w głośniku imię, zawsze wydaje mi się głośniej. Przed moim występem staram się mówić coś na głos, ćwiczę jak aktor. Nic nie mówiłem od rana, dojrzewam i zastanawiam się, co będzie jak mi się głos załamie? “Jestem ! ” mówię na tyle głośno, żeby Pani usłyszała, ale nie na tyle, żeby pomyślała, że nie wiedziałem, że sprawdza obecność i że może oglądam coś albo gadam z kolegami, czy gram. Zaczyna się. Nauczyciele naprawdę potrafią dużo, płynnie mówić. To jest rzeczywiste 45 minut ciągłego mówienia. Podziwiam ich za to. Jak oni dają radę? A my w tym wszystkim ciągle zaczarowani, milczący, irracjonalnie zawstydzeni sobą. Cisza. Czasem, kiedy mamy coś zapisać i mają chwilę oddechu, mam uczucie jakby próbowali zrozumieć nasze położenie. Wyobrażam sobie, że patrzą przez okno w sali, czy w swoim domu i tak jak my marzą o normalności.

Tak mijają minuty, godziny. Czas wolny to już 15:30. Niesamowite, nigdy tak szybko nie zleciał mi czas. Nareszcie mogę wyjść na dwór, pograć, teraz mogę wszystko! Odrobić zadania domowe, ehhh?! Znaczy to też mogę. Jednak wybieram inaczej. „ Może jednak posiedzę tu, jestem strasznie zmęczony lekcjami. „ Wiesz o czym mówię?

A czym ty niby jesteś zmęczony? Całymi dniami siedzisz przed komputerem”, “Zrobiłbyś coś w tym pokoju. Straszny syf, posprzątaj trochę !”. Głos mamy słyszę jeszcze długo…

Prawda jest taka, że nie chcę iść na dwór, nie chcę grać, nie chcę... To co ja chcę? Hmm... To powinno być łatwiejsze.

Już 20:00? Wspaniale! Mam, jeszcze zadanie domowe. Wykonaj wędkę i napisz instrukcję jej obsługi. Co? Z matematyki jeszcze. Z historii też mam. No to biorę się za zadanie! Tu zawsze przerywam sam sobie „ Jak mnie wszystko boli!” W końcu zbieram w sobie siły i zaczynam działać.

Nie czuje nic jakoś specjalnie. Praca to praca i trzeba ją wykonać. Szkoda tylko, że w ten sposób. Chociaż sprawdziany mogę- znaczy nie mogę. Na wszystko trzeba sobie zapracować. Błagam, żeby ten artykuł nie został potraktowany negatywnie przez nauczycieli, wiem, że moje doświadczenia, to nie reguła… i tak mam już dużo na głowie …

Ale po głębszym zastanowieniu, dochodzę do wniosku, że w sumie to nic nie mam...

 


 

Rudolf Heß- zastępca Hitlera i przebiegły szaleniec

Życiorys Heßa do 1940 roku

Rudolf Walter Richard Heß (czyt.: Hess) urodził się 26 kwietnia 1894 roku w Aleksandrii, a zmarł 17 sierpnia 1987 roku w Berlinie zachodnim. Swoją młodość spędził w dostatku jako syn Fritza Heßa i jego żony Klary. Miał też rodzeństwo czyli brata Alfreda i siostrę Margarete. Mieszkał w trzypiętrowej willi znajdującej się w Ibrahimijji w Egipcie. W późniejszych latach uczęszczał do wielu szkół gdzie zdobywał wykształcenie w kierunku nauk politycznych, historii oraz ekonomii. Podczas I wojny światowej walczył jako pilot myśliwca. Po przegraniu wojny przez Cesarstwo Niemieckie Heß załamał się jak Herman Göring (przyszły marszałek III Rzeszy), jednak w 1920 roku wstąpił do NSDAP (Narodowosocjalistyczna Niemiecka Partia Robotników) i tam również poznał Adolfa Hitlera. W 1933 roku został mianowany zastępcą Hitlera w NSDAP.

Przygotowania do lotu do Wielkiej Brytanii

W lipcu 1940 roku Hitler wezwał Heßa do siebie i zakomunikował mu, że nie chce walczyć z Wielką Brytanią. Heß długo myślał jak spełnić życzenie swojego wodza i zdecydował, że poleci do Wielkiej Brytanii negocjować pokój z Brytyjskim premierem Winstonem Churchillem.

Lot do Wielkiej Brytanii

Heß podchodził do przygotowań do lotu bardzo poważnie. Kiedy był gotowy, a warunki atmosferyczne na to pozwalały Rudolf Heß 10 maja 1941 roku o godzinie 17:45 wyleciał samolotem Messerschmitt 110 bez obstawy, bez eskorty oraz bez żadnego wsparcia z Augsburga i poleciał do Wielkiej Brytanii. Kiedy był już u celu brytyjskie radary wykryły lecącego zastępcę Hitlera, lecz ku zdziwieniu historyków Heß nie został wtedy zestrzelony. To jedna z wielu niewyjaśnionych zagadek II wojny światowej. Jednak kiedy Heß zorientował się, że został wykryty opuścił pokład samolotu i wylądował nieopodal Froos Farm, szesnaście kilometrów od centrum Glasgow w Szkocji. Tam został znaleziony prze rolnika imieniem David McLean, który zaprosił go do siebie, a kiedy Heß został złapany przez Brytyjską Gwardię Narodową, rolnik skarżył się w wywiadzie, że Heß nie chciał napić się herbaty. A tym czasem zastępca Hitlera został przetransportowany do aresztu i był tam przesłuchiwany.

Oto wrak samolotu Heßa, którym leciał do Wielkiej Brytanii:

Koniec kariery politycznej Rudolfa Heßa

Po tym spektakularnym locie Heß stracił praktycznie wszystko: wpływy, stanowisko, zaufanie i uznanie Hitlera oraz wolność. Heß po procesie norymberskim, który odbył się w 1946 roku został skazany na karę dożywotniego pozbawienia wolności. Heß w wieku 93 lat popełnił samobójstwo.

Po lewej stronie można zaobserwować Heßa na ławie oskarżonych podczas procesu norymberskiego w 1946 roku a po prawej grób Heßa z 2006 roku.

Podsumowanie artykułu

Rudolf Heß był człowiekiem, który przyczynił się do realizacji planów Adolfa Hitlera związanych z III Rzeszą, ale z perspektywy czasu, lot do Wielkiej Brytanii w pojedynkę bez wiedzy i zgody swojego wodza, był nieodpowiedzialny i szalony. Historycy uważają, że ta wyprawa była jednym z najdziwniejszych zdarzeń całej II wojny światowej.

Bibliografia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Rudolf_He%C3%9F

Hinchliffe M.: „W kręgu zła: Ludzie Hitlera”- serial dokumentalny 2017 r.

Artykuł przygotował Sergiusz Krystman uczęszczający do klasy 7e.

 


 

Autor: Otylia Szymura, kl. Va

Opowieści z Narnii

W Narnii przez długie lata panował pokój, ale nadszedł dzień, który miał wszystko zmienić. Tego dnia do uszu władców Narnii dotarła wiadomość, którą przekazali mieszkańcy, iż na wojennej górze pali się ognisko, co oznaczało, że ktoś wypowiada krainie wojnę. Łucja, Zuzanna, Edmund i Piotr udali się na górę, aby sprawdzić co tak naprawdę się dzieje. Już z daleka zobaczyli płomienie. Kiedy podeszli bliżej dostrzegli list z pieczątka złej królowej. Nie rozumieli co się dzieje, bo zła królowa była kamienną skałą w podziemnych lochach. Ale sytuacja się wyjaśniła, kiedy rodzeństwo przeczytało list, który leżał obok paleniska. Rodzina profesora wypowiedziała Królestwu Narnii wojnę. W pewnym momencie postać profesora pojawiła się przed nimi. Odezwał się do nich opowiadając im swoją historię: - Muszę się wam do czegoś przyznać. Jestem bratem czarownicy, byłem tak samo zły jak ona, ale w pewnym momencie nie mogłem patrzeć na to jak dużo wyrządzamy zła i krzywdzimy innych. Postanowiłem stać się dobry i zacząć nowe życie. Uciekłem od rodziny do świata ludzi i tam stałem się człowiekiem. - Rodzeństwo było zaskoczone i oszołomione tym co usłyszeli. Pierwsza odezwała się Zuzanna: -Nie mogę w to uwierzyć, że byłeś zły a czarownica to twoja siostra. Profesor odpowiedział: - Bardzo tego żałuję i wstydzę się tego jaki byłem. - Jak myślisz czego oni od nas chcą, profesorze?- zapytała Łucja. - Myślę, że chcą zawładnąć Narnią jak kiedyś. - odpowiedział profesor. - Czy masz dla nas jakieś rady bądź cenne wskazówki jak pokonać armię zła? - zapytał Edmund. - Myślę, że przeciwnik ma przewagę liczebną ale wy jako wspierające się rodzeństwo jesteście niepokonani, tylko uważajcie, żeby was nie rozdzielono bo wtedy nie zdołacie wygrać. Przygotujcie swoją armię a ja odpisze na list- odpowiedział profesor. Po zakończeniu rozmów z profesorem, rodzeństwo udało się do zamku gdzie oznajmili podwładnym, że czeka ich wojna i muszą się do niej dobrze i szybko przygotować. Wszyscy wyrazili chęć walki w obronie swojej ojczyzny. Na przygotowania do wojny mieli tylko trzy dni.


 

Chlor na Podlasiu

Czyli katastrofa w Białymstoku ( 1989 r.)

Rok 1989 był zwiastunem wielu zmian w Polsce. W lutym rozpoczęły się obrady okrągłego stołu w warszawskim pałacu namiestnikowskim, sejm PRL przywrócił święto Niepodległości 11 listopada, a linie lotnicze LOT ogłosiły zamiar zakupu boeingów 767. Jednak gdy rozwijały się jedne gałęzie transportu, traciły inne. Polska kolej straciła łącznie ponad 2 tys. km linii normalno i wąsko torowych. Od kolei odcięto mieszkańców takich miejscowości jak: Gubinek (1986), Sulejów (1986), Radków (1987), a w 1984 r. od całej sieci kolejowej odcięto Walim, który zasłynął z jedynej na Dolnym Śląsku zbudowanej od podstaw kolei elektrycznej. Jednak w całym ferworze eliminacji rzekomo niepotrzebnych linii i odstraszania klientów przez PKP, wydarzył się pewien epizod, który mógłby dogłębnie wstrząsnąć, nie tylko północno-wschodnią, ale i całą Polską i Europą…..

Z stacji Białystok Fabryczny ruszył o godzinie 2:20 pociąg towarowy, który przybył z ZSRR i zmierzał do zakładów Bunawerke w saksońskim Schkopau w NRD. W składzie pociągu znajdowały się 32 wagony, z czego 9 to były cysterny. Sześć przewoziło skroplony chlor, a trzy parafinę techniczną. Pozostałe wagony były puste. Jednak podróż składu do Niemiec nie miała trwać długo…

Gdy pociąg przejechał przez wiadukt nad ulicą Sienkiewicza i wjechał na odcinek równoległy do ulicy Poleskiej, pociągiem gwałtownie szarpnęło i wdrożyło się hamowanie nagłe. Oznaczało to rozerwanie składu, była wtedy godzina 2.25. Maszynista po zatrzymaniu pociągu wysiadł z lokomotywy i udał się wzdłuż toru, aby sprawdzić, co się stało. Po krótkim spacerze w ciemności dostrzegł wykolejone wagony, wśród których były cztery cysterny. Jedna wypadła z szyn, natomiast trzy kolejne przewróciły się. Jak się okazało, były to te, które przewoziły skroplony chlor.

Maszynista pobiegł z powrotem do lokomotywy i przekazał dyżurnemu ruchu w Białymstoku informację o wykolejeniu cystern z chlorem. Była 2.30, czyli pięć minut po wykolejeniu. Dyżurny informację o wypadku przyjął, a następnie poinformował służby PKP, kierownika rejonu, dyrektora oraz pogotowie techniczne z Białegostoku i Warszawy. Pół godziny po wypadku zostaje powiadomiona Zakładowa Straż Pożarna (ZSP) PKP przy ulicy Sosnowej. Jest to prawdopodobnie pierwsza jednostka ratownicza, która wyjeżdża na miejsce zdarzenia. ZSP dokonuje na miejscu rozpoznania stanu torów i cystern oraz sprawdza listy przewozowe. Około 3.05 jednostka przekazuje informacje do rejonowego i wojewódzkiego stanowiska kierowania o uszkodzeniach, zawartości wagonów i niewielkim wycieku chloru z zaworów bezpieczeństwa. Dalsze reakcje są niemal błyskawiczne. O 3.10 o katastrofie zostają powiadomione komendy, rejonowa i wojewódzka, a koordynacje działań przejmuje Wojewódzkie Stanowisko Kierowania Straży Pożarnej, które z kolei informuje Główne Stanowisko Kierowania w Warszawie, Pełnomocnika wojewody do spraw zagrożenia środowiska i Centralną Stację Ratownictwa Chemicznego w Płocku. Krótko potem z Płocka do Białegostoku wyrusza grupa ratowników. Dopiero o 3.45 tworzy się sztab akcji, na czele z komendantem Zakładowej Straży Pożarnej PKP. Sztab przeprowadza analizę sytuacji i podejmuje następujące decyzję. Milicjanci mieli za zadanie zamknięcie dla ruchu ulicy Poleskiej i obszarów w promieniu 200 metrów od miejsca wypadku. Maszynista odjechał lokomotywą z miejsca wypadku i został zwolniony z wstępnych przesłuchań. Po sześciu godzinach od katastrofy, do Białegostoku przyjechała czwórka ratowników chemicznych z Płocka, a o 9.00w biurze prezydenta miasta odbyła się narada, podczas której podjęto decyzję o rozpoczęciu akcji porządkowania miejsca katastrofy, o zamknięciu WSZYSTKICH obiektów użyteczności publicznej (przedszkola, szkoły czy sklepy), oraz poinformowaniu jak i ewakuacji ludności. Po 9-10 godzinach po katastrofie, mieszkańcy Białegostoku w końcu zostali poinformowani o niebezpieczeństwie, jakie pojawiło się w godzinach nocnych wSAMYM CENTRUM MIASTA i o całkowitym zamknięciu wszystkich obiektów publicznych w mieście. Mieszkańcom dolnych pięter bloków polecono przenieść się na wyższe piętra.

O godzinie 12.40 służby osiągają pełną gotowość operacyjną na miejscu katastrofy. O 13.05 miasto wstrzymuje oddech, rozpoczyna się operacja podniesienia pierwszej cysterny z chlorem. W pewnym momencie podczas podnoszenia od górnej części cysterny odrywa się jej osłona, jednak na szczęście nie spowodowało to komplikacji w całym procesie. Po blisko 90 minutach od rozpoczęcia tej operacji, pierwsza cysterna z chlorem znajdowała się już na platformie. Druga cysterna ze względu na zakleszczenie i wygięcie złącz oraz dalszą odbudowę toru, została postawiona dopiero o 21.43. Po przejściu do trzeciej cysterny, pojawiają się obawy o jej szczelność. Podczas jej podnoszenia odrywa się od niej kawałek blachy z osłony, jednak szczęśliwie nie dochodzi już do innych komplikacji, i o 1.50, blisko 24 godziny po wykolejeniu, ostatnia cysterna znajduje się już na platformie. Zagrożenie zostało zażegnane, a 10 marca o 17.15 feralne cysterny opuściły Białystok w składzie pociągu do Żedni.

Komisja, która zbadała sprawę, stwierdziła po krótkim dochodzeniu, że przyczyną wykolejenia i sprowadzenia niebezpieczeństwa na 180 tys. osób było pęknięcie szyny. O skali zagrożenia i niebywałym szczęściu stolicy Podlasia mówi miejsce zdarzenia. Gdyby cysterny wykoleiły się kilka metrów wcześniej, na wiadukcie nad ulicą Sienkiewicza, niemal na pewno doszło by do wycieku chloru. Gdyby doszło do natychmiastowego wycieku chloru w momencie katastrofy, realne zagrożenie życia poza budynkami istniało by w promieniu 5,6 km od miejsca katastrofy. Gdyby chlor wyciekł, mogłoby zginąć 180 tys. mieszkańców TYLKO W BUDYNKACH. Dla porównania w mieście Prypeć (koło Czarnobyla, gdzie doszło do wybuchu bloku czwartego w elektrowni jądrowej) mieszkało mniej niż 50 tys. osób. Szczęście w nieszczęściu, ten czarny dzień kolei, nie stał się czarnym dniem dla Polski.

 

Komentarz:

„ Tylko około 40 tys. osób mniej niż najwyższe statystyki śmierci z Hiroszimy i Nagasaki razem (!) wziętych’’

 

https://youtu.be/A-ODJIJpS4Q

A tu link do filmu kuracyji, link do kanału, z którego czerpię inspirację

Kolejna historia będzie o naszych rówieśnikach, ale nie będzie zbyt kolorowa……

Bartosz Buszka 7E


 

Autor: Antonina Sikora, kl. Va

„ Dalsze losy bohaterów Narnii, cz. I”

Łucja, Edmund, Zuzanna i Piotr zostali już koronowani na Ker-Paravelu i zasiedli na czterech tronach. Biała Czarownica została ostatecznie pokonana, a do Narnii powróciły pory roku. Waleczny lew Aslan wyruszył w daleką podróż aby ratować inne, zagrożone od zagłady fantastyczne miejsca. Młodym władcom dobrze się wiodło, lecz pewnego dnia mieli się udać do całkiem nowej, nieznanej im krainy.

W trudnych do opisania okolicznościach znaleźli się w miejscu, które wydawało im się znajome. Stała przed nimi, piękna, dębowa, zdobiona szafa. Nagle dzieci poczuły nieodparta potrzebę zajrzenia do jej wnętrza.

-Spójrzcie co to za drzwi! - wykrzyknął Edmund.

-Wejdźmy tam! - tym samym tonem głosu odpowiedziała mu Zuzanna.

-Dobra kto pierwszy? - spytał Piotr.

-Ja - odkrzyknęła Łucja zanim ktokolwiek zdążył otworzyć usta.

Łucja otworzyła drzwi i wszyscy gęsiego przez nie przeszli.

Zobaczyli piękną, letnią krainę, pełną dzikich kwiatów, cieplej wody i pięknych ptaków na horyzoncie. Wszystko co się może zamarzyć. Ale nie wyglądało to tak, jakby mieszkańcy się z tego cieszyli. Dzieci szybko zrozumiały, że panuje tu wieczne lato. Ciepło było nie do wytrzymania. Niegdyś w Narnii panowała Biała Czarownica, tu natomiast władała Królowa Żaru. Była ona równie potężna, jeśli nie groźniejsza. Cechowała ją pozorna uprzejmość i ciepły uśmiech, który potrafił się szybko przeobrazić w zjadliwy, palący i niszczący wszystko, grymas.

-Chyba mamy kolejną czarownicę - władczynię do pokonania - oznajmił Piotr.

-Racja! - odkrzyknęło rodzeństwo.

Młodzi bohaterowie szybko wzięli się do roboty. Potrzebowali wskazówki, jak pokonać wstrętną wiedźmę. Wyruszyli na poszukiwania. Wreszcie znaleźli małego, przygnębionego domowego skrzata, a raczej skrzatkę. Przedstawiła im się jako Mrużka. Dawniej pracowała u czarownicy. Jednak ta wyrzuciła ja z pracy i pozbawiła sensu życia. Gdy zapytali ja o słabości okrutnej władczyni, ta odpowiedziała:

-Ja dobry domowy skrzat, Mrużka nie zdradzać tajemnicy swojej pani, choć ta niedobra i zła. Tylko trochę wam pomóc. Trzeba iść przez cztery pustynie, między dwoma wulkanami i dojdziecie do ognistego pałacu.

Tak oto dzielne rodzeństwo rozpoczęło następna wędrówkę...


 

Numer 1 (grudzień 2020)


 

Dobra to

Dobra to plan jest taki: Ja wam dostarczam rozrywkę, a wy czytacie. Ok? W każdym razie nazywam się Adrian Maćkowiak i będę prowadził streszczenia lektur, rozprawy na temat polityki oraz spiritual content, ale czasem może zrobię coś innego.

Jak myślisz, że to nudy, to spokojnie – streszczenia lektur będą trochę jak… ( jak chcesz Miecia to idź sobie obejrzyj- tak jak to robi Mieciu Mietczyński). Ja nie zamierzam pisać w stylu “Wyjątkowo wulgarny i wypalony życiem wujek tłumaczy swojemu bratankowi, co spowodowało u niego myśli samobójcze”. Raczej, “Dobra! Stary wiem, że mam 10 minut, żeby streścić ci całą lekturę, ale ostatnio pod prysznicem wymyśliłem z jakieś 40 żartów, więc nie wierz w to, że się czegoś sensownego dowiesz. Ale na pewno uatrakcyjnię ci mistrzowskie lektury”. W dużej mierze będę pisał felietony, bo o to tutaj przecież chodzi. Nikt nie chce tu czytać jakoś specjalnie naukowych rzeczy, od tego mamy podręczniki.

Podsumowując w moich artykułach będzie sporo rozrywkowego content’u oraz satyrycznego spojrzenia na obecne realia. Widzimy się mam nadzieję w kolejnym wydaniu. 


 

Bitwa o zamek Itter

Historia zamku

Zamek Itter znajdował się w Tyrolu na terenach III Rzeszy. Został zbudowany w XII wieku. Podczas II wojny światowej administracyjnie należał do obozu koncentracyjnego w Dachau. Była tam przetrzymywana francuska elita, między innymi byli francuscy premierzy  Édouard Daladier i Paul Reynaud, generałowie Maurice Gamelin i Maxime Weygand, a także Jean Borotra, Andr François-Poncet, Michel Clemenceau, Albert Lebrun i Marie-Agnès de Gaulle.

 

Informacje dotyczące dowódców i sił

Dowódcami siły amerykańskiej byli John Lee, Harry Base, Josef Gangl (zginął podczas bitwy), Kurt-Siegfried Schrader, a dowódcą sił niemieckich był Georg Bochmann. Oddziałami jakimi dysponowali amerykanie to 16 żołnierzy z 12 Dywizji Piechoty USA, 13 żołnierzy Wehrmachtu, kilku wyzwolonych jeńców francuskich, jeden austriacki i dwóch niemieckich antyfaszystów, jeden dezerter z Waffen-SS, elementy 104 Dywizji Piechoty USA i 4 czołgi M4 Sherman. Oddziały jakimi dysponowali Niemcy to 150-200 SS-manów, 1 armata Flak 41 i 2 armaty Flak 38.

Bitwa

Przyczyną ataku niemieckich sił na zamek był zbliżający się koniec wojny. Zamek uwolniły wojska amerykańskie 103 Dywizji Piechoty 4 maja 1945 roku. Po wyzwoleniu zamku do dywizji dołączyły fragmenty 23 Batalionu Czołgowego amerykańskiej 12 Dywizji Pancernej. 5 maja został zaatakowany przez 17 Dywizję Grenadierów Pancernych SS „Götz von Berlichingen”, chcieli oni odbić zamek i zabić byłych jeńców. Jednak po stronie Amerykanów stanęli wyzwoleni wcześniej Francuzi, towarzyszące im kobiety oraz kilkunastu żołnierzy Wehrmachtu z dowodzącym majorem Josefem Ganglem. Wśród obrońców było przynajmniej dwóch Polaków lub osób pochodzenia polskiego, w tym kapral Edward „Stinky” Szymczyk, który był operatorem armaty czołgowej. Początkowo to Niemcy wygrywali i byli blisko zdobycia zamku jednak nadejście amerykańskich posiłków przesądziło o losach bitwy. Major Josef Gangl został zastrzelony podczas bitwy przez strzelca wyborowego armii niemieckiej Straty amerykanów to 1 zabity, 4 rannych i 1 zniszczony czołg a straty Niemców to 100 wziętych do niewoli (ilość Niemców którzy zginęli podczas bitwy jest nieznana).

 

Dlaczego ta bitwa?

Bitwa ta została wybrana w celu opisania jej w tej gazetce szkolnej ze względu na jej szczególny styl. Wydarzenie to jest wyjątkowe ,ponieważ jest jedyną taką sytuacją, która zdarzyła się w historii II wojny światowej. Podczas bitwy o zamek Itter żołnierze niemieccy walczyli u boku Amerykanów przeciw oddziałom niemieckim. We wcześniejszych bitwach to nigdy nie miało miejsca.

Bibliografia

https://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_o_zamek_Itter [dostęp: 18.11.2020r.]

Artykuł przygotował Sergiusz Krystman uczęszczający do klasy 7e. Pasjonat historii (głównie okresu II wojny światowej) oraz miłośnik kulinarii.


 

Autor: Maja Kopczyńska kl. VII e

Współczesne pokolenie nastolatków

Nieustannie w rozmowach dorosłych słyszymy opinie na swój temat, stwierdzenia, jaka ta młodzież jest, jakie ma wymagania. Szczerze? Nigdy nie wsłuchiwałam się w te słowa moich rodziców, dziadków, czy znajomych rodziny. I dziś właśnie olśniło mnie – to był duży błąd. Mogłam słuchać, chłonąć te stwierdzenia. Przynajmniej teraz nie miałabym problemu z napisaniem felietonu, który mamy na zadanie domowe z języka polskiego. Tematem wypracowania jest pytanie „ Jakie jest nasze pokolenie?” Gdybym tylko brała do serca to co dorośli mówią o nas, od razu usiadłabym do jego napisania. Takich informacji nie znajdę w Internecie. Skoro nie tam, to może zapytam domowników.
Tato powiedział mi: nie idź na łatwiznę, pomyśl sama, zastanów się czym się interesujecie, co robicie, jak spędzacie czas. Mama znowu próbuje mnie pocieszać i mówi do mnie: może jesteście cybergiganci, ale tak jak każde dziecko potrzebujecie kontaktu z rówieśnikami, akceptacji i przeżywacie swoje porażki tak samo jak dzieci w latach 70-tych, czy Twoja siostra. Chyba najbardziej konkretną odpowiedź udzieliła mi siostra: „twoje pokolenie odcina się od dzieciństwa”. Po rodzinnej wycieczce „wiem, że nic nie wiem” – takiego cytatu nadużywa mama, gdy się czasami przygotowuje do szkolenia. Co teraz? Zaczęłam myśleć i już wiem. Zgadzam się poniekąd z rodzicami. Jesteśmy świetni w posługiwaniu się urządzeniami elektronicznymi, żaden smartfon, komputer nie jest dla nas zagadką. Już jako małe dzieci umieliśmy zadzwonić z telefonu komórkowego do babci. Lubimy wirtualną rzeczywistość i dobrze sobie w niej radzimy. Być może nadużywamy tego, ale nikt nie zna przyszłości, może właśnie taka ona będzie. Coraz częściej słyszymy o botach, czy sztucznej inteligencji. Faktem jest, że książki nie są dla nas pierwszą rozrywką. Jednak sama po sobie wiem, że jak już znajdę swoją lekturę – to żadna gra w telefonie mnie nie skusi. Muszę dokończyć rozdział, potem kolejny. Prawdą jest, że więcej kontaktujemy się ze swoimi przyjaciółmi za pomocą messengera, czy innych komunikatorów, ale jeśli już nam się uda spotkać na podwórku, wyjść razem do miasta, to bardzo się z tego cieszymy i chcemy by ten czas trwał i trwał.
Zgadzam się z mamą, że tak jak jej pokolenie, tak i my, lubimy mieć przyjaciół, grupę znajomych, chcemy być ważni dla innych. Bezpośredniego okazywania uczuć nie zastąpi nam żadna emotikonka w telefonie. Może nieraz tego po nas nie widać, ale w moim odczuciu, przejmujemy się szkołą. Przeżywamy nasze porażki, złe oceny, ale gdy uda nam się dostać świetną ocenę, czy wygrać jakiś konkurs – to naprawdę jesteśmy szczęśliwi. Nasze pokolenie jest inne, być może wyznaje inne wartości, być może szybciej dorasta i stąd szybciej żegna się z dzieciństwem, ale to nie oznacza, że coś z nami nie tak. Jesteśmy inni, bo żyjemy w innych czasach, w innym otoczeniu. Chyba ważne jest to by być dobrym dla innych, a czy z telefonem w ręku, czy z książką pod pachą – może to aż takiego znaczenia nie ma.


 

Zdjęcie z miejsca katastrofy

Podsumowanie: w katastrofie zginęło 67 osób. Maszynistę z SP45 CUDEM wyciągnęli z lokomotywy ( wrak z lewej strony).

Miejsce zdarzenia: Brzoza Toruńska-Otłoczyn

Godzina: około 4:30

 

KATASTROFA KOLEJOWA POD OTŁOCZYNEM



„Nie było nic słychać.

I właśnie to było najgorsze, że była taka kompletna cisza”.

Słowa Jana Wożniaka, dyżurnego ruchu w Otłoczynie. 19 sierpnia 1980



Rok 1980. Po dziesięciu latach rządów Edwarda Gierka i 4 latach od czerwca 1976, Polskę znów rozdarły protesty, tym razem poważniejsze niż poprzednie, chociaż gdy doszło do pierwszych strajków na wiosnę, a następnych w połowie lipca w Lublinie i Świdniku nie zapowiadało się na jakikolwiek paraliż, jednak gdy 14 sierpnia stanęła stocznia gdańska, a dzień później stocznia gdyńska razem z komunikacją w Gdańsku, okazało się że jest dokładnie przeciwne, już 18 sierpnia, stało pół kraju. W lotnictwie działo się sporo, m.in. katastrofa lotowskiego iła 62 „Mikołaj Kopernik” z dnia 16 marca 1980 w której zginęło 87 osób, w tym Anna Jantar. Na kolei nie było lepiej niż w lotnictwie. Od katastrofy pod Długołęką minęły trzy lata, lecz nie zdecydowano się na wprowadzenie rozwiązania, mającemu zapobiegać czołowym zderzeniom na kolei. Gwałtownie pogarszająca się sytuacja polityczna jak i transportowa miała przynieść swój owoc w taki sposób, iż po mimo skali tego wydarzenia, część prawdy musiała czekać na ujawnienie 4 dekady (40 lat)

Tuż po godzinie 3:00, toruńskie ulice spowijał mrok nocy, jednak do pracy powoli udawali się pracownicy zarówno kolei, jak i transportu publicznego. Jedną z tych osób był Gerald Przyjęcki, maszynista polskich kolei państwowych, mający za sobą 34 wiosen. Dzień ten nie zaczyna się dla niego pozytywnie. Autobus ,który miał jechać do lokomotywowni na Kluczykach, zepsuł się, z czego zmuszony został do spaceru. Jego przydziałem była lokomotywa SP45-160,który miała prowadzić pociąg osobowy 5130 do łodzi kaliskiej. W składzie planowym było pięć wagonów, tzw. ryflaków, wagon przedziałowy z miejscami do siedzenia przeznaczonych tylko dla osób z miejscówkami oraz wagon z miejscami do leżenia. Pociąg mija Brzozę Toruńską z prędkością 80km/h. Po kilku minutach po minięciu stacji maszynista widzi na łuku światła innego pociągu, lecz to nic nadzwyczajnego, w końcu linia ta jest dwutorowa. Chwilę potem okazuje się, że te trzy reflektory są na tym samym torze co osobowy do łodzi. Maszynista natychmiast włącza hamowanie nagłe i razem ze swoim pomocnikiem, Józefem Głowińskim, ucieka do przedziału maszynowego lokomotywy. Wedle ustaleń widok na miejscu zdarzenia był okropny, tak bardzo że milicja zadała reporterowi gazety toruńskiej pytanie: „ Czy jadł pan śniadanie?”, łatwo można się domyślić, o co chodziło… Po przybyciu na miejsce dało się widzieć dwie lokomotywy wbite w siebie. Zaczęto przeliczać wagony, ciągle wychodziło 6. Lecz po dokładnej analizie i przeliczeniu wózków, okazało się, że pierwszy wagon przestał w ogóle istnieć, więc najgorszego nie było widać ( jak zostało powiedziane "nawet najtwardsi milicjanci wymiotowali").

Teorii, które mogą wyjaśnić tą sprawę, jest pełno:

Chęć popełnienia samobójstwa przez maszynistę, szantaż maszynisty przez trzecią osobę, czy też zmęczenie. Ale najbardziej wiarygodną jest złudzenie optyczne, tzw. powidok. Maszynista zapatrzył się w czerwone światło, a gdy na chwilkę oderwał wzrok na tło neutralne, zobaczył sygnał (pomarańczowy) sr 3 ( jazda do 40 km/h). Jednak pamiętać trzeba, że to tylko teorie, ale i tak wiemy więcej, niż 40 lat temu.

Komentarz:

„ Szkoda, że po otrzymaniu informacji dyżurny w Brzozie ani dyżurny z Otłoczyn nic nie mogli zrobić, tylko się modlić żeby owa katastrofa nie była poważna…..”

 

https://youtu.be/XtCb_LsaOhA

link do filmu o Otłoczynie. To tylko streszczenie, ten film pomoże wam zagłębić się w tą katastrofę

(inspiracja i tekst zabrane z tego filmu, to co napisłem nie jest to autorskie)

 

Parę słów o autorze (o mnie)

Nazywam się Bartosz Buszka i chodzę do klasy 7e. Pasjonuję się koleją, historią, katastrofologią. Napisałem ten artykuł, żeby Wam przybliżyć historię naszego państwa od strony kolejnictwa. Wracając do artykułu, pragnę Was uspokoić, że podobny wypadek raczej by się nie zdarzył w dzisiejszych czasach. Dziś mamy radio-stop i tym podobne urządzenia zwiększające bezpieczeństwo. Nie mówię, że stłuczki i wypadki się NIE ZDARZAJĄ, ale przecież bezpieczeństwo jest większe niż niegdyś.

Bartosz Buszka 7E

 


 

Autor: Sara Zwierzyńska kl. VIIe

Współczesne pokolenie nastolatków (felieton)


Chcąc zacząć pisać ten artykuł zastanawiałam się, na ile to, co napiszę na temat życia nastolatków, będzie odzwierciedlać życie innych młodych ludzi w moim wieku, a na ile będzie odbiciem moich własnych doświadczeń i wyobrażeń, zindywidualizowanych perspektyw i refleksji.
Polecono mi napisanie artykułu odnoszącego się do życia współczesnej młodzieży. Pozornie to proste zadanie, zwłaszcza dla młodej osoby, jednak zagłębiając się w temat dostrzegłam jego złożoność. Tak naprawdę życia nastolatka nie da się łatwo uogólnić, bo wszystko zależy od tego, jacy jesteśmy, co nas interesuje, jakie mamy ograniczenia i możliwości, w jakim środowisku żyjemy, kto nas otacza, kto nas wspiera.
Ważną kwestią jest to, jak dorośli przywykli postrzegać młodzież. Często wypowiadają się oni o młodych ludziach jako wygodnych, leniwych, szukających łatwego życia lekkoduchów, niezdolnych do ciężkiej pracy i poświęceń. Starsi często podkreślają, że oni za młodu byli pilni, pełni szacunku, skupieni na nauce i pełni zapału w walce o lepsze życie, a także pomagali swoim bliskim. Nie powinni tracić jednak z pola widzenia, że czasy się zmieniają, a pomimo tego ludzie niezależnie od pokolenia zachowują się podobnie, mają podobne marzenia, aspiracje i pragnienia, pewne aspekty pozostają niezmienne. Wszyscy dążymy do pięknego życia, pełnego przygód, poznania osób, z którymi podróż przez życie stałaby się piękniejsza, zdobycia wiedzy, dzięki której udałoby się nam zrozumieć życie i odkryć, czego od niego oczekujemy i kim właściwie jesteśmy. Wokół każdego kolejnego pokolenia nastolatków wciąż rodzą się te same wątpliwości i pytania, na które odpowiedzi nie dostarczą nam rodzice, nauczyciele, czy idole, bo trzeba ich poszukać samemu, w głębi własnej duszy, przemyśleć w samotności. Osobiście nie zgadzam się z powszechną opinią wskazującą, iż dzisiejsza młodzież cechuje się jakimiś właściwymi dla niej wadami. Postawy obecne dzisiaj w życiu młodych ludzi były takie jak te, które cechowały naszych rodziców, a nawet dziadków w tym samym wieku. Obecne czasy sprzyjają jednak łatwości w docieraniu z różnymi treściami do wielu osób jednocześnie i to na całym świecie. Media społecznościowe i prasa łatwo i szybko mogą rozpowszechniać zjawiska, co nadaje im nadmierną rangę w stosunku do treści, jednak technologia nie pozbawia nas ideałów i wartości. Kierujemy się przecież tymi zasadami co nasi przodkowie, te same rzeczy pozostały dla nas ważne i piękne. To uniwersalne wartości, w które wierzymy i nie wyobrażam sobie aby mogło się to kiedykolwiek zmienić.
Dlatego wbrew rozpowszechnianym opiniom nie mam poczucia, że życie kiedyś i teraz dzielą ogromne różnice, a ludzie zmienili się na gorsze, nie sądzę aby świata moich rodziców i dziadków nie dało się połączyć z moim, aby różniło nas podejście do wartości, piękna wiedzy i szans jakie oferuje życie. Wszyscy, niezależnie od wieku i czasów w jakich żyjemy, kierujemy się wspólnymi wartościami. Jakaś część nas, w głębi na zawsze pozostaje nastolatkiem.


 

 

Miasto Rybnik Ministerstwo Edukacji Narodowej Kuratorium Oświaty w Katowicach